Gdy prowadzę sesje, nie kontroluję przygód. Gram w nie - tak jak pozostali jej uczestnicy, po prostu pełnię wtedy funkcję prowadzącego sesji (i oczywiście wprowadzam przygodę do wspólnej fikcji). Gram i prowadzę po to, aby zobaczyć co się stanie w wyniku wypadkowej decyzji i rozstrzygnięć ze strony wszystkich uczestników.
Nie wiem skąd się wzięło to, że rzekomo MG powinien "kontrolować przygodę". To znaczy co robić?
Nie zapominać o przygotowanych uprzednio scenkach i rozwiązaniach, pilnować w miarę równego podziału czasu i uwagi (spotlight) na uczestników, przedstawiać przyczynowo-skutkowe konsekwencje działań postaci (lub ich braku)?
Czy jednak chodzi o: railroading, trzymanie graczy w ryzach, ograniczanie możliwości interakcji gracza na fikcję, pilnowanie tego aby "głupi rzut nie zepsuł przygody" (albo nie zabił postaci gracza), dbanie o brak zdjęcia epickiego bossa na jednego hita, a dalej - wręcz oszukiwanie na rzutach kośćmi?
Czytając rozmaite dyskusje w internecie, odnoszę wrażenie, że chodzi jednak o to drugie...
Nie wiem co widzą co po niektórzy w "kontrolowaniu przygód", lecz kiedy za każdym razem słyszę (bądź odczytuję) to stwierdzenie, zapala mi się czerwona lampka w głowie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.