Mam szczęście tymczasowo uczestniczyć w aż czterech kampaniach tygodniowo. Ostatnio - po 30. sesji w Pathfindera oraz trzeciej w TSoYa - naszła mnie refklesja dotycząca tego, iż do każdej z kampanii przychodzę z (trochę) innym podejściem. Po co innego przychodzę do Pathfindera we wtorki czy do TSoYa w czwartki, inaczej gram w Maga: Wstąpienie w weekendy, moje piątkowe prowadzenie DitV także "czymś się różni". A to wciąż ta sama osoba (czyli ja), co więcej, pojedyncze osoby z ekip także znajdują się w więcej niż po jednym składzie...
Opowiadam o tym głównie dlatego, ponieważ zwykle spotykam się z jednorodnym podejściem do rozgrywania sesji RPG. Przysłowiowe "gram po swojemu, jednakowo wszystkie sesje RPG".
Zacznę od opisu, jak to rzekomo różnie gram w różne erpegi jednocześnie (kolejność alfabetyczna):
- Dogs in the Vineyard (prowadzenie): Poza tym, iż staram się to prowadzić podręcznikowo, między innymi oczekuję od sesji tego, iż sytuacja we Wspólnocie skomplikuje się w sposób ciekawy na wskutek reakcji Psów oraz efektów ich działań (przegrane konflikty, konflikty które same w sobie mnożą komplikacje). Chcę mieć poczucie, iż gracze otrzymali ciekawy kryzys społeczności, chcę w trakcie sesji dowiedzieć się, jak przebiegała wizyta Psów. Jestem ciekaw, czy w kolejnej społeczności ktoś znowu "przypadkiem" zginie niebawem po tym jak Psy złożyły wizytę. Jestem ciekaw co wyniknie z Kości Konsekwencji podczas konfliktu, którego stawka jest daleko od wyrzucenia czy wyeliminowania kogoś. Wszyscy BNi mają losowane statystyki.
- Mage: the Ascension 2nd (granie): Zawsze wydawało mi się, iż Mag: Wstąpienie to jeden z pierwszych mainstreamowych systemów gdzie da się bawić postacią "nie tylko bojową", choćby poprzez zabawę Magyą. Tym razem gram młodym niemieckim przyszłym lekarzem Euthanatosem, którego jedyną "bojową" statystyką jest Broń Palna 2 wraz ze Zręcznością 3 (przed rozpoczęciem kampanii: odpowiednio "1" i "2"). Najczęściej nie dążymy do walki kiedy popadnie, staramy się wykorzystywać Magyę (oraz umiejki socjalne i wiedzowe) celem rozwijania naszych postaci i ich interesów. Patrzę na kartę swojego BG i nie widzę na niej niczego szczególnie mini/maxowanego poza Entropią i Umysłem po 3. Jakby ktoś się czepiał: turlamy i to często, na Przebiegłości, Etykiety także. Gramy stosunkowo bardzo asekurancko; w Magu często opłaca się przyhamować i pokombinować nad bardziej efektywnym działaniem...
- Pathfinder (granie): Przychodzę po to, aby swoim elfim alchemikiem strzelającym bomby ze strzał eliminować powtory i wrogów, co najmniej 2-3 walki co sesję. Oczywiście, są inne encountery niż walki (np.: pułapki, rolplejowe, zagrozenia środowiskowe). Jednak to typowy standard dedekowca, stereotyp "granie dla turlania i wyciągania demedżu", posiadanie buildu od 1. do 20. poziomu. W porównaniu do pozostałych kampanii, niewiele odgrywam tego alchemika, zresztą dopiero w trakcie kampanii dokleiłem do niego motywację zbudowania swojej okazałej posiadłości i zarazem pracownii alchemicznej. Nawet wprowadzenie zmian z "Pathfinder Unchained" (dodałem alchemikowi dwie umiejki: Lore [pixie] oraz Artistry [essays]) to jedynie kosmetyka.
- The Shadow of Yesterday (granie): Moja postać ma Walkę Wręcz na poziomie Doświadczony ("2"), broń przyboczną, jest zainteresowana zabijaniem szlachty, zemstą na pewnym rodzie za spalenie mu rodzinnej wioski (ale nie ma Klucza Żądzy Krwi). Podczas dobierania Kluczy do bohatera, miałem w głowie to kim postać może stać się, kiedy zemsta z dzieciństwa osiagnie swoje apogeum, kiedy BG stanie przed dylematem czy na pewno działać przeciwko konkretnym wielmożnym; kiedy odnajdzie nowe motywacje w życiu. Innymi słowy, od tej kampanii oczekuję choćby tego, iż mój bohater będzie ulegać zmianom, a ja te zmainy starałem się zawrzeć wedle Ofert na kluczach. Ten "protagonista" nie jest zapisany w kamieniu niczym build od 1. do 20. poziomu. Kto powiedział czy kiedykolwiek ów młodzieniec BG rozwinie swoje umiejętności wywijania swoim ostrzem? Chcę wprowadzić od siebie (jako gracz) historię o postaci, która nie wie kim będzie oprócz buntownikiem bez powodu i jednocześnie z powodu swej tragedii. Podczas drugiej sesji wpadłem na pomysł, aby mój BG stał się Nemezis nr 1 BNa na którym się. Staram się czynić bohaterem jak największe zamieszanie w fikcyjnym świecie przedstawionym...
Po co tak rozpisałem się? Chciałbym zwrócić uwagę na to, iż świadek (albo nawet uczestnik) tych sesji - oczywiście tylko jednej z kampanii - mógłby wyciągnąć całkiem rózne wnioski podczas oceny "jakim erpegowcem jest Mansfeld".
Zastanawiałem się podczas prowadzenia różnych gier na (nieistniejącym już) warszawskim RPG Instant, jak różni gracze postrzegają mnie jako erpegowca oraz MG, zależnie od tego czy im poprowadziłem TSoYa, DitV, Wolsunga czy zorganizowałem rozgrywkę we Fiasco (albo kiedy sam bywałem na sesjach w Wolsunga czy we Dwory Końca Świata). Nigdy jednak nie zapytałem się szczegołowo tych osób o to zagadnienie. Stosunkowo niewiele osób grało tam ze mną w więcej niż jeden erpeg...
Staram się grać każdą kampanię inną postacią, innym motywem, a przy okazji "inaczej" zależnie od gry RPG. Owszem, czasami stosuję rotację konceptów (np.: Hector Alchemist/Pistollier z Iron Kingdoms oraz Ilmari Alchemist z Pathfindera - jako koncept "medium-range damage dealer skirmisher" w drużynie podczas walki). Najprawdopodobniej sporą część "mainstreamowych" systemów RPG prowadzę i będę prowadzić jako sandbox lub open adventure jeśli gra to jakkolwiek wspiera. Nie zmienia to faktu, iż gdybym napisał ten tekst blogowy trzy miesiące wcześniej, to nawet gdybym wspomniał o Wolsungu, Dungeon World i D&D 5th - w miejsce TSoYa i DitV - to i tak mógłbym wykazać, że "gram i prowadzę różnie"...
...i to nawet, kiedy nie odgrywałem każdej z tych postaci (w tym jednej kobiecej) "różnym głosem i gestykulacją, manierami". Cassandrę de Rant z DW (1, 2) opisywałem albo w trzeciej osobie, albo używałem żeńskiej formy osobowej. Czasem odnoszę wrażenie, iż niektóre osoby jeśli oceniają czyjeś uczestnictwo na sesji, to głównie po odgrywaniu, talencie aktorskim. Dla mnie, liczy się to co bohater robi, jak reaguje i w jakich sytuacjach znajduje się (i odnajduje).
Od dłuższego czasu zarzuciłem zarówno koncept "grania tym samym bohaterem" w róznych kampaniach i erpegach, jak i także (o zgrozo) niedojrzały koncept odzwierciedlania siebie, pochodzący z moich pierwszych sesji RPG. Do dziś znam osoby, które potrafią latami grać tym samym bohaterem (dostosowywanym do różnych systemów RPG i kampanii). Swoje Awatary, Drugie Życia i tym podobne. To już nie dla mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.