czwartek, 2 kwietnia 2015

Pierwszy kwartał grania '15

Pierwszy kwartał 2015 roku był pełen grania w kilka erpegowych kampanii, a także kilka partyjek w planszówki (a nawet raz zagrałem w jakiś bitewniak). Miałem okazję grać jedynie w jedną erpegową nowość (D&D 5th), do pewnego stopnia te trzy miesiące są moim "powrotem do gier sprzed paru lat" (Mage: the Ascension, regularna gra w Wolsunga). Gdyby sesje w Wolsunga nie kolidowały z sobotnimi spotkaniami z planszówkami w okolicy gdzie mieszkam, to byłoby naprawdę fajnie z moim graniem w gry stołowe.


Roll Playing Games


Od 1 stycznia do 31 marca roku 2015, rozegrałem 37 sesji, spośród których poprowadziłem osiem. Grałem w sześć erpegów (Afterbomb: Madness, Dungeon World, Dungeons & Dragons 5th, Mage: the Ascension, Pathfinder RPG, Wolsung 1.5). Te pięć poprowadzonych sesji to ostatnia sesja w Afterbombie, jednostrzał wolsungowy na ZjAvie 6 oraz kampania w Wolsunga.

Nie wiem jak przez cały luty (i początek marca) udawało mi się uczestniczyć aż w pięciu kampaniach tygodniowo. Wiedziałem że gram w co najmniej "jedną za dużo". Miałem ambiwalentne  - czyli także poczucie ulgi - odczucia po TPK jakie wydarzyło się na czwartej sesji w D&D 5th (skonwertowana kampania Rise of the Runelords), kiedy to Cleric, Druid & Ranger wyczerpani z czarów, chciwi na zniszczenie złego "generatora wynaturzeń" odpadli po zbyt trudnej walce z trzema wynaturzeniami (prowadzącemu pomyliły się mnożniki trudności encountera, iż za trzech przeciwników jest to x2, a nie x1.5). Te radosne tygodnie minęły, obecnie nie mam poczucia jakiejś straty po redukcji kampanii z pięciu na trzy (kampania w DW także odpadła); żadnego "syndromu odstawienia erpegów". Granie regularnie trzech sesji tygodniowo to i tak naprawdę dużo.

Ogólnie z tymi pięcioma kampaniami to była dziwna sytuacja: najpierw zaryzykowałem czwartą z kolei (D&D 5th) na podstawie zapowiedzi w rekrutacji iż nie będzie ona trwać nie więcej niż 4-8 sesji. W tym samym tygodniu otrzymałem niepowtarzalną okazję aby zagrać w Maga: Wstąpienie. Byłem gotów nawet zrezygnować z piątoedycyjnych dedeków, gdybym mi brakowało terminów do pozostałych sesji...

Z drugiej strony, z powodu świąt wielkanocnych, terminy ostatnich sesji w Pathfindera i Maga przeniosły się do dwóch ostatnich dni marca (zamiast odpowiednio 1 i 5 kwietnia). Stąd aż 37 sesji w trzy miesiące. Dla kwietnia nie przewiduję więcej niż dziesięciu sesji i to zakładając 100% zrealizowanych szacowanych terminów.

Wychodzi na to, iż mój prywatny ranking erpegowego członka rozegranych erpegów zostanie "zniszczony" przez wciąż kontynuowaną długą kampanię w Pathfindera. Może także okazać się, że w Maga zagramy dużo więcej niż kilkanaście sesji...

Board (Playing) Games


Tydzień po ZjAvie 6 byłem na minikonwencie planszówkowym w Józefosławiu. Tam oprócz poznania kolejnego planszówkowego tytułu (Takenoko), miałem okazję zagrać po raz pierwszy od... końca gimnazjum (jeśli nie liczyć skirmishówki X-Winga) w figurkowego bitewniaka. Tym tytułem był Bolt Action, czyli bitewniak osadzony w drugiej wojnie światowej. Podczas partyjki prawie udało mi się wygrać na doświadczonego gracza - a na pewno lepiej poradziłem sobie od poprzedniego nowicjusza grającego Niemcami. Prawie, miałbym realne szanse wygrać gdyby mój Pzkpfw IV Ausf. H zdał test na Morale (rzuciłem 9 na 2k6, dla tego testu musiałem rzucić 8 lub mniej). 

Szkoda, że nie wziąłem ze sobą aparatu na tamten konwencik. Miałbym co wrzucić do tej notki blogowej.

Tytuły planszówkowe (w tym gry tradycyjne) w jakie zagrałem w tym kwartale: Chińczyk, Osadnicy z Catanu, Robinson Crusoe, Szachy, Takenoko, Wiedźmin: Gra Przygodowa. Każda z tych gier tylko po jednej partyjce.

Plany na drugi kwartał roku 2015:
  • Kontynuować (czyli dokończyć) prowadzoną kampanię w Wolsunga [obecnie 6 sesji]. Jesli uda nam się grać co tydzień (a nie tymczasowo co dwa tygodnie), raczej spodziewam się zakończenia w kwietniu, ewentualnie w pierwszej połowie maja. Raczej nie mam chęci na ciągnięcie rozgrywki na przynajmniej piętnaście sesji. Średnio mi się w niej uczestniczy jako MG.
  • Kontynuować kampanię w Pathfindera. Posiadłość elfiego alchemika Ilmari'ego sama się nie zbuduje. Armia organizowana przez pozostałych członków drużyny także sama się nie zbierze, twierdza szlamowych orków sama nie zostanie zdobyta.
  • Nie mam żadnych oczekiwań co do kampanii w Maga: Wstąpienie, w której gram niemieckim "chciałby być lekarzem" Euthanatosem, gdzieś na irlandzkiej prowincji. To i tak już dziewięć sesji, właściwie to teraz bawię się w kolekcjonowanie Sfer i podkręcanie Atrybutów po tym, jak uzupełniłem sobie nowe zdolności (i poprawiłem już posiadane) w trakcie rozgrywki.
  • Po Wolsungu najprawdopodobniej chciałbym poprowadzić Dogs in the Vineyard na kilka sesji, a później Lamentations of the Flame Princess. W sumie, już nafazowałem się na to drugie; mam pomysł na sandbox polegajacy na odkrywaniu i eksploracji wnętrza dużej wyspy, po tym jak założono na niej pierwszą kolonię.
  • Mam nadzieję stawić się przynajmniej 2-3 krotnie (do końca czerwca) na codwutygodniowe spotkania planszówkowe w Józefosławiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.