Nowa inicjatywa, mój wpis, jednodniowa obsuwa. 30 pytań na temat Warhammera. Będę pisać tylko w niektórych dniach o Warhammerze. Jak pojawią się trzy wpisy, to będzie dużo.
Na pierwszy ruszt o tym, jak zacząłem grać w Warhammera i generalnie na tym się zakończyło. Ogólnie rzecz biorąc, WFRP (zwłaszcza druga edycja) nie jest moją szczęśliwą grą, jeśli chodzi o regularne granie. Los chciał, że więcej sesji rozegrałem w pierwszą edycję. W tekście mowa zaś o pierwszej sesji w Warhammera Drugiego.
Rok 2007, jesień, najprawdopodobniej październik. Chciałem w końcu zacząć grać częściej w erpegi, dotąd udało mi się poprowadzić zaledwie dwie sesje (w Oko Yrrhedesa "o tym nie wiedząc" oraz jakaś autorka na 3k6). Znajomy kupił podstawkę do WFRP 2nd oraz moduł "Popioły Middenheim" i postanowił z marszu poprowadzić naszej czwórce. Bohaterowie - krasnolud ochroniarz (ja), człowiek górnik, elf (?) kanciarz oraz niziołek strażnik dróg. Wszystkie losowane.
Sesja jak to sesje noobków bywają. Wiele nie pamiętam z samej fabuły sesji, w sumie za wiele jej nie było. Bohaterowie przybyli do miasta, po drodze zaliczyli back-up fabularny (bo prowadzący grę nie wiedział co zrobić, jak gracze wyszli ze scenariusza), ostatecznie zaczęli eksplorować kanały i pokonali skaveny w bodaj dwóch walkach. Na tym sesja się skończyła - na epickiej mocy pistoletu niziołczego strażnika dróg oraz odrąbaniu głowy szczuroczłeka łomem przez kanciarza, przerwaniu przebiegu akcji w kanałach.
Kontynuacji nie było. Czekaliśmy trzy tygodnie, aż jeden z kolegów porwał swoją kartę postaci i w listopadzie zorganizował kampanię w D&D 3rd (3.0), która doczekała się osiemnastu sesji przez osiem miesięcy, przerywanej więcej niż dziesięcioma szybkostrzałami.
No i na tej sesji popełniliśmy dość spory błąd pod tytułem "brak domyślnego ekwipunku startowego". Wiecie, brak 2k10 złotych koron, broni podstawowej i takich tam raczej wpływa na rozrywkę. ;-) Ochroniarz walczący toporami do rzucania oraz kastetem, górnik - kilofem...
Co przyciągnęło wtedy moją uwagę do Warhammera? W zasadzie to mechanika, a szczególnie możliwość strzelania z broni palnej oraz to, ze rzuca się k100 (albo dwoma k10) zamiast znanych dotąd 3k6 czy k20 (z internetu). dorzućmy do tego fantasy z pewnym odcienniem mroku, czyli kontrast wobec wcześniejszej teoretycznej styczności z generic fantasy. O tym, co z tej fascynacji zostało wspomnę 28 września.
W sumie, ten krasnolud średnio krasnoludzki wyszedł. Wylosowało mi bodaj 160+ cm wzrostu, popielate włosy, brak zęba. Gdyby to ostatnie zastąpić jakąś blizną, wyszedłby z tego krasnoludzki wiedźmin ;-)
von Mansfeld
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.