wtorek, 25 czerwca 2013

Dlaczego nie gram w RPG

W dniu w którym opublikowałem tę notkę, mija 64 dzień odkąd nie gram w RPG. Niebawem rozpocznie się trzeci miesiąc w którym nie uważam się za erpegowca - kogoś, kto rozwija swoje hobby, czyli stara się uczestniczyć na sesjach RPG. Zrezygnowałem z erpegów z różnych powodów. Kiedyś napisałbym notkę negatywną (copyright by Kbender) zawierającą wiadro pełne pomyj, dlaczego to erpegie jest złe, a erpegowcy jeszcze gorszy. Tym razem postanowiłem użyć trochę innych argumentów. Sprawa nie wygląda tak czarno, aczkolwiek jestem zdania, że sposób grania w RPG jaki praktykuje większość erpegowców odegrał ważną rolę w decyzji jaką podjąłem. Pięć powodów, dla których nie gram w RPG. Długi tekst.

1) Zacznijmy od pozytywów, czyli RPG to fragmencik tabletop games

Przede wszystkim, odstawienie RPG i zaangażowanie się w planszówki uświadomiło mnie, jak bardzo zawężałem swoje gamingowe horyzonty, skupiając się głównie na erpegach, jeśli chodzi o tzw. "gry bez prądu" (tabletop games). Ujmę to pozytywniej - pod katem struktury gry, reguł gry i innych rozwiązań, moje głębsze zaangażowanie w board games było uświadomieniem sobie szerszych możliwości jeśli chodzi o sposoby grania. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, jak bardzo RPG jest ubogie (pomijając indie RPG) pod kątem schematów struktury rozgrywki.

Czułem się tak, jakbym przeskoczył postawiony przez siebie erpegowy płot i zobaczył, że jest tyle gier, w które można pograć. Erpegie to nie wszystko. Co będę odczuwać, jeśli mocno zaangażuje się także w karcianki turniejowe, bitewniaki, albo nawet i prawdziwe wargames? Mam nadzieję, że w 2014 roku znowu nie zapomnę o Grenadierze w Warszawie...

2) RPG daje mniej zabawy

Nie muszę wspominać o tym, że samo przygotowanie sesji RPG zajmuje więcej czasu niż choćby rozkładanie planszy, kart i żetonów. Przede wszystkim uważam, że RPG nie dostarcza mi dostatecznej porcji immersji w rozgrywkę, w porównaniu do wielu innych gier tradycyjnych. Co mocniej wpływa na zmysły - widok rozstawionej planszy/kart, czy opisywanie otoczenia i sytuacji przez jednego uczestnika, przy zaledwie kostkach i kartach postaci? Nie bez powodu erpegowcy muszą nadrabiać zdolnościami oratorskimi, aktorskimi oraz literackimi ten "deficyt" wpływający na immersję. Piszę tu o immersji w grze, a nie o immersji w fikcję.

Nawet mierna rozgrywka w planszówkę zapewnia mi jakąkolwiek ilość funu, natomiast mierna sesja RPG powoduje u mnie poczucie straconego czasu. Zauważyłem, że akcja rozgrywki w RPG przebiega dość wolno, mniej się dzieje w rozgrywce. Nie chodzi tu nawet o ilość konfrontacji, co po prostu tempo wykonywanych działań. Każde działanie przeprowadza się w narracji w bardzo wolnym tempie (niezależnie od tego ile jest odgrywania scenek), kiedy to w jednej scenie dojdzie co najwyżej do paru zmian w świecie przedstawionym. Pojedyncza scena w RPG (odpowiednik tury/rundy/kolejki w planszówkach) trwa średnio od 30 do 75 minut. Nawet w Twilight Imperium równie długie tury są ciekawsze.

Poza tym, najczęściej sesja RPG potrzebuje wielu minut, aby rozkręcić się i dostarczać spore ilości zabawy. Pozostałe tabletop games potrafią przywalić wrażeniami już w pierwszej turze i nie spuścić z tonu do samego końca. W przypadku sesji RPG, startowe mocne przyłożenie może nie wystarczyć; dłuższa rozgrywka (4 i więcej godzin) może znacząco się przeciągnąć, zacznie nużyć uczestników. Wszyscy uczestnicy sesji RPG (albo po prostu MG-orator, zależnie od preferencji erpegowych) muszą napocić się, aby koniec rozgrywki wypadł efektownie. Wyzwaniem jest utrzymać równy poziom sesji RPG od początku do jej końca.

Moim skromnym zdaniem:
 - Aby board games było nudne, musi nastąpić zbieg niefortunnych okoliczności: kiepscy gracze, kiepska atmosfera, seryjny brak odważnych bądź ciekawych ruchów, seria dłużyzn i przerw w grze.
  - Aby RPG było nudne, wystarczy którekolwiek z powyższych.

Wolę grać w gry, w których radość z rozgrywki nie jest upragnionym sukcesem, tylko normą. Nawiązując do tekstu "RPG nie istnieje?", mógłbym dodać, że po prostu RPG nie dostarcza mi tyle, co może mi dostarczyć każda dowolna inna forma spędzania czasu.

3) RPG to za dużo człowieka prywatnego w grze

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że RPG to forma rozgrywki która sprowadza wszelkie ludzkie oczekiwania, ambicje, kompleksy i inne brudy do skrajności. Eskaluje towarzysko uczestników, przenosi grę do prywatnej percepcji świata u graczy. Najzwyczajniej dostrzegam, że te same towarzystwo namiętnie grające w coś innego, na sesji RPG okazuje się mocno poróżnione. Róznice pomiędzy tym, czy ktoś woli storytell, a kto inny powergaming, nagle okazują się sporymi murami (nie) do przejścia. Do tego dochodzi podświadome personalizowanie swojego poletka w grze (postać gracza) i wrzątek gotowy. Tak jakby erpegowcy mocno spinali się na sesjach RPG, kiedy to godzinę przed sesją byli w pełni wyluzowani. Tak jakby "RPG is a serious business".

Uważam, że na sesji RPG zdecydowanie częściej dochodzi do ujawnienia się negatywnych cech osoby, aniżeli w innych grach tradycyjnych. Podobno definicja "poważnej ambitnej sesji RPG" określa rozgrywkę, do której angażuje się całe wnętrze psychiczne uczestników. Doświadczyłem tego na sobie, kiedy byłem postawiony psychicznie w skrajnych warunkach, poprzez próby wywołania na mnie nieprzyjemnego wrażenia. To była ta magiczna "immersja w RPG", czyli zrywanie róznicy pomiędzy graczem a jego fikcją poprzez wszelkie sztuczki mające mocno wpłynąć na gracza, a nie (tylko) na jego postać. 

W planszówkach tego problemu nie mam, mimo czasem intensywnego angażowania się w rozgrywkę. Męczy mnie to, że w polskim RPG to gracz ma być w pełni zanurzony we fikcji, a nie jego postać. Jeśli w cokolwiek gram (gra video, gra tradycyjna), to siedzę po to, aby w konkretny sposób bawić się i zajmować się fikcją, a nie mieszać ją z rzeczywistością. To co jest w grze ma nie wychodzić poza grę. Stawiam wyraźną granicę pomiędzy swoją osobą prywatną a swoim graniem. Jedynie na sesjach RPG to stawianie granicy przeze mnie było poddawane próbie.

Niestety, RPG "głównego nurtu" zabija różnicę pomiędzy przedstawioną fikcją a rzeczywistością odczuwaną przez uczestników. Sprowadza gracza i jego fikcję pod jeden mianownik. Jednocześnie erpegowcy podkreślają, że "RPG to spotkanie towarzyskie". Tyle że każda forma spędzania czasu z drugim człowiekiem jest spotkaniem towarzyskim. Jeśli ktoś mi powie "gra się dla towarzystwa", to mu odpowiem "z tym samym towarzystwem można zagrać w różne gry". Nie zamierzam angażować swoich doświadczeń z przeszłości ani swoich wad, aby odpowiednio "poprawnie" uczestniczyć podczas rozgrywki. Gry fabularne, nie tędy droga.

4) RPG jako forma zabawy bez ram ją okalających

Męczy mnie to, że wielu erpegowców nie potrafi zrozumieć, że ktoś lubi grać w grę na sesji RPG. Męczy mnie wyjaśnianie, że jest to wykonalne. Grać strukturą, zasadami i regułami gry, starając się wycisnąć z gry to, co proponuje uczestnikom. W Polsce (i zapewne ogólnie w mainstreamie) utarło się, że gry fabularne nie są grami ze swoją treścią i konkretną przygotowana strukturą, ale tym, co prowadzący grę poodgrywa z resztą uczestników. Że RPG to odgrywanie, a nie granie. Że wielu polskich erpegowców nie potrafi sobie wyobrazić tego, że można tworzyć i kształtować fabułę także stosując mechanikę gry.

Albo powiem wprost - grając z innymi w planszówki nie spieram się z nimi o to, że używa się zasad gry, którą się wybrało do wspólnej zabawy. Planszówkowicze po prostu grają zasadami i dobrze się bawią. Jeśli gra nie odpowiada, wybierają inną. Gramy w grę, która odpowiada nam zarówno pod względem tematyki, jak i sposobu grania nią. To takie proste. 

Bagaż pod tytułem "literatura mówiona kontra reguły" nie istnieje poza światem RPG (adaptacja erpegowego folkloru "storytelling kontra mechanika"). Polscy erpegowcy wolą pod pretekstem "otwartości zabawy i kreatywności" wymyślać swoją literaturę zastępować nią zasady gry. Wolą do jednego erpega dokładać całe multum klisz, dość regularnie odrzucając reguły wybranych przez siebie gier. 

Poza tym, irytuje mnie pewna tendencja do uniwersalizacji RPG - tak jakby RPG było tylko jedną grą, a tzw. "system RPG" (podręcznik do gry) był tylko kolejną kliszą, nałożoną na sposób turlania kośćmi. Tak jakby w RPG trzeba było grać w konkretny sposób, a wybór gry jest bez znaczenia. To almanachy i artykuły mają mówić jak erpegować, a nie gry RPG. Systemy mainstreamowe RPG to tak naprawdę jedna i ta sama gra - w ich wszystkich gramy grupką postaci graczy przeżywających przygody i wydarzenia, w całości z góry przygotowane (albo zaimprowizowane) przez osobę prowadzącego grę, który może mieć wywalone na reguły w podręczniku. Warhammer, WoD, Neuroshima, Savage Worlds, D&D 3rd, Call of Cthulhu i wiele innych wydają się być tą samą grą wydana przez róznych wydawców, pod innymi okładkami i kliszami, innymi stosowanymi kośćmi do gry. Nic dziwnego, że popularne są tzw. "mechaniki uniwersalne", które wprost uczą, że zasady są tylko po to, aby nikt nie przyczepił się, że gracze nadal grają w RPG ("przecież turlamy kośćmi"), a rzeczywistej zabawy należy szukać w odgrywaniu scenek.

Tak jakby RPG miało być tylko jedno, takie same. Identyczne pod kątem sposobu grania, różnem pod kątem tego, co Wieszczunio Gry wymyśli, jak gracze odegrają scenki. To jest nudne.

Moim zdaniem, game/system does matter. W każdym innym tabletop games wybór gry ma znaczenie. Po co mam kopać się z RPG, skoro jest wiele innych gier do wyboru? Po co kłócić się z erpegowcami, kiedy reszta miłośników "gier stołowych" gra w to, co wypożyczy z Games Roomu bądź przyniesie z własnej kolekcji? Po co się wykłócać, skoro można grać?

5) RPG jest jak mrówków

Podczas szukania nowych drużyn, erpegowców do wspólnej gry, przez te kilka lat przeszkadzało mi jedno. To, że pod określeniem "erpegowiec" można było znaleźć tyle różnych gamingowo osobistości, że nie byłoby problemem znaleźć dwóch erpegowców, którzy twierdziliby, że ten obok nie jest erpegowcem. Innymi słowy, definicji RPG jest więcej niż grających, więc jeśli ktoś mi powie, że gra w gry fabularne, to nie mam pojęcia jak tak naprawdę gra. A potem okazuje się, że po pierwszej sesji zupełnie rozminąłem się z napotkaną drużyną, która oczywiście twierdzi, że RPG jest tylko takie, w jakie gra od dziecka. 

Wśród planszówkowiczów również znajdą się ludzie o zupełnie różnym podejściu do planszówkowania. Tyle że z jakiegoś powodu nie jest to aż tak widoczne jak w przypadku środowisk erpegowych. Z jednymi ludźmi gra się w eurogry, z innymi w amerithrashe, inni wolą hybrydy tychże, a jeszcze inni preferują gry familijne albo planszowe odpowiedniki gier wojennych. Problem tej różnorodności rozwiązywany jest już na etapie wybrania wspólnej gry. Albo konsensus (częściej wybierane rozwiązanie), albo rozejście się i dołączenie do innych grupek grających.

W poprzedniej części tekstu napisałem o tendencji do ujednolicania gier fabularnych. Połączcie to z eskalacja towarzyską podczas sesji RPG oraz prywatnymi jedynie słusznymi poglądami na RPG u erpegowca. Co nam wychodzi? Potężne "rozcieńczenie" społeczne środowiska erpegowców, będącego w praktyce zbiorem indywiduum z własną jedynie słuszną wizją RPG. Ponieważ gra RPG to osoba erpegowca, dyskusje o definicjach RPG ocierają się o atak na tożsamość erpegowca. Bo wspólna zabawa i dobranie odpowiedniej gry jest mniej ważne od podkreślania, jak się erpeguje i ewentualnie dlaczego erpegie drugiego człowieka nie jest (pełnoprawnym) erpegiem. Bo przecież RPG jest oczywiste i tylko jedno, bo mojsze. 

Bo sesja RPG musi być poważna, więc musi angażować wnętrze prywatne człowieka, a nie tylko i wyłącznie wspólnie tworzoną fikcję. Bo sesję RPG gracz musi CZUĆ, a nie grać - ma odgrywać i wczuć się w postać, a nie grać. RPG to nie tylko hobby, RPG to życiowa pasja i to dosłownie rozumiana. To nie tylko kolekcjonerstwo gier i częste granie, blogowanie, pisanie recenzji, aktywność w środowisku graczy - RPG to styl życia. Styl ponad treścią. 

Mam dosyć tej spiny.

Kilka słów na koniec

W zasadzie to definitywnie nie porzuciłem RPG. Tak naprawdę przestałem aktywnie szukać sesji RPG, osób, drużyn do grania. Niemniej jeśli znajdę/dostanę odpowiadającą mi propozycję, co najmniej zastanowię się nad zagraniem. Jednak będę grać w konkretną grę, a nie w "powszechnie rozumiane RPG". Będę wybredny, nie zamierzam dalej odbijać się od erpegowców dla idei trwania w hobby.

Te wszystkie powody mógłbym ująć we dwóch zdaniach: "Nie gram w RPG, ponieważ oferują mniej możliwości, mniej funu niż pozostałe tabletop games, do tego ciężko znaleźć dobre towarzystwo do erpegów. Sytuacji nie ułatwia fakt, iż nie wiadomo w sumie, czym jest RPG, stąd wynikają problemy z dogadaniem się z erpegowcami". Jeśli spojrzeć na te wszystkie moje argumenty, obecnie RPG wydają mi się najmniej atrakcyjnym rodzajem gry tradycyjnej. Może się mylę, ale jak na razie idea "gry zawierającej multum odniesień do innych gier/zabaw, będącej wszystkim tym co erpegowiec sobie wymarzy" jest słabo realizowana w polskim środowisku RPG.

von Mansfeld

photo credit: by spablab, CC BY 2.0

32 komentarze:

  1. mam takie małe deja vu, jakbym czytał Zigzaka sprzed kilku tygodni... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj gier zespołowych, takich jak piłka nożna, koszykówka, siatkówka - serio:
    - łatwo znaleźć drużynę
    - zasady są dość proste i zrozumiałe, nie ma problemu z interpretacją
    - rozgrywka jest dynamiczna, sporo się dzieje (jak długo masz siłę)
    - bardzo łatwo odreagować powstającą frustrację - łatwiej niż wpisem na blogu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś grałem.
      Poza tym:
      - Jakoś nie mam dużych problemów zagrać kimś w planszówki, od jakiegoś zasu udaje mi się regularnie grać w czwartki i piątki.
      - Zasady nie muszą być proste, abym je zrozumiał i mógł nimi grać.
      - W tekście chodzi mi raczej o "treść rozgrywki/minutę". Nie oznacza to, że ruchy muszą być jak najszybsze, tylko raczej o to, że kolejne konstruktywne etapy rozgrywki nie rozciągały się na wiele godzin, jak to bywa na sesjach RPG.
      - Planszówki mnie nie frustrują, nawet w skrajnych szczególnych przypadkach czynią to o jakiś rząd wielkości mniej niż zwyczajne słabe sesje RPG. A nawet jeśli by się pojawiła frustracja, to nie wychodzi poza grę.

      Cenne rady, ale je znam.

      Usuń
  3. Ktoś Cię w tych erpegach mocno skrzywdził :) Albo po prostu miałeś pecha. Często starsi gracze mają luźniejsze podejście do rpg (starsi tzn w okolicy 30 a nie 20 lat)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, przede wszystkim grałem z tymi starszymi, co prawda w większości mniej starsi niż o 10 lat ode mnie, ale jednak. Byłbym skłonny stwierdzić, że im młodsi gracze, tym jakoś lepiej dogadywałem się z nimi na sesji RPG. ;-) Albo przynajmniej nie było tyle smrodu o cokolwiek.

      Może miałem pecha. Może te ~150 współgraczy na sesjach RPG to jak nic. :-)

      Usuń
    2. coś w tej różnicy wieku jest, kiedy umawiam się na sesję, zawsze pytam, jaka jest grupa wiekowa graczy i kiedy słyszę, że poniżej 26 lat, to odmawiam, jako pryk (>30) wolę kisić się z innymi staruchami :)

      Usuń
  4. Czytam i zazdroszcze autorowi mlodosci i latwosci oraz stanowczosci w wydawaniu sadow. Niestety mam ze problem lezy nie tyle w grach, co personach. Skad ten wniosek? Z doswiadczen, a te mam w obu srodowiskach i z moich obserwacji wynika, ze oba potrafia byc trudne i nieprzystepne. Grajacy w planszowki nie wyklucaja się? Ha! Ile razy przy stole macha się instrukcjami i z wytrwaloscia godna prawnikow intepretuje poszczegolne slowa danej zasady. Nie przekladaja zycia prywatnego na plansze? A bo to raz wybuchaja klutnie o to, kto kogo pojechal i z jakich to "poza planszowych" pobudek. Niestety wszedzie tam gdzie spotykaja się grupy ludzi by ze soba rywalizowac takie sytuacje beda się powtarzac. Szczegolnie jeśli w takich grupach beda pojawiac się roznej masci frustraci.

    Z drugiej strony - naprawdę jest tak zle z rpgowcami? Naprawdę ludzie tak mocno angazuja się w gre na emocjach, odrzucaja granie dla zabawy? Az mi się nie chce wierzyc. Po prawdzie to troche nawet zazdroszcze takich graczy, ktorzy tak gleboko wchodza w gre. Moja ekipa trzeba nielicho potrzasnac zeby w ogole wzieli się za odgrywanie czegos wiecej niz zbereznych zartownisiow.

    Co wynika z tej mojej niewiary i wprost przeciwnego podejscia do planszowek? Najwyrazniej to, ze prawda lezy gdzies po srodku, a ludzie sa rozni i wszystko zalezy od tego kogo się w zyciu spotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do machania instrukcjami - nie raz spotkałem sie z sytuacją, w której podczas grania w planszówkę trzeba było zaglądac do instrukcji. Rzecz w tym, że jednak planszówkowcy z którymi gram przechodzą z tym na porządek dzienny, podczas gdy erpegowcy - część z nich miała awersję do stosowania instrukcji/podręcznika w trakcie gry.

      Obrazowo: Planszówkowcy klócą się o interpretację reguły w instrukcji. Erpegowcy kłócą się o to, czy w ogóle sprawdzać regułę w podręczniku, bo podobno to ma zepsuć klimat.

      Z dwojga złego, wolę kłócić się o to pierwsze.

      Usuń
    2. Ha, a ja zawsze miałem wrażenie, że jeśli zasady pozwalają na sprzeczną interpretację lub wymagają sprawdzania co kilkanaście minut to albo mamy do czynienia z osobą, która stara się nagiąć mechanikę, albo ze źle napisaną instrukcją. Niezależnie czy to planszówka czy RPG.

      Co do niechęci sprawdzania zasad na sesji - to zależy od podręcznika. RPGowe są przeważnie większe niż do planszówek. Jeśli nie mają dobrego indeksu to amba - fatima. W RPGach też częściej niż w planszówkach zakłada się grę zespołową - stąd mniejsza u mnie potrzeba sprawdzania zasad i weryfikowania, "kto wygrał".

      Usuń
  5. Musimy kiedyś zagrać wspólnie sesję. Myślę, że uda mi się obalić to co pisałeś o erpegowcach. Z wieloma punktami się z Tobą zgadzam, więc w kościach czuję, że mogłoby Ci się podobać na mojej sesji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię czasem pograć w planszówki, karcianki czy coś z figurkami. Jeśli nie widziałeś kłótni na turnieju battla, albo podczas interpretacji działania kart w magicu, to prawdziwej kłótni nie widziałeś :) Hint - tamci gracze wyłożyli dużo siana, żeby wygrywać - im zależy na sukcesie. Jeśli trafiasz na typa który wyłożył kupę kasy za to, że ktoś pomaluję mu armię nie dlatego, że fajnie mieć ładna armię, a dlatego, że za malowanie są punkty na turniejach, to wiedz że będzie spinał się o byle szit. On musi wygrać i nie po to przejechał 400km, żeby stoczyć "przyjacielski pojedynek".

    Ale widzisz - rzecz gustu - dla mnie planszówka będzie zawsze mniej atrakcyjnym rodzajem zabawy - jasne, fajnym i przyjemnym, ale gdzie mu do RPGa startować :) Nie będę wspominał latami partii w Dominiona, a sesję RPG owszem. Nie chciałoby mi się pisać o planszówkach, ba nawet czytać o nich nie chcę.
    Bo planszówki nie dają mi satysfakcji - pomalowanie świetnej figurki - owszem. Ale największą satysfakcję daje mi zrobienie sesji, która wychodzi naprawdę fajnie i widzę, że zarówno gracze jak i ja dobrze się bawimy. I dlatego tak lubię to hobby.
    De gustibum. Jak nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozgrywki turniejowe to co innego. Piszę o towarzyskich.

      Myślę, że jeśli gra się w długą planszówkę i to nie jakoś często (Twilight Imperium, Eclipse, Battlestar Galactica, Arkham Horror i inne pozycje od 2,5 godzin dłuższe), to również można wspominać je - jeśli nie latami, to chociaż miesiącami. De gustibum.

      Planszówek jest jak mrówków, jeśli chodzi o same wydania gier. Ciężko oceniać jedną miarą fillery po 30-60 minut, euro po 45-120, ameritrashe 3+ godzinne i tak dalej. Co do tych pierwszych, zgodzę się, raczej się ich nie wspomina. ;-)

      Usuń
    2. @Drachu
      Point taken

      @LvM
      Grałem z wieloma ludźmi. Bardzo lubię zasady i mechanikę. Sparzyłem się kilka razy, ale dobry wspomnień mam n razy więcej. Czytając Twoje wypowiedzi jestem przekonany, że problem jest w Tobie, nie we Wszechświecie.

      Usuń
    3. i +1 dla trikiego.

      Usuń
    4. @Gniewomir Trocki
      Może po prostu jestem zmęczony dalszym średnio skutecznym szukaniem drużyn (z których i tak odejdę po 2+k6 sesjach), zmęczony określoną mentalnością wdrażaną do "typowych" erpegów?

      Rozważałem odejście od erpegów już jesienią 2012 roku, kiedy byłem święcie przekonany, że "nie zagram w kampanię trwającą więcej niż 8 sesji". To wszystko toczyło się po równi pochyłej, tylko granie na Gry Fabularne Online zmniejszyło nachylenie. Po tym, jak ostatecznie chocby trzech graczy nie dawało rady przyjść na pierwszą sesję Afterbomby, zrezygnowałem z RPG i dociągnąłem ostatnie inne sesje do końca.

      Może potrzebuję odpoczynku, albo powiewu świeżości? Albo odzyskania wiary w erpegowców, napotkania nowych, którzy przy okazji będą w miarę sensowni. Jakoś ponad dwa miesiące siedzę wśród planszówkowców i jak do tej pory, problemów ze mną nie mają. Nie robię pewnych "flejmogennych" rzeczy, może o to chodzi?

      Albo po prostu kiedy ma się zgoła inne preferencje gamingowe, drugi palnszówkowiec nie docina, że jego styl jest lepszy?

      Usuń
    5. Planszówkowcy docinają o to, że grasz mało optymalnie, albo, że używasz innej strategii niż ogólnie przyjęta. Docinają też, jeśli grasz mocno defensywnie, przez co np gra się przedłuża i staje się dla osoby lubiącę bardziej ofensywny i dynamiczny styl nużąca.

      Zdarzają się też planszówkowicze casuale, którzy nie uznają grania silnie kompetetywnego, którzy wkurzą się, jeśli zobaczą, że z każdym ruchem zdobywasz przewagę, bo oni nie przykładają takiej uwagi do gry. I w drugą stronę, gdy ty masz czasem ochotę zagrać bardziej dla odprężenia, trafia się koleś, który nie uznaje takiego czegoś.

      Usuń
    6. No dobrze, tylko nie robią flejmów na konwentach/w internecie/gdziekolwiek o to, że taki ktoś gra źle i nie powinien tak planszówkować, bo to rzekomo nie jest już planszówka, tylko "coś pejoratywnego".

      Usuń
  7. Chciałbym podziękować za tyle komentarzy i to w miarę kulturalnej atmosferze. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak kończy się granie na goplay przez Skypowe protezy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. A jednak posłuchałeś rady, by przesiąść się na planszówki, bo będą ci lepiej pasować.
    Bardzo dobrze.
    I nie ma za co ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grałbym i w RPG, i w planszówki, gdyby nie powody jak we wpisie blogowym. W zasadzie, to już znalazłem wśród planszówkowców jedną osobę, z którą rozmawiałem coś o erpegach.

      Usuń
  10. Biedna ta osoba, pewnie znienawidzi RPG-i niedługo...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlaczego kasujesz moje komentarze? Wstydzisz się, że ktoś nie je i nie pije 420 razy dłużej niż ty nie grasz?

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałem ten tekst z dużym zainteresowaniem, gdyż powiedział mi wiele o osobie piszącego. Z jednej strony masz dużo racji, z innej - część argumentów jest po prostu śmieszna. Pewne jest, że wolisz planszówki i na siłę starasz się udowodnić, że nikt nie powinien mieć frajdy z rpg, a jeśli ma to się myli. Z pewnością prawdą jest to, co napisałeś w podsumowaniu - trudno znaleźć dobre towarzystwo do gry. Ty lubisz grać stricte wedle zasad i jakiekolwiek odstępstwo traktujesz jako minus, podczas gdy wiele osób nie trzyma się zasad, jeśli to pomaga im zwiększyć radość z rozrywki. Doskonałym pomysłem było w Twoim przypadku przerzucenie się na planszówki, gdzie wszystkie zasady są jasno określone i nic nie trzeba interpretować. Ja z tego powody grywam w szachy. W rpg szukam innego rodzaju rozrywki, w której sztywne trzymanie się zasad schodzi na dalszy plan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli podchodzę do gry, oczekuję między innymi grania w daną grę. Jeśli to już czyni mnie "niedopasowanym" do RPG, to coś chyba nie tak jest albo z tą formą rozrywki, albo podejściem niektórych ludzi do niej.

      Śmieszy mnie argument taki jak "w RPG nie ma sztywnego trzymania się zasad". Tak w ogóle, tylko erpegowcy potrafili wymyślić takie kuriozum jak "rulelawyering" będące rzekomo czymś negatywnym. Tylko erpegowcy mają pretensje za to, że ktoś lubi bawić się grą tak, jak została napisana/projektowana.

      Mógłbym przyznać ci trochę racji, ale mogę także przewrotnie zapytać: Może część erpegowców najzwyczajniej nie wie o tym, że tak naprawdę bawi ich co innego niż RPG, a te rzeczy znalazło jedynie/głównie w RPG? Może tym hobbystom chodzi o sama dramę, zabawę w odgrywanie scenek, gawędziarstwo, a RPG to forma, która przy okazji dostarcza namiastki tychże form zabawy? Nie trzeba nazywać sesją RPG spotkania towarzyskiego po ciemku przy świeczkach, w których to jedna osoba opowiada mrożącą krew w żyłach historię, a pozostałe coś tam wtrącają do narracji...

      Usuń
    2. Takie spotkanie można nazwać jak się chce - w uproszczeniu można to rozumieć pod hasłem RPG. Termin zrodził się, by odróżnić taką formę gry od gier planszowych. Ja jednak nie lubię, kiedy ktoś mówi mi jak mam spędzać wolny czas i że czegoś mi i moim znajomym nie wolno zrobić, choć wszystkim się to podoba, wszyscy mają z tego radochę i wszyscy zgodzili się na taką a nie inna formę rozrywki (wraz ze zmienionymi zasadami). Kwestią nomenklatury jest jak to nazwiesz.

      Wiesz - kiedyś pod pojęciem seksu rozumiano jedynie akt płciowy mający na celu prokreację, najlepiej w pozycji misjonarskiej, bo tak mówiły stworzone przez kogoś zasady. Szczęśliwie tak się składa, że w tej dziedzinie też ograniczeniem jest jedynie wyobraźnia. A to, czy chcesz to nazywać seksem, czy jakoś inaczej szczerze mówiąc niewiele mnie interesuje - jeśli mam ochotę robić to w trójkącie, to mi wolno. I nadal mogę to nazywać seksem.

      Grywam w planszówki, choć być może wolałbym grywać częściej. Podoba mi się, że są tam jasno określone zasady, których się trzymam, bo w tej formie rozrywki właśnie to mi się podoba. Na tej samej zasadzie podoba mi się w RPG, że nie muszę się trzymać tych zasad, żeby się dobrze bawić. Wystarczy, że umówię się ze znajomymi na konkretne zasady, nawet jeśli to nie będą te z kupionej w sklepie książki i mogę mieć przyjemność z gry. W RPG - jakkolwiek chciałbyś je nazwać. Grałem sztywno trzymając się zasad, grałem modyfikując je (choć zawsze jakieś zasady były). To drugie podoba mi się bardziej (podobnie jak znajomym, z którymi przeważnie grywam).

      Usuń
  13. Jeśli komuś znudziło się całkowicie RPG, albo chwilowo ale chciałby coś w tym klimacie to naturalnym wyborem wśród gier tradycyjnych są gry przygodowe jak np Descent, Legendy Andor, Wrath of Ashardalon/Castle Ravenloft czy Horror w Arkham. Ogólnie te gry to sam mogę spokojnie polecić, zwłaszcza Castle i Wrath, dla fanów DnD

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.