Drugi miesiąc roku 2018 (luty) nie przyniósł mi aż jedenastu sesji - tylko siedem - ale wcale na tym moje hobby nie straciło. Zrobił się z tego przejściowy miesiąc: pewne kampanie rozpoczęły się, inne zakończyły. Tak po prawdziwe to jedynie poprowadziłem jedną sesję. Chciałem więcej, ale cóż - przypadki się zdarzają...
Coś się kończy, coś się zaczyna.
Jak we wstępie, z grubsza zgodnie z planem zakończono dwie kampanie:
- Finałowa, ósma sesja w Blades in the Dark. Doszło do zwieńczenia działalności nie stroniącej od przemocy bandy złodziejskiej The Gloves. A tak szczerze, wypadło ledwo dostatecznie.
- Odrobinę przedwcześnie, bo na piątej (a nie szóstej czy siódmej) zakończyłem prowadzenie minikampanii w Monster of the Week. Dlaczego, o tym napisałem dwa tygodnie temu.
Oczywiście, Mansfeld zapełnił sobie powstałą erpegową próżnię w ten sposób:
- Ze swoimi sprawdzonymi graczami rozpocząłem (jako gracz) kampanię w Burning Wheel. Postacie na czterech "Ścieżkach Życiowych", w czasach rozpoczęcia kolonizacji fikcyjnego zachodniego lądu. W grupie: rycerz, inżynier wojskowy oraz budzący lęk szelma-czarodziej.
- Próbowałem zebrać ludzi do 5-10 sesyjnej kampanii w The Shadow of Yesterday. Jak na razie, dopiero zebrałem trzy osoby i umówiłem się z nimi na wstępne spotkanie "sesję zero" 6 marca...
Burning Wheel
Tak, to prawda, zaczynam aż za dużo grać w Burning Wheel. Aż pięć sesji z tych siedmiu w lutym.
O rozpoczętej kampanii w Nowym Świecie będę i tak będę rozpisywać się za miesiąc. Wspomnę coś o tej wcześniejszej, w której gramy członkami podupadłego rodu de Hirondelle pragnącym wydostać się zarówno z długu na którego spisana jest posiadłość, jak i zbudować od podstaw renomę. Po pięciu sesjach w tej kampanii (styczeń - pierwsza, luty - cztery) zdążyliśmy trochę porobić, nie wygrać turnieju szermierczego, narobić sobie kilku kłopotów, ale i zarobić pierwsze sakwy monet na rozpoczęcie spłaty długu. Nieźle jak na postacie na 3 LP (młodzieńce, "pierwszopoziomowcy").
Dość powiedzieć, że w cztery sesje swoim bohaterem podbiłem umiejętność Sword z B4 na B5. To skok do poziomu teoretycznie eksperckiego!
W moim wykonaniu to było między innymi rozegranie dwóch konfliktów na subsystemie "Fight". W obu gra pokazała swój symulacjonistyczny pazur, w którym to pomysł na swoje kilka akcji w walce oraz przewidywanie ruchów przeciwnika ma istotne znaczenie. W pierwszym "Fight" mój szermierz pojedynkował się z dwoma mało kompetentnymi leszczami, lecz mimo wszystko walki 1v2 to zawsze trudna sprawa - i tym razem teoretycznie ujmując Renard de Hirondelle uciekł z walki po dotkliwym przebiciu mieczem jednego z dwójki. Zaś drugi "Fight" to przegrany finał turnieju szermierczego - przegrany głównie ze względu na aż dwie Feint ("finty"|) które przeciwnikowi udało się szybko wprowadzić mojemu bohaterowi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.