środa, 4 września 2013

The Most Hejted - Bezgiercon a.k.a. Polcon 2013

Byłem na Polconie 2013. Piątek i sobota, bo i tak spodziewaem się tego że w czwartek będą kolejki liczone w k6 godzinach (jak okazało się, zmieniono rzut na 2k4+1 godzin), więc rano w piątek czekałem nieco ponad połowę godziny w kolejce po akredytację. Tylko dwa dni, bo w niedzielę same poklepywajki po plecach w programie, czyli jak to kumple dają sobie pierwsze miejsce w "mega-przestiżowych konkursie". No nic, moją opinię o Lans Macabre znacie, przejdę do bardziej konstruktywnych słów.

Na tym konwencie miałem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy najzwyczajniej odpowiadają mi duże konwenty. Czy dobrze czuję się na nich? Czy mam poczucie dobrze zmarnowanego czasu? No i najważniejsze - czy muszę organizować sobie punkty programu (sesje RPG, prelekcje, etc.), aby nie nudzić się na większych konwentach?

Nie interesowały mnie żadne Plebiscyty na Następcę Zajdla, Przed-Miesiączkowe Mistrzostwa czy rozdania nagrody imienia pewnego sławnego reżysera. Na Polcon 2013 przybyłem dla: spędzenia czasu na prelekcjach, sesjach RPG i przy planszówkach, wymienienia kilku słów z ludźmi znanymi w Internecie oraz znajomymi sprzed lat, skorzystaniu z niektórych ciekawszych atrakcji.

Zdarzyło mi się parę razy potrollować do prelegentów, mówiąc per "pan". Kurczę, niektórzy naprawdę poważnie podchodzą do tego, by zawsze mówić do nich per "ty"...

Wystawię dwie opinie o Polconie 2013. Z jednej strony, faktycznie dało się znaleźć nienudne punkty programu. Ogólnie wrażenia z konwentu mam pozytywne. Trochę te wrażenia podkoloryzowane tym, że każdego dnia udawało mi się zakręcić wokół przynajmniej jednej osoby i po prostu z nią chodzić na prelekcje/Subwaya z rozważaniami o Amberze DRPG (Pf+ pozdróffka dla Indoctrine i Skryby). Gdybym miał liczyć godzinami, to w sumie spędziłem jakieś 20 godzin na Polconie. Na pytania z poprzedniego akapitu odpowiadam twierdząco - tak, jestem w stanie spędzić przyjemnie czas na dużym konwencie, z pozycji szarego konwentowicza. W sumie, to mnie ominęły wszelkie brudy, problemy które m.in. wygenerowały fanpage Kolejkon 2013.

Parę poznanych fejmusów do kolekcji, kilku napotkanych na żywo znajomych z LoLa. Ba, na dwa punkty programu przybyłem choćby z tego powodu, ponieważ ów znajomi byli prelegentami.

Ale jest druga sprawa. Pod kątem czysto gamingowym, Polcon 2013 był dla mnie jedną wielką lipą. Stąd tytuł tej notki blogowej. Sesji RPG poza PMMem praktycznie brakowało, Games Room sprawiał słabe wrażenie, zresztą z moim beztalenciem do szukania okazji do zagrania w planszówkę wiele nie dało się zrobić. No i nie zaliczam do tego wątku zagranie w Dooma oraz Wolfensteina 3D na konsoli Jaguarze. W praktyce, prawie cały czas siedziałem w budynku głównym, Kocioł odwiedziłem raz, podobnie targi.

Poza tym, 70 złotych za pełną wejściówkę to jednak trochę dużo, czyż nie? Europejska cena za polską jakość. Niby byłem dwa dni, a jednak o sobotniego wieczoru rozważałem przyjście w niedzielę. 80 zł za piątek, sobotę i niedzielę, jeśli kupować jednodniowe akredytacje.

Mógłbym wyliczać, na których prelekcjach nie byłem, wolę to jednak ująć inaczej. Po pierwsze, zainteresowałem się Iron Kingdoms i zapewne przyjdę na warsztaty IK w Twierdzy Gier. Po drugie, prelekcja Piotra Skobla na temat munchkinów ostatecznie skłoniła mnie do tego, aby na ZjAvę przygotować swoją na temat powergamingu oraz munchkinizmu. Po trzecie, udało mi się zająć trzecie miejsce w konkursie wiedzy o RPG, obfitym w mnóstwo niepolskich staroci z lat 1975-1990. W sumie, to na prelekcjach spędziłem połowę mojego czasu konwentowego.

Mówi się o tym, jak to erpegie (w Polsce) umiera, a na Polconie były premiery czterech podręczników - Wolsung 1.5, Idee Fixe, Iron Space, Apocalypse World. Zaopatrzyłem się w pierwszy i ostatni tytuł. Odświeżonego Wolsunga niebawem przeanalizuję do końca i coś o nim na blogu napiszę. Natomiast do dziś zastanawiam się, na co dałem się złapać na AW - raczej wątpię, abym dał radę w to z kimś pograć.

Po Polconie odnalazłem w sobie chęć grania w RPG. W końcu zaopatrzyłem się w kości FUDGE, więc obaliłem swoją n-tą wymówkę do nieprowadzenia TSoYa. Chciałbym także przetestować Wolsunga 1.5 oraz zagrać choćby jedną sesję w Iron Kingdoms 2nd. Zawsze można zgłosić jakieś sesje na ZjAvę...

von Mansfeld

4 komentarze:

  1. "Przed-Miesiączkowe Mistrzostwa" - pijesz do czegoś konkretnego, czy tak palnąłeś, aby palnąć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częściowa analogia do napięcia przedmiesiączkowego, względem tej całej napinki organizatorów i fanbojów PMM, jaki to jest wspaniały i elitarny konkurs.

      Usuń
  2. To kwestia dostosowania do oczekiwań czytelniczych.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.