sobota, 2 lipca 2011

[KB#23] - Wyznanie casuala komputerowego

Pomysł taki prosty, a zarazem dopiero teraz wykorzystany.  23. edycja Karnawału Blogowego o wszystkim przed pierwszą sesją RPG. Tyle wpisów w Internecie o tym, jak się gra, ale mało o tym, jak zaczęło się grać w RPG.

W moim przypadku zbieranie się do pierwszej sesji RPG zajęło mi naprawdę sporo czasu; około 1,5 roku. Nie było w tym ani przełomu, ani niespodzianki, przez co przegapiłem chyba najlepszy moment na rozpoczynanie tego hobby, w którym pod kloszem szkoły i rodziców można było rozgrywać mało wykwintne sesje w wieku gimnazjalnym.


Sam termin "RPG" kojarzyłem już od końca edukacji w szkole podstawowej, kiedy gdzieś doczytałem, ze są "cRPG" i "papierowe RPG". Pierwsze informacje o tym drugim natrafiłem dość przypadkiem (szukając informacji o Icewind Dale 2 w Internecie) w roku 2006, kiedy to napotkałem na jakąś niszową stronę o trzeciej edycji D&D. Wcześniej nie miałem stałego ani solidnego kontaktu z fantastyką: ot, przeczytana trylogia "Władcy Pierścieni" oraz "Hobbit, czyli tam i z powrotem" kiedy miałem 13 lat, wcześniej przejrzane numery "starej" Fantastyki oraz Fenixa w biblioteczce w mieszkaniu dziadków. W gimnazjum widziałem, jak podczas przerw i "okienek" niektórzy uczniowe grali w drugą edycję Warhammera [dzisiaj w pamięci rozpoznaję te karty postaci]. W roku 2007 miałem okazję pograć w trybie solowym u pewnego MG-ka, który rozdawał karty postaci oparte na swoim autorskim systemie i co przerwę dogadywało się z nim, co robi postać. Długo to nie trwało...

W roku 2006 natrafiłem na Zieloną Wieżę i jej forum, posiedziałem tam z pół roku, przy okazji wchłaniajac wiele informacji o RPG i odgrywając na tamtejszym czacie. Niemniej, poza - z dzisiejszej perspektywy bardzo mizerną - teorią o RPG, właściwie nie miałem żadnego praktycznego obycia się z tym hobby. W "cRPG" nagrałem się choćby poprzez gry takie jak Icewind Dale 2, The Elder Scrolls 3: Morrowind, Neverwinter Nights oraz k4 niszowych z gazety "Gry Komputerowe"; w tak wąskim gronie gier tego rodzaju powinienem przytoczyć "nie-cRPG" z elementami tychże: pierwsze cztery edycje HoM&M, pierwsza część Disciples, Warcraft 3. Niewątpliwie, gdybym nie przeczytał solucji do ID 2 dołączonej do solucji HoM&M IV, pewnie nie pograłbym ani w Dolinę Lodowego Wichru, ani w "te papierowe RPG". Znajomość czterech ksiąg J.R.R. Tolkiena nie zmieniłaby tego stanu rzeczy, a przelotnie przejrzane Fantastyki i Fenix'y (w poszukiwaniu czegoś lepszego niż ogrom opowiadań) były zaledwie cegiełką w murze.

Zanim przejdę do okresu bliskiego mojej pierwszej sesji, wspomnę o paru faktach. W roku 2006 lub 2007 poprowadziłem jakąś sesję swojemu kuzynowi i cioci na podstawie... pewnego przykładu w Fenix'ie opisujący, na czym polega RPG i przedstawiający przykładową mechanikę i rozgrywkę. Z tych prób dużo nie wyszło (zaledwie godzina gry z braku czasu graczy), dlatego nie "uznaję" tego za sesję RPG. Podczas przebywania na forum Zielonej Wieży zapisałem się do jakiejś sesji forumowej w Monastyrze - a później do tamtejszej forumowej gry "masowej" - lecz z tych prób nic istotnego nie wyszło.

Pierwszą - nazwijmy "właściwą" - sesję RPG przyszło mi rozegrać w październiku 2007 roku, kiedy jeden z moich osiedlowych znajomych zakupił podręcznik do drugiej edycji Warhammera i zadeklarował, że poprowadzi sesję. Zgodziłem się bez wahania, tym bardziej że to było coś innego niż D&D. Mimo, że Mistrz Gry zupełnie nie dał rady poprowadzić nawet z gotowca "Popioły Middenheim", rozgrywka i mechanika spodobały mi się. Grałem wtedy postacią całkowicie wylosowaną, dość wysokim [167 cm] i szczupłym [60 kg] krasnoludem ochroniarzem, obok elfa kanciarza, człowieka górnika i niziołka strażnika dróg. Nie pamiętam dokładnie całej fabuły sesji, lecz do radosnych momentów sesji doszło wtedy, kiedy "kanciarz łomem odciął nogę skavenowi" czy "pistoletem oderwał łeb wielkiemu szczurowi". Sesja zakończyła się z Bohaterami w kanałach.

Po tej sesji, Mistrz Gry długo ociągał się z poprowadzeniem kolejnej sesji, aż w końcu (po trzech tygodniach) jeden z graczy zaprosił mnie i kolejnego do gry w trzecią edycję D&D. I tak zaczęło się moje hobby, zwane Grą Fabularną czy Grą w Odgrywanie Ról, jak kto woli...

Wychodzi na to, że kontakt z RPG mam już dobre pięć lat, a w tym czasie moje podejście do tego typu gier zmieniało się dość znacznie. Wpierw moim celem było tylko i wyłącznie granie dla samej zabawy i odgrywania ["epoka" RPGowania na czacie ZW, pierwsza sesja w WFRP 2 ed.], a mechanika była głównie "interesującą ciekawostką"; może to dlatego, ponieważ z konkretnym kompletnym systemem nie miałem w ogóle styczności? Później zaczęło rosnąć dla mnie znaczenie reguł na sesji RPG, choć do lata 2008 roku były one tylko i wyłącznie dla uniknięcia nieporozumień. Najprawdopodobniej stosując błędnie wyrażenia, uważałem [w roku 2008] że "RPG jest jak teatr, z tym że prowadzimy postać samodzielnie". Ciągota do optymalizacji siedziała już od pierwszych k10 sesji w D&D 3.0, niemniej dopiero od momentu, kiedy zacząłem prowadzić nowym osobom [jesienią 2008 roku], mogłem już trochę określić siebie jako kogoś, kto "lubi optymalizację". Resztę historii moich poglądów RPGowych znacie, gdyż były co najmniej podobne do obecnych.

Co było jednak najważniejsze? Możliwośc rozegrania we wspólnym gronie długich sag-kampanii, pielęgnowania o mechanikę i nie-mechanikę swojego Bohatera, tworzenia wydarzeń w innym świecie. Mimo że w swoich pierwszych sesjach stworzyłem najprawdopodobniej najgorszego gniota optymalizacyjnego jakim kiedykolwiek zagrałem (człowiek Wojownik), mimo że dystansu do gry miałem bardzo niewiele, to nie mogę uznać swoich pierwszych przygód z RPG za "złe doświadczenie". Później już nigdy nie tworzyłem tak licznych materiałów pozasesyjnych, jak rysowanie swojego bohatera, herbu rodowego, budowanie [prostego, ale jednak] rodu genealogicznego bohatera, zajmowaniem się (wraz z graczem) planami renowacji zrujnowanej posiadłości rodowej czy próbami montowania biznesu w świecie tych kampanii.

Podsumowując: moja droga do RPG, pierwszej sesji RPG, była nader długa i kręta w porównaniu do czasu, od kiedy rozgrywam sesje. Jednocześnie proces zdobywania pierwszych doświadczeń z tym hobby na tyle rozmyty, że trudno mi pisać o konkretnej dacie wejścia w świat gier fabularnych (gier w odgrywanie ról, jak kto woli): uznaję więc dopiero moment rozegrania pierwszej sesji RPG "w całości". Gdybym był odważniejszy, może w roku 2006 zacząłbym zagadywać rówieśników o ten "Warhammer", dopytywać się o to, kiedy i czy grają poza szkołą...

9 komentarzy:

  1. Niemniej, ważne że w ogóle zacząłeś grać! - tym samym dołączając do zbiorowiska nader ciekawych indywiduów zwanych potocznie 'erpegowcami' ;).

    Fajna historia swoją drogą! - moja będzie raczej mniej zawiła ;) (o ile ją napiszę).

    Pozdrawiam,
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie to spisz, Michał! Dla mojej, Twojej i nie tylko potomności! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O k..., dopadli mnie ;P! (sorry za niewielką prywatę, Laveris ;))

    Peace,
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie zacząłeś mocno osadzony w sieci, Zielona Wieża i te sprawy. Ciekawi mnie, co by było ze mną, gdybym na początku miał dostęp do internetu. Może zacząłbym od jakiegoś Warhammera? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Matt

    Z Zielonej Wieży zdążyłem wylecieć. ;) A na Polterze jestem od lipca 2008 roku.

    W sumie to dostęp do Internetu miałem dopiero od ostatnich miesięcy szóstej klasy podstawowej. Zacząłem aktywność forumową od Adamantytowej Wieży (serwisu o grach cRPG z serii TES) - toż się złożyło.

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie, to zapomniałem dopisać o pewnej dość istotnej kwestii w ramach treści tej notki.

    Owszem, gdyby "nie przeczytanie solucji do ID 2 dołączonej do solucji HoM&M IV" to pewnie nie grałbym w RPG, ale podczas grania w gry strategiczne z elementami cRPG (szczególnie HoM&M IV) najbardziej preferowałem rozwijanie bohatera jak tylko się da, w miarę swobodne eksplorowanie świata i jak największe mapy. Nie dążyłem do pokonania przeciwnika jak najszybciej, dla "scoringu", ani nadal nie lubię map symetrycznych do bólu (do skirmishów multi). Być może to pokazuje, że pewne preferencje odnośnie RPG jednak miałem od dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  7. //Być może to pokazuje, że pewne preferencje odnośnie RPG jednak miałem od dziecka. //
    Być może dopisz to sobie do tych 3+ lat w liczniku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa historia, Laveris. :) Widzę tu pewne punkty wspólne z moimi początkami (choć również dużo różnic).

    Swoją drogą, to świetny temat karnawału. Odżywają wspomnienia, chce się pisać... ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.