piątek, 28 września 2012

Poważne Granie - serious...?

Oh the joys of the open road!
fot. Paul Townsend, licencja CC BY-NC 2.0
Od jakiegoś czasu przeglądam wpisy blogowe sprzed miesięcy, niektóre zastanawiają mnie nad napisaniem własnej notki. Zainteresowałem się pojęciem "poważnego grania", z bloga Setharium. O ile z całym tekstem zgadzam się, to trochę inaczej rozumiem pojęcie "poważne granie".

Czym jest wspomniane "poważne granie"? Każdy ma swoją odpowiedź na to pytanie. Nawiązując do słów Sethariela, nie wiązałbym tego określenia wraz z perfekcyjną znajomością settingu oraz mechaniki - szczególnie do jednego i drugiego razem, jak i tylko do drugiego. Uważam, że "poważne granie" to mit-koncepcja rozchodząca się po polskim erpegie od wielu lat.

Poważne Granie. Moim zdaniem, to określenie oznacza grę/sesję:
  • Pozbawioną wstawek humorystycznych, głupawek, offtopu (poza wyznaczonymi "15 minutami do toalety i na papierosa), jedzenia - w szczególności obżarstwa - w trakcie gry (wyjątkiem od reguły jest "klimatycznie dostosowane" jedzenie).
  • Wymagająca od wszystkich uczestników "całkowitej" wczuwy, zagłębienia się w świat ("gracz staje się postacią"), podejmowania decyzji w oparciu o bieżące odczucia i emocje gracza, jego własną wyobrażnię, bez odwołań metagrowych (mechanika, "meta" wyjaśnianie sytuacji z "zatrzymaniem akcji) oraz innych działań uznawanych za "rozbijanie klimatu".
  • Uczestnictwo sprowadzające granie tylko do odgrywania, nacisk na elementy teatralne i aktorskie. Nacisk na ekspresję emocji (pozytywnych, negatywnych) oraz ich przeżywanie, łącznie z ekstremami (łzy, "prawdziwy" lęk i strach, "autentyczny" gniew i złość).
  • Pogarda do mechaniki albo umniejszenie znaczenia mechaniki w rozgrywce, często argumentowane jako "turlanie zabijające klimat i realizm". Nawet jeśli mechanika jest stosowana, to nie stanowi ona ważnej roli w rozgrywce.
  • Nacisk na znajomość świata przedstawionego, szczególnie w obrębie przestrzeni w której aktualnie znajdują się postacie. Nacisk na detale, relacje społeczne (albo relacje polityczno-społeczne) i zachowania postaci występujących w świecie gry. Nacisk na "rozumowy pseudorealizm" (rozwijam to w dalszej części tekstu). W dużym skrócie, nacisk na symulacjonistyczne prowadzenie sesji, nawet w obrębie rozstrzygania konfliktów.
  • Opcjonalnie, podejmowanie "poważnych tematów". Opcjonalnym za to nie jest odejście od regularnego rozgrywania walk (jeśli nie stanowią one kluczowego punktu kampanii), pod pretekstem "RPG to nie hack'n'slash", "poważni, dobrzy gracze nie grają dla walk".
Nawet nie wspomnę o "levelowym" podziału graczy na "początkujących" (najczęściej D&D 3rd) oraz "tych wyżej" (inne gry niż D&D 3rd)

Zastanawiam się, czy przedstawiona przeze mnie koncepcja gry faktycznie jest realizowana gdzieś tam w Polsce. Pozwolę sobie na skomentowanie każdego z punktów wedle "własnych doświadczeń erpegowych" i obserwacji, mimo że przypomina to "zigzakowanie". Niestety, albo może i stety, grałem z ludźmi o różnych, o często odmiennych od moich preferencjach. 

Punkt pierwszy. Na sesjach w których grałem nie zaobserwowałem czegoś takiego, poza zwyczajową komendą w stylu "Gramy!", która jedynie sprowadzała się do kontynuowania toku gry. Zastrzeżenia co do spożywania posiłków na sesji dostrzegłem jedynie na paru forach internetowych. Jeśli więc "powazne granie" jest mitem, to szczególnie ten punkt. 

Punkt drugi. Rzekłbym, że wiele nie brakuje, abym potykał się o graczy preferujących zbliżony kierunek. Zwolenników "dużej bądź totalnej" wczuwy dostrzegam wielu, niektórzy z nich jako "idealną sesję" postrzegają choćby takie, w których całkowicie wczuli się w postacie. Wczuwa wczuwą, nie uważam tego za złe. Za to raz do mnie napisał jakiś człowiek, który uważał że metagaming musi zostać wyeliminowany także z mailowych rozmów międzysesyjnych, pod pretekstem "zabierania karty postaci na sesjach". Plus wstawki o "magii rozgrywki RPG", " szachach z kalkulatorem".

Generalnie uważam, że gracz (jak i każdy uczestnik) ma prawo do przystopowania akcji i uzgodnienia, co i jak się dzieje; jak wygląda sytuacja, konfrontacja albo konflikt.

Punkt trzeci. Autentycznego odgrywania z łzami, "prawdziwym" lękiem gracza nie dostrzegłem. Za to kilka razy miałem do czynienia z tym, że wspomniane "odgrywanie teatralne/aktorskie" stanowiło nawet główną oś rozgrywki w pojedynczej scenie. Tego typu zabawa może być fajna, niemniej nie czerpię radości z sesji, której głównym tematem jest aktorzenie o niczym (rzeczywiście o niczym - np.: 2/3 czasu sesji spędzone na odgrywaniu w stylu "Aktora-Nudziarza" wg Zegarmistrza).

Punkt czwarty. Patrz "szachy z kalkulatorem" trzy akapity wyżej. Nie łudźmy się, Allgemeine Festung (a wcześniej - Gazetę z Navarrische Festung) jest prowadzone między innymi po to, aby promować granie z zastosowaniem mechaniki. Już w obecnych czasach slogan "opowieść kontra turlanie" to anachronizm (przynajmniej w e-fandomie), niemniej wciąż zdarza mi się napotykać na ludzi, którym trudno zrozumieć, że mechanikę można stosować także poza walką. Naprawdę, chciałbym o tym anachronizmie przestać pisać. ;-) 

Punkt piąty. Jesli pominąć ostatnie zdanie, byłby to zbiór koncepcji do wykorzystania na wielu sesjach. Jest spoko. Na temat "rozumowego pseudorealizmu" napisałem coś tutaj. W skrócie, nadmierne poleganie na subiektywnych obserwacjach w celu samosądnego rozstrzygania konfliktów na sesjach uważam za złe. Szczególnie, jeśli te subiektywne obserwacje całkowicie rozmijają się z rzeczywistością, a stanowią mit siedzący w głowie jakiegoś "bractwowego emgie". Kolejny nudny temat. W tym to, że de facto "polska tradycyjna szkoła grania" to granie symulacjonistyczne z ograniczaniem gamizmu do zera. 

Punkt szósty. Nie przypominam sobie sesji w której byłyby ewidentnie kontrowersyjne tematy. Element nierozstrzygnięty. Drugie zdanie to kolejny anachronizm, wynikający z anachronizmu w punkcie czwartym - "kostki kontra fabuła". N-ty nudny temat. ;)

Spoglądam na te punkty i odnoszę wrażenie, że przynajmniej połowa z nich faktycznie może mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Z drugiej strony mam przeczucie, że pojęciu "poważnego grania" towarzyszy pretekst do spotkania towarzystkiego z alkoholem na stole/podłodze (niekoniecznie tylko z piwem), przeplecione z odgrywaniem postaci. Ale to tylko przeczucie, niewiele warta subiektywna opinia. Olać. 

Ogólnie, uważam, że dorabianie wyższej ideologii do RPG jest mało potrzebne. Odnoszę wrażenie, że terminowi "powazne granie" właśnie to towarzyszy - próby uczynienia z RPG czegoś więcej, niż zwyczajnej gry. Stąd później rózne porównania RPG do sztuki, teatru, filmu. Stąd próby wywyższenia RPG ponad inne hobby, traktowanie RPG jako "czegoś specjalnego w życiu". I o co chodzi z "magią RPG"?

Znów pewnie posypią się komentarze o "negatywnych notkach". Co wy sądzicie o wymienionych przeze mnie zjawiskach? Jakie macie swoje własne definicje "poważnego grania"? Jak wspomniałem, moja definicja jest jak każda z wielu i równie dobrze może się nazywać "zabawą we wczuwę z aktorstwem, bez gry".

10 komentarzy:

  1. Dla mnie najbardziej uciążliwy jest właśnie ten 1 punkt, gracze nie widzą się tydzień, dwa, i akurat sesja jest idealną okazją do pogadania i całego tego towarzyskiego pierdolenia ;)
    a że umawiamy się na sesję, a co tam "przecież i tak jest fajnie" i okazuje się że albo wcale nie gramy, albo udaje się tylko stworzyć postacie w ciągu tych kilku godzin, nie żebym nie lubił, ale jak 70% sesji tak wygląda to może irytować..

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ktoś tak gra w Polsce? Myślę, że na moich sesjach staram się coś takiego wprowadzać (w pewnym przybliżeniu), co nie oznacza, że moi Gracze w pełni mnie słuchają i się ze mną zgadzają :-P

    Ad.1. Dla mnie sesja to też element spotkania towarzyskiego. Tak że na zwykłe gadanie jest czas przed zaczęciem sesji. Wiadomo, najpierw wszystko rozstawiamy, zapalamy świeczki, etc. Poza tym, nawet sam daję Graczom i sobie czas na pogadanie. Wszak spotykają się znajomi. Jednak kiedy zaczynamy sesję, to gramy. Nie wyobrażam sobie wstawek nagle w trakcie sesji, że ktoś mówi: przypomniał mi się żart - i zaczyna ów żart opowiadać. Na moich sesjach są tzw. wychodzenia (dla chcących wiedzieć cóż to takiego, odsyłam do Pafhammera: http://pafhammer.net/codex-iuris-pafnuci/). Tutaj też Gracze mają czas na to, aby sobie pogadać. Szczególnie, że zdarza się im tak siedzieć po 20 minut.

    Ad.2i3. Chciałbym tylko zauważyć, że takie podejście na "wczuwę" nie wyklucza w ogóle turlania czy akcji, akcji i raz jeszcze akcji. Wszak sama mechanika często może wskazywać jak postać odgrywać - testu strachu przykładowo. Uważam, że mechanika również może, a nawet i powinna współtworzyć klimat na sesji. Mówiąc krótko, odgrywanie i wczuwanie nie zamyka się tylko na dialogach i kwestiach emocjonalnych.

    Ad.4. O mechanice wspomniałem już trochę wcześniej. Ogólnie, turlanie jest dla mnie przyjemnym aspektem rozgrywki. Nie raz na moich sesjach występują elementy nastawione tylko pod turlanie (nie licząc walk). Stawiam przed BG jakieś fizyczne wyzwanie/przeszkodę terenową. Sprawia to ogromną frajdę Graczom i mi. Poza tym, pozwala to spuścić powietrze z balona "wczuwa" i lepiej wczuć się w kolejne elementy.

    Ad.5. Od tego to jestem ja, Mistrz Gry. To ja jestem źródłem informacji o świecie dla Graczy. Jeśli ich postać może coś wiedzieć, a Gracz tego nie wie - to ja podaje mu te informacje. A poza tym, w zależności od postaci staram się jak mogę prezentować wiele szczegółów i niuansów świata. Dzięki temu staje się on żywszy i bardziej kolorowy.

    Ad.6. Myślę, że to zależy od Graczy i MG. Sam kiedyś poprowadziłem kilka sesji, w których starałem się takie poważne tematy poruszyć. Ale na moje kilkanaście lat zabawy, tych sesji było kilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odp. na "Ad.2i3." - O tym wiem. ;-) Wskazuję raczej na to, że rzekome "poważne granie" moze być obarczone tą niewiedzą. A głównie to, że jej zwolennicy mogą tego nie wiedzieć.

      Usuń
    2. Jeśli ktoś lubi grać bez akcji, to cóż...
      Chociaż trudno mi sobie takiego eRPeGowca wyobrazić :-P

      Usuń
  3. Jakiś czas temu też miałem parcie na poważne granie. Cały czas miałem wrażenie, że za mało angażujemy się w grę i gdzieś za horyzontem ukrywa się coś więcej...

    Ale wiecie co? Guzik prawda. Prawdziwa radocha, jest wtedy gdy wszyscy bawimy się dobrze, a nie siedzimy jak na stypie pilnując żeby przypadkiem nie spłoszyć domniemanego "klimatu". Może to kwestia wieku i braku czasu, który z wiekiem przychodzi, ale zacząłem doceniać proste przyjemności. Wspólne snucie opowieści z przyjaciółmi? Czemu nie, ale pod warunkiem, że możemy się przy tym zrelaksować i pośmiać. Dramatu, stresu i traum mamy dość na co dzień - rpg ma być zabawą.

    I tego właśnie życzę wszystkim rpgowcom - dobrej zabawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednak nadal uważam, że mimo wszystko warto ów "klimat" gonić. Może nie za wszelką cenę, ale jednak. Jeśli nastąpi owa "wczuwa" i Gracze jak i Mistrz Gry złapią bakcyla to efekty są niesamowite.

    Ważne, by cała sesja nie była podporządkowana dramie. Potrzebne są epizody, w których należy spuścić powietrze z balona, aby nie pękł. Jakieś wesołe odgrywanie w karczmie, z kartami, pijatyką i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba idzie o znalezienie złotego środka. Wszyscy obecni na sesji muszą spotkać się w pół drogi i dojść do kompromisu. Niestety zbyt wiele zależy od osobistych potrzeb poszczególnych uczestników zabawy, a nawet ich aktualnego nastroju. Miałeś strasznie ciężki tydzień w pracy i ledwo jesteś w stanie logicznie myśleć? To pewnie nie będziesz w stanie za bardzo zaangażować się emocjonalnie, bo wolałbyś odpocząć przy czymś lżejszym. Oczywiście można sobie założyć, że w skoro ktoś z ekipy jest za bardzo zjechany, żeby grać na pełnej parze, to może lepiej odłożyć sesje i sięgnąć po planszówki, albo po prostu pogadać. Z jednej strony rzeczywiście jest to jakieś rozwiązanie, ale z drugiej gdybym tak podchodził do sprawy to pewnie moja drużyna nie zdołała by żadnej sesji rozpocząć. Chyba nie było takiego tygodnia, żeby ktoś z nas nie dostał kopniaka i podczas sobotniego spotkania nie ciągnął na rezerwie. I chyba wolę poznosić odrobinę głupawych tekstów i śmiechu niż rezygnować z rpg :)

    Chyba z czasem zdolność do wczuwania się maleje wraz z ogólnym poziomem siły. A rpg jest cholernie męczące ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś u mnie i moich Graczy jest chyba odwrotnie. RPG wpływa na nas relaksacyjne. Wszak to nasza pasja, a pasje mają zbawienny wpływ na człowieka.

      A może to dlatego, że gramy z soboty na niedzielę, więc jest czas, aby odreagować tydzień i na spokojnie przystąpić do grania ;-)

      Usuń
    2. Widać mamy bardziej stresujące zajęcia, albo po prostu jesteśmy starsi, bo też gramy w soboty - to chyba jedyny rozsądny wybór dla nie emerytów i nie bezrobotnych. :)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.