niedziela, 26 października 2014

Dlaczego nie preferuję rekrutacji do Warhammera?

Ostateczny powód, w wyniku którego nie podchodzę do rekrutacji do WFRP (obu pierwszych edycji), ani też nie interesuję się róznymi sesjami w WFRP 1st oraz 2nd organizowanymi na konwentach oraz spotkaniach cyklicznych. Rozpowszechniony zwyczaj przerabiania mechanik WFRP - w tym pod walkę - ponieważ te dwie oryginalne wydają się grającym "zbyt mało śmiertelne", "nie odające grozy rzeczywistej walki". O ile estetykę "pike and shot" moim zdaniem lepiej realizuje choćby Iron Kingdoms, a druga edycja WFRP najzwyczajniej niewiele oferuje poza walką i podstawowymi czynnościami, to jeszcze w oryginały tychże staroci (sprzed odpowiednio 9 i 28 lat) jestem w stanie zagrać...

Nie będę wymieniał przykładów, wystarczy ta oto ilustracja skompilowana z zaledwie jednej z wielu dyskusji o Warhammerze z jednej z grup na Facebooku:


Ta mania przerabiania walk w WFRP jest wystarczająca, aby zniechęcić mnie do zagrania w te dwie gry u kogoś. Wiem, że nie będę u tych ludzi - czyli sporej części fanów WFRP? - dobrze sie bawił, dostrzegając złamanie i podeptanie konwencji każdej z obu edycji. Podobne dyskusje widziałem wszędzie - na forach, portalach, blogach, innych grupach na FB...

Chciałbym zagrać możliwie zgodnie z oryginalnym brzmieniem tych gier. Na 99% jestem pewien, że przychodząc do jakiejś drużyny grającej w WFRP której z tych obu edycji, grałbym w polskoerpegowe błotniste ambitne wynaturzenie. Zresztą, potwierdzone kilkoma przypadkami z erpegowania własnego.

Mam w głowie obraz Polskiego Fana Warhammera, który oczekuje hiperrealistycznej mrocznej ciężkiej kampanii, gdzie ataki z kusz to pewna śmierć (co z tego, że bełt nie musi trafić w witalne części ciała?), kawaleria jest wszechpotężna (mimo iż według tych samych osób strzelanie konno z łuku to podobno bzdura), w zbrojach nie da się nic zrobić oprócz stania, machania bronią i przewrócenia się na amen, a skrytobójcy mają być filmowo najlepsi w natychmiastowym zabijaniu sztyletem możliwie najtrudniejszymi technikami cięcia szyi. Wiecie, taki selektywny hiperrealizm, w czyje zdanie przy stole na bieżąco jest ważniejsze, przy jawnej ignorancji militarystycznej.

Niedawno Drachu na swoim blogu opublikował tekst o "poprawnym RPG". Wiecie, ja nie mam nic przeciwko temu, aby inni bawili się w RPG po swojemu. Z tym, że ci wszyscy dyskutanci piszący o Warhammerze mają w głowie obraz własnych sesji w "realistyczną" autorkę na bazie WFRP. Te dwie gry nie spełniają ich zewnętrznych pozawarhammerowych oczekiwań, tak więc przerabiają te Warhammery, aby rzeczywistość sesyjna pasowała do wymyślonego obrazu. I jak tu dyskutować z kimś, kto z góry zakłada, że jego argumenty mają rację ze względu na jego własny zestaw zasad domowych? Wszelkie próby dyskusji wyglądają i będą wyglądać jak festiwal przerzucania się, czyj Warhammer autorski jest fajniejszy. Ludzie nie potrafią oddzielić WFRP jak w oryginale od ich własnego przy stole.

Wolę najzwyczajniej unikać tych sporów o najprawilniejszą interpretację Starego Świata (i reguł w jakie się gra) przy starym stole. Odnoszę wrażenie, że gdybym rozpoczął kampanię w WFRP 2nd, byłbym jednym z nieliczych co graliby RAW + RAI w tę grę. I to mimo tak dużej popularności tego uniwersum w Polsce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.