Od jakiegoś czasu korzystam z okazji do powrotu do Pathfindera. Za parę dni będzie czwarta sesja, koniec przygody będącej między innymi rozbudowanym lochem z pewnym kontekstem fabularnym, lecz nie o tym notka. Ostatnia sesja była pełna encounterów bojowych oraz pułapek, słowem: przeczyściliśmy jakieś ~60% rozbudowanej siedziby lokalnych alchemicznych wrogów ukrytych w starożytnych ruinach pod kryptą. Sesja nie trwała jakoś długo, może trzy i pół godziny.
Drużyna (4 x 2. poziom) pokonała siedem encounterów bojowych (SW 2, niektóre to 1 albo 3), a także dwie pułapki o SW bodajże 3. Czyli dziewięć spotkań ogólnie, za które jest exp, w 3,5 godziny rzeczywiste pozbawione przerw i przestojów. Oczywiście, w międzyczasie raz albo dwa bohaterowie odpoczywali w fikcji, gdzieś zabunkrowani w lochu.
Poza tym, że zdobyliśmy trochę więcej PD niż za dwie poprzednie sesje, jest całkiem prawdopodobne że po ukończeniu przygody na następnej sesji (pokonanie przywódców tej frakcji), wbijemy trzeci poziom. Gramy na średniej (Medium) progresji tabeli punktów doświadczenia, brakuje nam 1015 XP.
Dlaczego w ogóle wspominam o tym? Po sesji zaskoczyło mnie to, że przerobiliśmy tak wiele Spotkań w tak krótkim czasie. Drużyna w końcu się zgrywa, gracze wiedzą co robić w walce. Ktoś mógłby skomentować te "3 encountery/godzinę" jako zero immersji i rolpleja. Cóż, było mało immersyjnie, lecz i tak rolplej był przy uwalnianiu jeńców (trzech tkaczy i kowal), kolejne pomieszczenia były opisywane przez Mistrza Podziemi. Sam także w paru zdaniach opisałem mojego bohatera po zażyciu mutagenu. Poza tym, pierwsza godzina pierwszej sesji była pełna śledztwa, rozmów i odgrywania, więc i tak to "nadrobimy" po powrocie z lochu.
Jakby ktoś pytał się o spotkania losowe wynikające z odpoczywania bądź wykonywania długotrwałych czynności, to owszem, drużyna sprostała dwóm.
ŁaŁ. 9 encounterów w 3.5 godziny. Owszem, raz SW 3 pokonane było fartownie (krytyk z muszkietu, czyli x4). Z drugiej strony, jedno z SW 1 (trzy zwyczajne szkielety) zajęło tyle czasu i wysiłku, co poprzednie walki z humanoidami (SW 2). To moje zderzenie z własnymi i tak mało immersyjnymi wyobrażeniami o sesji RPG w D&D 3rd/Pathfinderze. Spodziewałem się tempa 3-4, może pięciu, encounterów na 3-4 godziny sesji. Z drugiej strony, średnia z trzech sesji (3+4+9) wynosi 5,(3) spotkania. Czyli się zgadza. Poprzednie dwie sesje trwały pół godziny krócej, eksploracja lochu była bardziej niemrawa.
Jakby ktoś pytał się o spotkania losowe wynikające z odpoczywania bądź wykonywania długotrwałych czynności, to owszem, drużyna sprostała dwóm.
ŁaŁ. 9 encounterów w 3.5 godziny. Owszem, raz SW 3 pokonane było fartownie (krytyk z muszkietu, czyli x4). Z drugiej strony, jedno z SW 1 (trzy zwyczajne szkielety) zajęło tyle czasu i wysiłku, co poprzednie walki z humanoidami (SW 2). To moje zderzenie z własnymi i tak mało immersyjnymi wyobrażeniami o sesji RPG w D&D 3rd/Pathfinderze. Spodziewałem się tempa 3-4, może pięciu, encounterów na 3-4 godziny sesji. Z drugiej strony, średnia z trzech sesji (3+4+9) wynosi 5,(3) spotkania. Czyli się zgadza. Poprzednie dwie sesje trwały pół godziny krócej, eksploracja lochu była bardziej niemrawa.
Obaliłem wszelkie własne przymiarki do ustalenia tempa rozwoju postaci w D&D 3rd/Pathfinder. Okazuje się, że RAW owe tempo zależy wyłącznie od tego, jak radzi sobie drużyna i ewentualnie czy MP nie smęci wszystkiego przegadanymi opisami. Kryteria PD są jednoznaczne; dostaje się PD za przejście Spotkań, niezaleznie od tego ile spotkań towarzyskich (nie mylić z encounterami) zajmie przejscie przygody. To od graczy zależy, czy poziom zdobędą po trzech, czterech sesjach, czy jednak gorzej pójdzie im rozgrywka (albo MP zbyt mocno klimaci) i zajmie im to na przykład pięć sesji.
Odnoszę wrażenie, że na ostatniej sesji Pathfindera wyrobiliśmy nawet do 200% "normy".
Odnoszę wrażenie, że na ostatniej sesji Pathfindera wyrobiliśmy nawet do 200% "normy".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.