niedziela, 18 lutego 2018

W erpegie jest co wygrać

Wielokrotnie spotkałem się ze zdaniem, że "gracz nie ma nic do wygrania na sesji RPG". Frazesy o tym, iż sesja RPG nie polega na wygrywaniu czy przegrywaniu (albo "wszyscy wygrywają, bo fabuła"), a na przeżywaniu historii, dramy. To nie do końca słuszne argumenty. 

Jednak zamiast tłumaczyć rozwlekle o teorii gier, o tym co składa się na sesję RPG, co jest sukcesem/porażką in-game oraz o innych zbyt trudnych teoretycznych rozważaniach, wytłumaczę przykład z ostatniej sesji w Burning Wheel. Grałem młodym szermierzem Renardem, którego jeden z Beliefów (przekonanie, cel, dążenie) polegało na wygraniu turnieju szermierczego.

środa, 14 lutego 2018

Mansfeld Prowadzi #10: Monster of the Week

Po pięciu sesjach prowadzenia minikampanii (planowo 5-8 sesji) w Monster of the Week mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony nie żałuję podjęcia się wyzwania prowadzenia tej gry: zarówno realia współczesne (z potworami) są mi obce jako osobie prowadzącej sesje, jak i formuła jednostrzałowych śledztw/tajemnic do rozwikłania (potworów do pokonania) też rzadko jest przeze mnie stosowana. Z drugiej strony nigdy nie wrócę do MotW jako prowadzący. Dlaczego?

Wersja TL;DR: Nie czuję się dobrze z prowadzeniem scenariusza jeden po drugim, poczuciem "muszę zrobić uprzednio sesję, aby w ogóle wspólnie się się bawić, i aby teoretycznie Mystery miało ręce i nogi".

Natomiast niżej notka, jeśli wersja "TL;DR" zaintrygowała Ciebie, czytelniku:

sobota, 10 lutego 2018

Nie kontroluję przygód

Gdy prowadzę sesje, nie kontroluję przygód. Gram w nie - tak jak pozostali jej uczestnicy, po prostu pełnię wtedy funkcję prowadzącego sesji (i oczywiście wprowadzam przygodę do wspólnej fikcji). Gram i prowadzę po to, aby zobaczyć co się stanie w wyniku wypadkowej decyzji i rozstrzygnięć ze strony wszystkich uczestników.

Nie wiem skąd się wzięło to, że rzekomo MG powinien "kontrolować przygodę". To znaczy co robić?

Nie zapominać o przygotowanych uprzednio scenkach i rozwiązaniach, pilnować w miarę równego podziału czasu i uwagi (spotlight) na uczestników, przedstawiać przyczynowo-skutkowe konsekwencje działań postaci (lub ich braku)?

Czy jednak chodzi o: railroading, trzymanie graczy w ryzach, ograniczanie możliwości interakcji gracza na fikcję, pilnowanie tego aby "głupi rzut nie zepsuł przygody" (albo nie zabił postaci gracza), dbanie o brak zdjęcia epickiego bossa na jednego hita, a dalej - wręcz oszukiwanie na rzutach kośćmi?

czwartek, 1 lutego 2018

Przegląd Twierdzy Powszechnej - 1/2018

Początek roku 2018 okazał się dla mnie bardzo owocny erpegowo. Jedenaście sesji - znacznie więcej niż w ubiegłym grudniu - w tym dwie regularne kampanie oraz zaliczony jeden warszawski konwent. Dużo. Na tapecie Blades in the Dark, Monster of the Week (prowadzę!), a także konwentowe The Quiet Year i (ku zaskoczeniu) początek kampanii w Burning Wheel. Mogę to wreszcie napisać: udało mi się wrócić do regularnego grania jako gracz, a nie prowadzący sesię. Co najmniej dwie sesje w tygodniu to jednak sporo...

Miałem za to napisać, iż zapowiada się rok w którym to nie jestem za bardzo zainteresowany poznawaniem nowych erpegów (jedynie powrotem do kilku już sprawdzonych, ewentualnie dalszym ciągiem "nadrabiania erpegowych zaległości" - one rosną!). Ale jednak jest szansa, że będzie inaczej. Zainteresowałem się grą Ironsworn, którą niedawno zrecenzował Ifryt. Nie wiem czy w ogóle poprowadzę, ale zawsze jakaś nowość jest pod ręką.