Rok rekordów RPG
Zerknijmy na tegoroczne dane. 54 rozegrane sesje w tym roku - rekord z 2008 roku pobity na początku jesieni (34 sesje). W tym roku rozegrałem swoją setną sesję, w tym za sprawą 50 sesji jako gracz w tym roku. Pierwszy raz od 2008 roku prowadziłem rozgrywkę - dwa jednostrzały w Wolsunga i dwie sesje labiryntu w L&L. Mimo zmian drużyny (trzykrotnie), wciąż udało mi się grać regularnie w RPG, Ponadto w tym roku do listy mogę dodać pięć systemów RPG: Cold City, Dungeons & Dragons 4th, Labyrinths & Lycanthropes, Poza Czasem i Warhammer Fantasy Role Play 1st. Suma sumarum, w tym roku rozegrałem co najmniej dwie sesje w sześciu systemach RPG.
Co więcej, na ten rok licznik sesji stuknął na tym, że w swej karierze RPGowej rozegrałem przynajmniej trzy rozgrywki w sześć systemów RPG (po dwie - dla siedmiu). Został także ustanowiony rekord w ilości sesji w jak najkrótszym czasie - na Polterzlocie, 3 sesje RPG w 28 godzin. Kolejnym rekordem jest ilość sesji w miesiącu: najprawdopodobniej grudzień 2011 roku będzie moim najbardziej RPGowym miesiącem w życiu (lub przynajmniej przez dłuższy czas) - 11 sesji. Ponadto dopiero w tym roku grałem na sesjach u prowadzących płci zeńskiej (dwie).
Dlaczego piszę o tych rekordach? Chcę podkreślić, że grania miałem więcej niż kiedykolwiek. Nie dochodziło do żadnych dłuższych przerw w graniu - najdłuższa to 35 dni, kiedy w międzyczasie zdawałem maturę. Laveris z 1 stycznia 2011 roku nie narzekałby, gdyby miał dowiedzieć się, że w przeciągu następnych 365 dni będzie mieć tyle grania w RPG.
W skrócie: zagrałem 54 sesje, w tym w pięciu kampaniach, w dziewięć systemów RPG (w tym te, które nie są w 100% "mainstreamowe"), mając do czynienia ze stosunkowo sporą liczbą graczy oraz z niemałą liczbą miejsc do gry.
Rok okrzepienia RPG
1 stycznia 2011 roku nie miałem tak klarownego wyczucia co mi odpowiada w RPG, jak dzisiaj. Co prawda wciąż uczę się swojego stylu gry, niemniej doświadczenia z tego roku pokazały mi, co tak naprawdę lubię, a czego nie lubię w RPG.
Jakość sesji w RPG w które grałem była (dla mnie) różna. Rozegrałem dobre, bardzo dobre i jeszcze lepsze sesje w Wolsunga u Arka Ciesielskiego, w pierwszoedycyjnego Warhammera oraz "Labirynty i Likantropy" na Skype, kilka jednostrzałów (w tym u Planetourista i Maga). Zdarzały się jednak potknięcia i niedogadanie się (sesje w WFRP 2nd u Leandry), jak i biegi po polu minowym (sesje w "Zew Cthulhu w uniwersum Greyhawk na mechanice D&D 3rd" u Madaleny). Rok RPGowania był szalony: całe spektrum emocji, od szczerego zachwytu i radości po zdenerwowanie się na drużynę.
Wszystkie te wydarzenia nauczyły mnie, że czasem nie warto na ślepo próbować grania w gronie nie mającym dokładnie takich samych preferencji RPG jak ja. O ile "niefortunna przygoda z Warhammerem w roli głównej" tak naprawdę była przysłowiowym małym deszczem z dużej chmury, to "przygoda z sesjami grozy w uniwersum Greyhawk na mechanice D&D 3rd" mocno obiła się po mnie i paru osobach. Cóż, nie ma odporności bez szrapnela w skórze... W tym roku po części eksperymentowałem: zaliczyłem granie na świeżym powietrzu, w gronie więcej niż siedmiu osób, doszły do tego "nie w 100% mainstreamowe" Cold City i L&L oraz granie przez Skype.
Liczba systemów RPG do zapoznania się urosła do kilkunastu pozycji, jak i wyklarowała się lista tych, w które pograłbym raz jeszcze. Szczerze pisząc, już nie mam dużych chęci do grania w trzecią edycję "Lochów i Smoków" - wystarczy że wypróbuję jeden typ postaci (w porywach do dwóch - ale ten drugi to ze szczególnym gronem osób), i już mogę ogłosić swój rozbrat z D&D 3.x. W 2009 roku zdziwiłbym się na wieść o tym, że na koniec 2011 roku Savage Worlds także przestanie być jednym z moich ulubionych systemów RPG - euforia sprzed paru lat "tu się turla różnymi kostkami!" opadła, a do wypróbowania zostaje głównie SWofSK. Za to przekonałem się co do tego, że Wolsung jest systemem (lub przynajmniej - posiada odpowiednią mechanikę) który mi odpowiada. Nabrałem także chęci do rozegrania kampanii w drugiej edycji WFRP, a jeśli zechcę zagrać w jakiegoś dungeona, wypróbuję Labyrinth & Lycanthropes.
Rok aktywności RPGowej
Ten rok był 365 dniami, w ramach których mogę pisać o aktywności RPGowej poza uczestniczeniem na sesjach - konwentowe, jak i internetowe. W tej części tekstu poświęcę także trochę o moim konwentowaniu.
Poprowadziłem po raz pierwszy prelekcję - i jak na razie, po raz jedyny. Co prawda wespół z Arkiem Ciesielskim, jednakże "Wolsung - graj konwencją" widniał jako przypisany do oficjalnego programu Kuźnii Gier na Avangardzie 7. Na tym samym konwencie poprowadziłem sesję RPG: tak się złożyło, że w gronie tych czterech szczęśliwców znalazło się trzech gżdżaczy.
W roku 2011 byłem na dwóch konwentach (ZjAva II, Avangarda 7), na jednym zlocie (Zlot Poltergeist). Spędziłem ten czas róznie, bywało dobrze i mniej dobrze. O ile na tegorocznej Avangardzie przez większość czasu ziewałem z nudów, to inne wspomniane wydarzenia uznaję za dobrze spędzony czas. 6 sesji rozegranych na dwóch konwentach i zlocie - jest dobrze.
A w Internecie? Do tej pory piszę bloga - od października znacznie zwolniłem tempo, jednak wciąż coś piszę w miesiącu. Kilka moich tekstów i recenzji widnieje na Polterze, jedna z prac trafiła nawet na Wolsungerię. Trafiłem jako współpracownik działu RPG Ogólne na Polterze i jeszcze nim jestem - to już sukces mimo, że od jakiegoś czasu ciężko mi coś nowego wysłać do redakcji (aczkolwiek już mam pomysł na co najmniej jedną pracę, nim wyjdzie dodatek do Wolsunga o Slawii).
Rok odkryć RPG
W ramach "wykopalisk RPG" trochę poodkrywałem - choćby coś o oku Yrrhedesa. Nazwa tej części tekstu może wydać się nietrafiona - więcej o tym, co spostrzegłem, aniżeli faktycznie odkryłem jako rzecz zupełnie nową dla mnie.W tym miejscu nie będę wymieniać, w jakie to systemy grałem i które "odkryłem" - o tym było w "rekordach RPGowych 2011".
Na pierwszy front - doświadczenie z gier w Wolsunga oraz z ostatnich sesji w WFRP 1st uświadomiło mi, że niezbyt odpowiadają mi kontekstowe rozwiązania w konfrontacjach społecznych, jeśli są ściśle zależne od dynamicznych zmian dziejących się z chwili na chwilę. Inną rzeczą jest utwierdzenie się w przekonaniu, że najzwyczajniej nie lubię PvP na sesjach - za to mogę podziękować ludziom z grona Madaleny. 1 stycznia 2011 roku nie spodziewałbym się, że zagram w Poza Czasem i uznam, że mechanika tego systemu nadaje się do gry (choć tylko w PC).
Słyszałem skądś termin "mainstreamowe granie". Co przez to rozumiem? Grę podług memów takich jak "dobry MG poprowadzi wszystko", "preferuję odgrywanie ponad turlanie", a także tendencję do grania w ten sam sposób niezależnie od stosowanych systemów RPG. Przyznam, że "odkryłem", iż faktycznie coś takiego istnieje - podczas różnych sesji, innych niż na Skype czy w Wolsunga. W pewnym momencie dopadł mnie ten marazm "mainstreamowego grania" podczas sesji u Madaleny... Teraz mam jakiś materiał porównań: przychodzi mi na myśl stwierdzenie, że o ile u prowadzących sesje RPG płci męskiej rozgrywki miewały różną jakość, to u płci żeńskiej najczęściej nie były to dla mnie dobre sesje. To jednak tylko hipoteza: brakuje co najmniej kolejnych dwóch przypadków (dwóch innych Mistrzyń Gry, z którymi zagrałbym przynajmniej 3-4 sesje każda), by jej weryfikacja miała jakieś ręce i nogi.
Do samego "odkrycia" można zaliczyć także grę via Skype. Jeszcze kilka miesięcy temu uznawałem ten sposób rozgrywki jako tylko trochę bardziej zbliżony do sesji "na żywo" od PBFów. Okazało się, że sesjom przez Skype brakuje głównie fizycznego konfrontowania się ze wszystkimi uczestnikami.
A fandom? "Fandom, fandom never changes..." - jak to mawiają. Wciąż te same zachowanie, te same style rozgrywki i systemy RPG, te same flejmy i ta sama "konwentowa pseudopozytywność".
Podsumowanie
Ten rok był moim najlepszym rokiem RPGowym, w porównaniu do lat 2006-2010 - niezależnie od tego, ile nieprzyjemności spotkało mnie na tegoroczych sesjach czy w kontaktach z poszczególnymi ludźmi. Niżej statystyka pokazująca, w co ile grałem i prowadziłem.
Jako Gracz (50 sesji)
17 x Wolsung
12 x Dungeons & Dragons 3rd
8 x Warhammer Fantasy Role Play 1st
4 x Warhammer Fantasy Role Play 2nd
3 x Labyrinths & Lycanthropes
2 x Savage Worlds
1 x Cold City
12 x Dungeons & Dragons 3rd
8 x Warhammer Fantasy Role Play 1st
4 x Warhammer Fantasy Role Play 2nd
3 x Labyrinths & Lycanthropes
2 x Savage Worlds
1 x Cold City
1 x Dungeons & Dragons 4th
1 x Poza Czasem
1 x Poza Czasem
Plus testowanie autorki znajomego (1 sesja)
Jako Prowadzący Grę (4 sesje)
2 x Labyrinths & Lycanthropes
2 x Wolsung
2 x Wolsung
Wątpię, bym pobił ten rekord w następnym roku. Mam jednak nadzieję, że uda mi się przynajmniej zachować średnią "dwóch sesji w miesiącu". To i tak niemało jak na moją historię grania w RPG. Myślę, że mógłbym postarać się o poprowadzenie jakiejś kampanii (choćby Wolsung?). Obecnie do dokończenia zostanie mi "Mroczna Cytadela Stalingradu" (L&L) na początku stycznia.
Ilustracje:
1) Various RPG Dice from my Collection, fot. Kennen Costen, http://www.flickr.com/photos/myvegas/3242543997/in/photostream/ licencja CC BY-NC-ND 2.0
2) RPG Dice in my wood coffin dice holder, fot. Kennen Costen, http://www.flickr.com/photos/myvegas/6191746471/ licencja CC BY-NC-ND 2.0
3) Bundesarchiv_B_145_Bild-F016221-0016,_Russland,_Brennender_T-34.jpg, Wikimedia Commons, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bundesarchiv_B_145_Bild-F016221-0016,_Russland,_Brennender_T-34.jpg licencja CC BY-NC-ND 2.0
Gratsy Michale, miło słyszeć, że granie nadal sprawia Ci przyjemność i nie zszedłeś na "wypalonego erpegowego dziadka" ;-)
OdpowiedzUsuńZmiany - zmiany są dobre, jeżeli są wynikiem jakichś przemyśleń nad tym, jak grasz i czego oczekujesz od grania/gier/innych graczy.
@Deckard
OdpowiedzUsuńCo do "wypalonego erpegowego dziadka" - niewiele do tego brakowało. ;) (gdybym nie znalazł nowej ekipy po Madalenówkach). W roku 2011 tak naprawdę zacząłem poznawać, czego od RPG oczekuję i jak w nie chcę grać.