piątek, 15 kwietnia 2011

"Kastowanie fajerbolli i dlaczego mnie to wkurwia" - kontropinia

Postanowiłem zebrać swoje komentarze oraz całościową opinię o notce Darcane'a na jego blogu w tym jednym miejscu. Dyskusja rozgorzała w komentarzach pod wpisem Redaktora Radia 404 oraz na Bagnie. Odniosę się do całej treści do Darcane'a.




Dla uściślenia, wszelkiego rodzaju pseudoanglicyzmy i anglicyzmy mieszane wraz z polskim nazewnictwem sytuacyjnym i mechanicznym podczas sesji RPG nazwę fajerbolizacją. Myślę, że sama nazwa dobrze przedstawi zjawisko.

Nie zgodzę się całkowicie z opinią Redaktora "R404". Uważam, że nie można wrzucać osób traktujących sesję RPG jako inną formę hack'n'slasha wziętą żywcem z gier komputerowych razem z osobami naprzemiennie stosującymi angielskie i polskie nazewnictwo z systemu RPG (tudzież tworząc słowa mieszane). To odrębne zjawiska, których przyczyny mogą być zgoła różne.

RPG to taki RPG na papierze...

Zacznę od pierwszej grupy z wymienionych. Przyznam, że także drażnią mnie wpisy jakie Darcane zacytował. Rzucę inne przykłady z Grona.net (warto poczytać największą grupę tematyczną o RPG, ciekawe rzeczy piszą choćby o "przyszłości RPG").

No ja ostatni miałem przygodę jakieś 5 czy 6 razy próbowałem zabić wilka zwykłym cięciem ale ciągle coś się waliło w końcu rzuciłem się na niego sadłem (220 kg wagi) i udało mi się go ubić; D 
mnie tam osobiście rozbrajają galareta i gromna ameba sa poprostu boskie! ale tak serio cybanajbardziej lubuję czarne smoki ten z d&d jest świetny piękny i nie wiem co jeszcze :D 
a mozna do potworów zaliczyc mistrza gry? bo mój sie czasem tak zachowuje:d nawet takie inwektywy lecą pod jego adresem czasem:
"Ty perfidna, rzadna krwii graczy bestio!!!" LOL :D
Przykładów fajerbolizacji nie ma, niemniej w parze z taką a nie inną forumą pisania idzie nastawienia na rąbankę.

Jestem przeciwny temu, by automatycznie skreślać tych, którzy do sesji RPG wynoszą doświadczenia z cRPG, bo innych nie mają. Może warto pokazać im, że "dobrze jest spróbować inaczej"? Zamiast mówić "Tak się w RPG nie gra/To nie gra komputerowa", może warto zagadać choćby "Na sesji RPG możesz zrobić więcej. Pomyśl, co chciałeś zrobić podczas gry w cRPG, a nie mogłeś"? Jeżeli wymyśli kolejne przykłady destrukcji za wszelką cenę i przeciw wszystkim uczestnikom, to mówi się trudno. Gracze są różni.

Jestem przykładem gracza, który zaczął poznawać zagadnienie "gier w odgrywanie ról" od komputerowych substytutów. Icewind Dale 2, The Elder Scrolls 3, później Neverwinter i pewna niszowa gierka produkcji RussoBit zwana "Heath". Gdyby nie zagranie choćby w te dwie pierwsze gry, nie zaglądałbym do wyszperanych w zbiorach po rodzicach i dziadkach "starych" Fantastykach i Fenix'ach. Nie kojarzyłbym, że moze istnieć "inne RPG", a podczas moich pierwszych k30 sesji RPG nie odbiegałem zbyt mocno od "h&s'owego" stylu gry, który Darcane krytykuje (trochę sandboxa było, jednakże to wciąż najczęściej wyglądało jak "idę za aktywniejszą postacią, chcę wykazać się sprzętem postaci"). Gdybym spotkał wtedy MG i ekipę nader wrażliwych na tego typu styl gry, to najprawdopodobniej cały ten mój blog nigdy by nie powstał.

Darcane wspomniał o tym, że owi gracze grają stereotypami. A może po prostu nikt im nie pokazał w przystępny sposób, jak grać "inaczej"? A może w danej grupie nie preferują mechanicznego rozwoju postaci? Generalizacja rzadko przynosi wymierne korzyści, a najczęsciej spłyca przekaz. Stety, trzeba wpierw poznać osobę, zanim oceni się, czy dla danego gracza faktycznie atrakcyjne jest tylko "bicie leveli, potworków oraz zdobywanie aksów i armorów". Przykład pana Redaktora o "zasadzeniu mu sleepa" jest dla mnie o tyle oburzający, że właśnie o to chodzi w RPG, by gracz mógł zrobić coś więcej niż "bać się nadchodzącego niebezpieczeństwa". RPG jest dla grania, nie dla show dla MG. Jeżeli gracze chcą sesji z dużą iloscią walk, może warto to im zaoferować, subtelnie wprowadzając drobne nie-h'n's'owe elementy? Jak się skuszą, będą dostawali więcej.

Niestety, od paru lat cRPG niosą tylko i wyłącznie wzorce skupiające się na "levelowaniu i rżnięciu potworów po liniowej fabule". Rodzynek w postaci Mount & Blade (choć w nim i tak sporo hack'n'slash) to za mało. Dzisiaj na rynku komputerowych wersji RPG rządzą "konsolowe" zręcznościówki jak gry z serii Mass Effect czy Dragon Age. Tam nie trzeba myśleć - wystarczy dobrać odpowiednie skille i sprzęt oraz klikać w pad/klawiaturę namiętnie, by pokonać hordy przeciwników. To nie TES 3, gdzie można kompletnie olać "mejnkłesta" i po prostu podróżować po wielkiej wyspie, klimatycznie dumać we własnej twierdzy, a dzięki modom jeszcze bardziej uaktrakcyjniamy grę (no dobrze, w sumie w Morrowindzie jednak często klikało się myszą podczas walki, lecz i tak bardzo wiele zależało od rozsądnego zaplanowania postaci). To nie Baldury, Doliny, Planescape, gdzie gracz przynajmniej musiał wysilić się, jak zacząć pierwsze rundy walki, a kwestie dialogowe potrafiły zadowolić nawet nie-cRPGowych malkontentów.

To ja kastuję fajerbola, by trafić monstra, zdejmując mu 60 hapeków na turę.

Kwestia używania pseudoanglicyzmów i słów z języka angielskiego. Sądzę, że Darcane również spłyca problem, przekierowując go pod konkretną interpretację. RPG przyszło z Zachodu (konkretnie: Vereinigte Staaten), to dziwić nie może stosowanie angielskich zwrotów wśród graczy. Argument o "psuciu klimatu" pominę, bo to kwestia osobistych preferencji uczestnika rozgrywki.

Trzecia edycja D&D wydana została w dwóch edycjach: 3.0 i 3.5. O ile do pierwszej z nich wydano w Polsce wiele podręczników (przynajmniej te najczęściej stosowane), to do 3.5 nasza kochana ISA ograniczyła się do podstawki i materiałów do Faerunu. Nie została więc wydana seria Kompendium (eng.: Complete), ani seria "Tome of..." Jak już wiemy, ISA nie poradziła sobie nawet z podstawką czwartej edycji... Do czego zmierzam? W przypadku grających w D&D 3.5, jedną z przyczyn (byc może jest dominującą) mieszania się haseł z obu języków jest wspomniana "niekompatybilność językowa". Jeśli gracz stosuje klasy, atuty czy inne rozwiązania z - dajmy na to - Complete Warrior, to siłą rzeczy będzie stosować angielskie nazewnictwo czy "polangielskie". Popularność angielskiego SRD (zawierające znacznie więcej informacji niż polskie), to kolejna cegiełka. Wiele cRPG nawiązuje (lub nawiązywało) do D&D. W tym przypadku nie może dziwić, że gracz podczas sesji w trzecią czy czwartą edycję D&D zacznie rzucać choćby angielskim nazewnictwem. Wygody nie pokona się "klimatem i walką o polski język".

Fajerbolizacja nie jest złym zjawiskiem. To konsekwencja nieuniknionego braku "kompatybilności językowej" całości systemów RPG w Polsce, a także faktu nie wydania wielu z nich w polskiej wersji językowej. WFRP inaczej zostałby odebrany jako MBGFF (Młot Bojowy Gra Fabularna Fantasy) czy NGFF (Nadziak Gra Fabularna Fantasy). Częściej można spotkać się z "WoD" niż "ŚM". Ze świeższych przykładów: nikt nie przetłumaczył nazwy "Dzikich Światów Edycji Eksploratora [Odkrywcy?]", co by nie myliło się z polskim systemem Dzikich Pól.

A ponieważ wiele cRPGów ma swoje polonizacje (mniej lub bardziej udane), mieszanie stereotypu "diablowca" ze zjawiskiem fajerbolizacji nie jest dobrym rozwiązaniem. Nie było żadnych komercyjnych almanachów postulujących za stosowaniem wyłącznie polskiego/angielskiego języka podczas sesji RPG, odnośnie terminów mechanicznych. Przyczyną fajerbolizacji jest dążenie do wygody, a nie popadanie w stereotypy. Jeżeli "statystycznie" (biorę w nawias, bo badań nie robiłem) częściej odbiorca zrozumie angielski termin aniżeli polski, jaką wersję językową wybierze nadawca?

Kastowanie fajerbolli a rznięcie wszystkiego co żywe - podsumowanie.

Jedni będą za wszelką cenę "cofać" skutki fajerbolizacji, inni poddadzą się wygodzie własnej i swojej drużyny, a jeszcze inni wymyślą trzecią oraz n-tą opcję. Natomiast "komputerowi" gracze nie zmienią sami z siebie sposobu grania, chyba że zgłoszą się do swojej pierwszej sesji RPG właśnie dlatego, bo gra komputerowa oferuje im zbyt mało tudzież za dużo w niej rozwalania siły żywej. Mieliśmy stygmatyzację graczy ze względu na grę w D&D, mieliśmy "eliciarstwo WoD'owe", modę na "jesienną gawędę", szał WFRP, w fandomie. Gracze grają różnie, a sygmatyzowanie grupki graczy RPG tylko dlatego, bo mają inne nawyki, jest wręcz nierozsądne, zważywszy na niszowość tego typu rozrywki w naszym kraju.

Ilustracje:
1) Late Night Gamer, fot. Louis du Mont (2create), http://www.flickr.com/photos/2create/3499196622, licencja CC BY-NC-ND 2.0

3 komentarze:

  1. [Lav, skasuj ten komentarz po przeczytaniu, bo nie na temat jest.

    Czy bylbys w stanie/sklonny/swej laskawosci napisac notke o Mount & Blade - glownie o wadach, bo zalety znam, a zastanawiam sie nad kupnem, gdzies mi mignelo ze grasz - i czy warto brac Warband, ktory ponoc niewiele wnosi i jest do tego stand-alone, a nie uzupelniajacym dodatkiem (na multi mi nie zalezy)?

    Dzieki!
    eom]

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Laveris, dzięki za polemikę. Fajnie, że mój post wywołał tak ożywioną dyskusję. Przy okazji niezły termin ukułeś, "fajerbolizacja". Pozwól, że będę z niego jeszcze kiedyś korzystał. ;)

    Twoje cytaty z Grona dopełniają tak naprawdę obrazu. Osób, które chyba nie do końca pojmują, o co chodzi w RPG... Natomiast łagodne podejście, które preferujesz względem takich osób, zasługuje tylko na pochwałę. Ja już po prostu nie mam czasem cierpliwości...

    A niestety, rynek cRPG nie pomaga, jak sam piszesz. M&B to rodzynek, ale ma swoje wady i niestety nie można uznawać go za objawienie wśród innych gier z gatunku.

    Co do drugiej części, zwracam tylko po raz kolejny uwagę, że nie odnosiłem się w poście do używania angielskiej terminologii, gdy nie ma innej możliwości lub jest to wygodne ze względu na braki w polskiej. Rozszerzyłem zresztą swoje zdanie w tej kwestii w komentarzach, dyskutując z Sejim.

    PS Wybacz, że komentuję z takim opóźnieniem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Darcane

    Cierpliwość preferuję nie do skrajnych przypadków, tylko do samego aspektu traktowana "zbioru podejrzanych przypadków". Jeśli wykryje się przypadki tak skrajne, że żadna z wymienionych w notce propozycji nie poskutkuje, to nie zostaje nic innego jak podziękować za (wspólną) grę.

    Wiele z problemu wynika choćby z tego, że obecny trend cRPG jeszcze bardziej oddala się od "macierzy RPG", skłaniajac się albo do hack'n'slash, albo do zręcznościówek. Lub do jednego i drugiego zarazem.

    A pojęcia używaj do woli. Po to je wymyśliłem. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.