W przeciągu 2017 roku zdążyłem zagrać wiele sesji w krótkim czasie, zarzucić erpegowe hobby na cztery miesiące i jeszcze do niego wrócić (lecz bez jakiejkolwiek pompy). Żadnego pobitego rekordu w mym graniu nie ma, albowiem przestało mi w ogóle zależeć na rekordach...
Letnia przerwa od erpegów skłoniła mnie do refleksji, co zrobić ze swoim erpegowym hobby. Dotarło do mnie, że tak naprawdę zapoznaję się z zaledwie pojedynczymi nowościami, ale za to zbiór erpegów które chcę wypróbować niepokojąco rośnie. W rezultacie, jesień '17 stanęła pod tytułami "Blades in the Dark" oraz "Burning Wheel". Pierwszy w ramach kolejnego podejścia do świeżej gry, drugi - w sumie także, ale z kategorii "erpegów w które od dawna chciałem pograć".
To w sumie 62 sesje w 12 gier.
To w sumie 62 sesje w 12 gier.
Ale po kolei. Ze statystyk jednoznacznie widać, iż o ile w roku 2017 prowadzenie kampanii jeszcze mi szło, to uczestniczenie w nich jako gracz już niekoniecznie (poza Magiem: Wstąpienie, ale i tu tylko pięć sesji). Dość powiedzieć, że ostatnia zakończona udana kampania w mej roli jako gracz to ta w Stars Without Number z zimy 2016/2017...
W związku z tym przypadkiem wypadło na to, że liczba sesji poprowadzonych nieznacznie przeważa w bilansie za rok 2017. Nie żeby prowadził ich więcej niż dotychczas przez ostatnie parę lat. Po prostu mniej pecha przytrafiało się "moim" kampaniom: kolejno w Dungeon World (12 sesji), Burning Wheel (10 sesji).
Zdziadziałem, zabetonowałem się erpegowo? Nie do końca. Wciąż jestem otwarty na rozmaite erpegi. Gram w konkretne gry, ale niestety łapię się na tym że w rozmowach o hobby bywam monotematyczny.
Ale z drugiej strony nie uważam, jakoby BitD czy BW nadawały się do wszystkiego. Chociażby mam luźne plany (wyzwanie w uporanie się z prowadzeniem czegoś w realiach współczesnych) na następną, króciutką 5-8 sesyjną kampanię w Monster of the Week. A dalej? Nie mam oczekiwań, nie mam planów, idę na żywioł. Tak naprawdę zadecyduje to, na co będę mieć ochotę w miesiącu w którym bieżące kampanie będą się kończyć...
To dziwne słowa jak na kogoś, kto dalej (odejmując niespełna cztery miesiące przerwy) gra średnio 7-8 sesji na miesiąc. Najzwyczajniej rok 2017 okazał się pierwszym, w którym dałem dowód swojemu przekonaniu o tym, iż lepiej nie grać aniżeli grać na siłę (i słabo). Wszakże od połowy maja do września miałem przerwę od erpegów; obowiązki życiowe wezwało znajomych, a ja straciłem wtedy motywację na prowadzenie dla samego "licznika poprowadzonych sesji".
Mój erpegowy 2017 podsumuję porównaniem: Dungeon World do wiosny, letnia przerwa, jesień z Blades in the Dark oraz Burning Wheel aż do zimy. Reszta w sumie się nie liczy...
To dziwne słowa jak na kogoś, kto dalej (odejmując niespełna cztery miesiące przerwy) gra średnio 7-8 sesji na miesiąc. Najzwyczajniej rok 2017 okazał się pierwszym, w którym dałem dowód swojemu przekonaniu o tym, iż lepiej nie grać aniżeli grać na siłę (i słabo). Wszakże od połowy maja do września miałem przerwę od erpegów; obowiązki życiowe wezwało znajomych, a ja straciłem wtedy motywację na prowadzenie dla samego "licznika poprowadzonych sesji".
Mój erpegowy 2017 podsumuję porównaniem: Dungeon World do wiosny, letnia przerwa, jesień z Blades in the Dark oraz Burning Wheel aż do zimy. Reszta w sumie się nie liczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.