Oto moje dywagacje na temat erpegów i pomysłów na kampanie, w które kiedyś zawsze chciałem zagrać jako gracz. Przedstawiłem te, których dotąd nie udało mi się zrealizować (doświadczyć?), z tym że minęła mnie ochota na rozegranie części z nich. Tak, to w tej notce przeczytacie iż Mansfeld kiedyś chciał zagrać w WFRP oraz Savage Worlds. Kolejność bliżej chronologiczna - nie zdziwcie się jak bardzo pierwszy koncept przypomina "Mary Sue" ;-) I jak bardzo niektóre pomysły fajnie wyglądają, ale na papierze.
Uniknąłem także tradycyjnej wyliczanki "w co chcę obecnie zagrać" - skupiam się na konkretnych, ciekawszych (albo po prostu dziwnych) pomysłach, ewentualnie tych które mi kiedyś zawracały mocno głowę. Mógłbym wyliczyć przynajmniej kilkanaście erpegów w które dziś zagrałbym jako gracz - włącznie z WFRP 3rd oraz D&D 4th (w to drugie zagrałem zaledwie cztery sesje).
Uniknąłem także tradycyjnej wyliczanki "w co chcę obecnie zagrać" - skupiam się na konkretnych, ciekawszych (albo po prostu dziwnych) pomysłach, ewentualnie tych które mi kiedyś zawracały mocno głowę. Mógłbym wyliczyć przynajmniej kilkanaście erpegów w które dziś zagrałbym jako gracz - włącznie z WFRP 3rd oraz D&D 4th (w to drugie zagrałem zaledwie cztery sesje).
Głęboka podróż do roku 2008. Najpierw "D&D 3.0 only", później erpegi w które nie zagrałem. Albo zagrałem zbyt mało.
- Kiedyś chciałem zagrać w D&D 3.0 na Krainach Wschodu. Miałem nawet upatrzony build, oczywiście przekombinowany i korzystający z podstawki, "Krain Wschodu" i "Mieczy i Pięści". Wojownik 6/Samuraj (klasa prestiżowa 4)/Dziki Singh 10, oczywiście człowiek. Po co komu klasa podstawowa Samuraj z "Krain Wschodu"? Nie wiem czemu 5-6 lat temu zachwycałem się tym konceptem - chyba ze względu na "katanas are awesome" plus chęć zagrania kimś ulepszonym (pod kątem reguł D&D 3rd oraz konceptu) od nudnego Wojownika X lvl jakim wtedy grałem swoją pierwszą kampanię w życiu... W sumie, to cieszę się że ten koncept pozostał na papierze, kartce-tabelce z buildem od 1. do 20. lvl. Ten build nadal ma typowe problemy klasy Wojownika z trzeciej edycji D&D, zresztą ciekawie robi się dopiero od 6-7. poziomu. Poza tym, nudziłbym się postacią która jedynie potrafi coś sklepać w walce wręcz. Ten koncept miał wariacje w postaci psioniki (oczywiście kosztem samurajstwa albo czegoś innego).
- Bardzo chciałem zagrać kampanię w Warhammera drugą edycję. Od momentu w którym zagrałem pierwszą sesję jednostrzał (listopad 2007), właściwie ta chęć pozostała aż do roku 2012. Miałem kilka pomyslów na postać, lecz wymienię jedynie dwa: zagranie Rozbójnikiem (od Straźnika Dróg), opcjonalnie Rajtarem od dowolnej klasy podstawowej (nawet z kolejną klasą podstawową po drodze). Palić licho, iż powinno się losować klasę w WFRP 2nd. Mowa o koncepcie lekko lub średniozbrojnego jeźdźca z bronią palną, potencjalnie jakiś badass lub ważny zbrojny. Kiedys jarałem się konceptem profesji w WFRP i ich zmienianiem w trakcie kampanii - w sumie do dziś jest to jedyna rzecz którą darzę sentymentem (a raczej byłby to sentyment, gdybym rozegrał znacznie więcej niż 8 sesji w WFRP 2nd)... Jak ten pomysł upadł? Upadł wraz z poznaniem wielu innych erpegów i zorientowaniem się, iż druga edycja Warhammera to nie taka znowu wyjątkowa i ciekawa sprawa. Dziś mogę zagrać w Iron Kingdoms, wykorzystać podobnie wyglądający system karier (pozwalający lepiej stworzyć ciekawą i dziwną koncepcję postaci), grać za pomocą lepszych reguł to strzelania do przeciwników na siatce bitewnej. Przepadł okres (2008 - 2012) w którym byłem zapalony na Warhammera; nie udało mi się zagrać więcej niż 1-3 sesji per postać.
- Nie uwierzycie, ale także chciałem zagrać w Savage Worlds. Mowa co prawda o SWofSK (Savage Worlds of Solomon Kane), wciąż liczy się. Gdzieś koło 2008 lub 2009 roku do Savage Worlds zachęcił mnie jakiś raport z sesji z forum Poltera. Nie tylko relacja z sesji przygodowych w dzikich egzotycznych krainach w realiach wczesnonowożytnych, ale i te parametry, umiejki i atrybuty w kostkach. Wtedy bardzo spodobał mi się koncept skalowania się parametrów według kości (od k4 do k12); dla chłopaka który grał prawie wyłącznie w D&D 3rd (3.5 na PBFach) i znał nieco WFRP 2nd wyglądało to jak powiew świeżości oraz nowość... Jak obecnie z Savage Worlds? Nadal uważam tę grę za przyzwoity kawał rzemiosła, lecz najzwyczajniej mam gry które lepiej realizują poszczególne wyspecjalizowane pomysły. Z drugiej strony, nadal chciałbym zagrać chocby parę sesji w SWofSK; prędzej zagrałbym w Savage Worlds, niż np.: w Diadem.
- Earthdawn, gra którą lepiej poznałem dość niedawno. Wspominałem o moim fetyszu skalowania kostkami? O haśle "Earthdawn" i paru słowach o nim słyszałem już w 2010 roku. Udało mi się zagrać dopiero w 2014 roku, w trzecią edycję. Szczerze mówiąc, te osiem sesji nie powalało, wtedy jednak już miałem za sobą powyzej dwudziestupięciu rozegranych erpegów. Przyznam jednak, że jeszcze 3-4 lata temu pragnąłem rozegrać wielosesyjną kampanię, a Earthdawn jest jednym z odpowiednich ku temu erpegów. Wiecie, epickie fantasy, nietuzinkowy (?) świat, levelowanie ("kręgowanie"?) oblane sosem erpegowego przegadania i nadmiarowej ambicji... Czy dziś zagrałbym w Earthdawna? Jeden pomysł na postać jest (Kawalerzysta z tygrysim wierzchowcem?), ale entuzjam u mnie wygasł... Swoją drogą, Earthdawn był jednym z "klasyków mainstreamowego RPG" jakie zawsze chciałem zaliczyć. Kolejne na liście to choćby Fading Suns oraz AD&D 2nd.
- Synapse RPG - dziwna sprawa. Nawet nie pamiętam czy rzeczywiście chciałem zagrać w tę grę, czy tylko podniecać się różnymi kombinacjami postaci, ras, kultur. Zresztą, gdzie (z kim?) bym w Polsce w to zagrał?
- Mage: the Awakening. Przeczytałem podręcznik podstawowy do tej gry dopiero pod koniec 2012 roku i nadal chciałbym spróbować zagrać w tę grę. Choćby dla porównania doświadczeń z gry względem Maga: Wstąpienie (wiem, że koncepcyjnie to różne gry). Zagrać Magiem, ale trochę inaczej... Gdybym miał wskazać produkt z drugiej generacji WoDa (czyli na mechanice Storytelling) który najbardziej mi się podoba, to właśnie Mage: the Awakening. W sumie, to tak jak z nadrabianiem zaległości klasyków mainstreamowych. Ogólnie to chyba głównie "Magowie" podobają mi się w Świecie Mroku. Jednakowoż Mage: the Awakening w moim przypadku to "chęć na jedną kampanię, kilka sesji" - nic więcej.
photo (1) by: Scott Akerman, CC BY 2.0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.