środa, 18 czerwca 2014

Nie mam pecha do Fiasco

Nie mam pecha do Fiasco. Po pięciu sesjach w jakich uczestniczyłem, zaledwie dwukrotnie moją postać spotkał negatywny Aftermath - i tylko raz było to coś rzeczywiście efektownego. I to tylko wtedy, kiedy miałem po równo kości czarnych i białych...

Luźna i krótka historia moich mało pechowych Aftermath we Fiasco.

Pierwsza rozgrywka w życiu, playset Dragonslayers. W pewnym momencie miotało moją postacią po walkach ze smokiem, pułapkami, - w narracji była prawie już nieżywa. Efekt? Trzy czarne i jedna biała kostka dały mi Black 10, czyli "Pretty good". Czyli Fiasco w grze, daleko od fiaska po grze.

Druga rozgrywka, playset Lucky Strike. Były przemyty, relacje z Francuzkami, ucieczki z obozu i tym podobne. Tym razem grałem pod kostki białe, miałem takich trzy oraz jedną czarną do kompletu. Efektem tego White 8, czyli "Nothing to crow about". Weź tu opisuj jak po wojnie zmieniasz hobby z kradziży błyskotek na kolekcjonowanie znaczków z Wieżą Eiffela.

Czwarta rozgrywka (wybaczcie niechronologiczność, zrobiłem to celowo), ponownie Dragonslayers. Grałem golemem który chciał zostać człowiekiem, zakochany w ludzkiej księżniczce. Efekt? Wszyscy na koniec mieli wartości po 2-4 (czarne albo białe), zaś mi z trzech czarnych i jednej białej kostki tafiło mi się Black 14 ("Awesome"). Wiecie, rocks fall, everyone dies, golem grabs a booty...

Tamte przypadki da się wyjaśnić graniem pod jeden kolor kostki, z zaledwie jedną kostką przeciwnego koloru od kogoś podczas Aktu Pierwszego. Jednak nawet przy posiadaniu dwóch czarnych i dwóch białych, zaledwie raz miałem rzeczywiście mocne fiasko:

Była to trzecia z kolei rozgrywka, playset Rockstar, mi trafił się meksykański diler narkotyków. Tutaj wypadło White 2 ("Merciless"), czyli zgrabnie opisałem jak został deportowany do Meksyku, tam trafił do kicia o podwyższonym rygorze, a później w ucieczce pomylił kierunki świata, w dżungli jaguary go napadły i ostatecznie stał się ciurą obozową w obozie partyzantów gdzieś w tropikach...

Lecz i ostatnia partyjka (z zeszłego tygodnia) również była przeze mnie grana pod równe proporcje kolorów. Efektem tego White 7 ("Weak"), czyli niemal ambiwalentnie w porównaniu do graczy, którym wyszło: Zero i W1. Wiecie, realia Dragonslayers, opisuj jak oficer ze śledczego w sprawie zabitego (jego brat zabił ojca trzeciej z kolei postaci, gdyż myślał że to smok w ludzkiej postaci), został wyrzucony z wojska za niekompetencję w śledztwie i krycie swojego brata, trafił do więzienia na kilka lat i ostatecznie do końca swych dni żył spokojnie jako rybak.

Pięć sesji to pewnie żadna próba, ale nawet granie pod najgorsze rezultaty w Aftermath mi nie zawsze wychodzi...

von Mansfeld

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.