Drugi raz odkąd w przeciągu 1,5 roku poprowadziłem kampanię w sandboxa (pierwsza to Afterbomb: Madness od sierpnia '14 do stycznia '15). Tym razem wybór mój padł na
Lamentations of the Flame Princess - produkt inspirowany modą na tworzenie retroklonów, w tym przypadku z wykorzystaniem motywów z dark fantasy oraz lovecraftyzmów. To było moje pierwsze spotkanie ze
starą szkołą RPG jeśli chodzi o prowadzenie sesji w tym stylu (w roku 2012 rozegrałem siedem sesji w LotFP jako gracz).
Piętnaście sesji w niespełna cztery miesiące.
Moje założenia były proste: prowadzenie RAW o ile to możliwe (przede wszystkim chciałem zobaczyć wpływ stosowanych reguł gry) plus wprowadzenie broni palnej z suplementu w ostatniej wersji Playerbook (bez zamka skałkowego i zbroi wczesnonowożytnych). Kampania rozgrywana możliwie jak najdłużej jak się da (jedyna w przeciągu ostatnich paru lat dla której nie wyznaczałem choćby orientacyjnego "górnego pułapu" sesji), albo do zbadania w całości wnętrza wielkiej wyspy. Stosowałem zarówno spotkania losowe (z podziałem na "dzień", "noc" i "dungeon"), jak i tabelę abstraktów (
Wierzba wykonał wygodną wersję elektroniczną), plus generator pogody na lądzie (losowanie wpływu wiatru na podróż morską z podręcznika było obowiązujące, ponad mój autorski generator pogody).
To naprawdę długa notka blogowa...