Przez tydzień brak internetu, ale nie przeszkodziło mi to przyjść na kolejną sesję w niedzielną przedpołudniową porę. Tym razem drużynę stanowiła czwórka graczy. Po pewnych kwestiach organizacyjnych, sesja rozpoczęła się. Do składu z poprzedniej sesji doszedł pewien morgowijski książę. Jego imię i miano rodowe (Igor Aleksjejewicz/Aleksandrewicz?) było tak długie, że nie zdołałem dobrze zapamiętać. Tym razem nie obyło się bez większych roszad personalnych. Trzy osoby (w tym ja) oraz ten sam MG rozgrywali razem trzy sesje pod rząd. Eksplorator, dwóch Śledczych i Salonowiec. Dwóch ludzi, gnom i troll (oczywiście Morgowijczyk).
Rozpoczęciem akcji była walka ze służbami mundurowymi (eks)generała Tomsona i prof. Schwarza koło magazynu mająca na celu aresztować Dżentelmenów. Przeciwko czterem bohaterom stanęło pięciu żołnierzy z porucznikiem, wspomniani Antagoniści oraz golem morgowijskiego modelu. Szybko "Czarnuch" został wyeliminowany studzienką wystrzeloną przez pocisk ppanc, a wcześniej ciachnięty ostrzem ukrytym w lasce. Niestety, swoim granatnikiem oficer wiele namieszał, a golem z generałem pozbywali się kolejnych oponentów (moją postać ogłuszyli). Statyści także mieli dobry dzień, przyczyniając się do pojmania Godiego i Dachmann'a, a wschodniowanadyjski arystokrata poddał się widząc, że mimo rozklekotania laską golema, generał ze swoimi poplecznikami szybko pokonałby osamotnionego bohatera.
W jakimś ciemnym pomieszczeniu profesor od mrocznych artefaktów z oficerami policji chcieli wydobyć jakieś informacje od postaci. Dżentelmeni nie podejmowali żadnego oporu w przedstawianiu się, kim są [poddanie konfrontacji], a mimo to umieszczono BG do specjalnego wagonu, który miał ich przewieźć na rozprawę do New Ness. Po niezwykle męczącej mechanicznie konfrontacji (prawie wszyscy wypruli żetony, a MG użył ich więcej niż 4) doszło do "regeneracji" sił (gracze odnowili pulę do czterech, MG zyskał do puli pięciu).
Towarzystwo miało do wyboru: grzecznie czekać na rozprawę albo uciec z pociągu. Mimo przekupienia "gwarancjami rządu wotańskiego" jednego z ogrzych strażników, drugi wszczął alarm. Poza dwoma zwykłymi golemami, jednym ogrem wpadło czterech policjantów i dowódca eskorty. Statyści szybko wypadli pomiędzy przeskakiwanie z wagonu na wagon, podobnie jak ogr. Rozpoczęła się gonitwa ku pierwszemu wagonowi (były trzy) od kierunku jazdy, by zdobyć broń [gadżety]. Wielokrotnie nadzorca więżniów próbował zatrzasnąć drzwi automatycznymi wajchami, lecz agent RTKA za każdym razem umykał za zamykanymi przejściami. Jeden golem rozstrzaskał się o słup z trakcją, a komendant zmuszony był dorwać wiwernę gdzieś w tunelu. Ostatecznie, udało się zbiec z pociągu, nie bez pomocy morgowijskich imigrantów remontujących tunel kolejowy.
Bohaterowie zorientowali się, że są bliżej Innsport niż New Ness. Mimo to, na parocyklu oraz Roku polecieli w kierunku drugiego ze wspomnianych miast. Na miejscu zasięgnęli języka w znanych sobie źródła. Von Werth poprosił poprzez pneumę o wizytę zaufanego inspektora Clarke'a oraz przejrzał stosy informacji od informatora o Innsport i prof. Schwarz'u, Arbolsten zagadał w miejscowej synagodze, zaś morgowijski książę w ambasadzie. Ze wszystkich poszukiwań wynikało, że w Innsport otworzył się portal do Astralu ("granica między rzeczywistością a astralem upłynniła się") po aktywacji jednego z dwóch czarów wotańskich miesiąc przed Paroksyzmem, a gen. Tomson z prof. Schwarzem starali się upilnować miasto i odgrodzili je kordonem wojskowym.
Ostatnim etapem akcji była próba znalezienia informacji z archiwum policji w New Ness. Na drodze stanął gnomi zarządca budynku z asystentką, który "potrzebował" dowodów niewinności. Mimo wiadomego problemu "domniemywania niewinności przez sprawcę przestępstwa" udało się szybko przekonać i adiutantkę, i samego szefa wydziału policji, po części zważywszy na estymę bohaterów. W archiwach potwierdzono wszelkie wieści oraz to, że w Innsport nie jest tak niebezpiecznie jak się sądzi, a kordon bardziej strzeże przeklętego miasta przed ciekawskimi z zewnątrz...
---------------
Tym razem wszyscy - z grubsza - spisali się dobrze (lub lepiej) w odgrywaniu postaci, dostając po 5 PD. Sesja trwała ponad 3,5 godziny, z jedną konfrontacją każdego rodzaju (byłyby 2 dyskusje, ale jedna została poddana przed jej formalnym rozegraniem). W zasadzie to na gracza przypadało 11-12 wydanych żetonów (pierwsza konfrontacja wyczyściła prawie całe rezerwy żetonów, więc dla przywrócenia grywalności dodano kilka żetonów na osobę). Nie było łatwych konfrontacji, a postacie ani nie są mile widziane w Miscatonic, ani nie mogą czuć się bezpiecznie w New Ness (mimo pewnej protekcji inspektora Clarke'a).
"Gwiazdy są w porządku" - powiedzenie Jacka wzięte z planszówki "Horror of Arkham" na temat dobrego pobrania kart co żeton.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.