niedziela, 17 sierpnia 2014

Grałem na Avangardzie 9

Tydzień temu byłem na Avangardzie 9 (7-10 sierpnia), w Warszawie. Relacja z tego, w co grałem i o tym jak bawiłem się na tym konwencie. Konwentowałem przez cały piątek i sobota, kilka godzin w niedzielę. Nie traktuję tego jako relację/oceny z konwentu jako takiego - prawie cały czas byłem w zaledwie jednym z trzech budynków imprezy, połowę czasu spędziłem w Orient Expressie. Słowa-klucze: wiele zagrać, nic nie poprowadzić, Dogs in the Vineyard.

Tym razem nie zgłaszałem jakichkolwiek prelekcji, zaledwie dwie sesje (TSoY, Wolsung 1.5) do poprowadzenia. Zacznę od pozytywnej części tekstu (chociaż ta negatywna i tak nie ma mocnego wydźwięku).

Tyle wygrać zagrać.

Ta moja połowa czasu konwentowego - cały piątek i połowa soboty - przesiedzona w zakątku Orient Expressu to aż cztery sesje RPG w trzy indiasy. Rozgrywki w Nanoworld (nanogra, gdzie gra się identycznymi klonami celem zrekostruowania czym jest otaczający ich świat) oraz w White Books (5-cio osobowy indias GM-less inspirowany OSR, o eksploracji lochu), a także dwa jednostrzały w Dogs in the Vineyard.

Znajoma stwierdziła, że DitV jest trudne na jednostrzały na nowych graczy. Nie podzielam tej opinii, mimo iż rzeczywiście na pierwszej sesji miałem problem z kreatywnym opisaniem Cech na karcie postaci. Każda gra ma swój learning curve, Pieski w Winnicy ładnie to przedstawiają, lecz gry da się nauczyć już po pierwszej sesji pełnej konfliktów. Etap Inicjacji ułatwia nauczenia się rozgrywania konfliktów. Dla porównania, Wolsung bywa bardziej abstrakcyjny i optymalne rozgrywanie w nim konfrontacji (a także barwne i płynne opisywanie zagrywanych kart) wymaga rozegrania minimum paru sesji po 2-3 konfrontacje każda.

Pzed konwentem miałem nadzieję, iż oprócz poprowadzenia wspomnianych dwóch sesji, uda mi się uczestniczyć jako gracz na choćby jednej. Tymczasem były to cztery, czyli 400% planu minimalnego. Nigdy dotąd nie rozegrałem tylu sesji w tak krótkim - bo zaledwie w 33 h - czasie, nawet biorąc pod poprawkę kilkudziesięciominutową partyjkę w nanogrę. Dorzucam poprowadzone w niedzielę wieczorem InSpectres (poza i bez związku z konwentem) i o to rekord "5 sesji w niespełna 60 h".

Ogólnie konwenty chyba są dla mnie miejscem "zaliczania" sesji z ładnym numerkiem. Na ZjAvie 5 partyjka we Fiasco była 200. sesją ogólnie w życiu. Na Avangardzie 9, drugi jednostrzał w DitV stał się 200. sesją w roli gracza.

Wybory moralne, a raczej klęska prowadzenia.

Nie rozegrałbym tych dwóch sesji w Pieski, gdybym w tym czasie miał komu prowadzić sesje w TSoYa oraz Wolsunga. Do pierwszej, w piątek, nikt się nie zgłosił, zaledwie jedna wykreślona pozycja. Do drugiej, w sobotę... Piątek wieczorem było czterech zapisanych, w sobotę rano poprawka gdyż dodatkowo piąty. Szybko jednak okazało się, że czterej gracze wypisali się, podobno trzech z nich z powodu jakiegoś LARPa. Zostało mi jedynego wolnego strzelca (a raczej, wolną strzelczynię) zaprosić do Piesków.

Bywa i tak. Ostatnio nie poprowadziłem sesji na konwencie dwa lata temu na poprzedniej Avangardzie, kiedy nikt nie chciał zgłosić się do Labyrinths & Lycanthropes. Wtedy jednak mogłem spodziewać się, że raczej nikt nie zgłosi się do gry którą w Polsce zna moze kilkanaście osób. Podobno doszły do mnie plotki, że przy tym tegorocznym "szale na Wolsunga" na konwencie. część sesji wolsungowych na Avangardzie 9 została poprowadzona wyłącznie na Jeździe Próbnej. No cóż, ironia losu, że ludzie najzwyczajniej preferują sesje "starterowców"...

Plan prowadzenia sesji - dwie w dwa różne systemy RPG. Wykonanie - 0%.

Coś poza sesjami RPG, Maniek?

Nie poświęcałem większej uwagi innym atrakcjom. Raz ze znajomymi rozegrałem partię w Carcassonne (swoją drogą, dawno nie grałem, nie było instrukcji w pudełku, okazało się, że przed następnym razem powinienem odświeżyć sobie zasady), byłem na dwóch prelekcjach (na temat Dobrych Graczy oraz prezentacja "powrotu legendy Kryształów Czasu"). O dziewiątej rano w piątek kupiłem Psy w Winnicy, świezo rozłożone na stanowisku Fajnych RPG. Plus oczywiście standardowa "rundka" w odświeżanie (internetowych) znajomości.

Mimo iż nie udało mi się poprowadzić jakiekolwiek sesji, to pobyt na konwencie oceniam całkiem dobrze. No i powinienem poważnie zastanowić się nad Funtem Kości, gdyż Pieski są pierwszą grą do której moja kolekcja kilkudziesięciu w sumie stu kości jest czymś skromnym... Zwłaszcza kostek sześciościennych mam zbyt mało, gdyż ledwie powyżej dwudziestu...

Co każdy większy (1000+ uczestników) konwent mam sobie zadawać pytanie, czy widzę sens w przychodzeniu na teog typu imprezy. Avangarda 9 przekonała mnie do tego, aby przyjść przynajmniej na następną, za rok. Mam nadzieję, że za rok uda mi się poprowadzić choćby jedną sesję - i być może tylko jedną zgłoszę...

von Mansfeld

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.