sobota, 25 czerwca 2011

Prawie jak AP-ek z prowadzenia Wolsunga

Pierwszą prowadzoną sesję w Wolsungu mam za sobą. Test scenariusza do sesji, którą planuję poprowadzić na Avangardzie, o tytule "Fabryka uzbrojonej czekolady". Pierwszy raz prowadziłem od listopada 2008 roku, kiedy ostatni raz prowadziłem D&D 3.0. Miałem prawo czuć się jak ktoś, kto nigdy jeszcze nie prowadził sesji RPG, szczególnie, że Wolsung ma specyficzną mechanikę.

Byłby to "Actual Play" (albo zwyczajny raport z sesji RPG) gdyby nie to, że postanowiłém nie zdradzać fabuły sesji. Co zostaje? Wnioski z przeprowadzonych konfrontacji, tempa rozgrywki oraz uwagi podsumowujące sesję.

Na kim scenariusz do sesji RPG testowałem?
- Arek, mój były Mistrz Gry od Wolsunga, doświadczony prowadzący i gracz wolsungowy
- Jacek "Cooperator Veritatis", doświadczony prowadzący i gracz wolsungowy, znajomy od około roku.
- Agnieszka, nie grająca dotąd w Wolsunga, graczka od obecnej ekipy Warhammerowej z którą gram.

Nie było dwóch przewidywanych graczy, z różnych przyczyn. Grunt, że zgłosili swoją absencję wcześniej niż w dniu sesji. Niemniej preferowałem czwórkę graczy, bo nie oszczędzałbym się tak przy stawianiu oporu w konfrontacjach.

Zacznę od konfrontacji. Był to najmocniejszy punkt sesji, jeśli chodzi o moje prowadzenie. Wszyscy gracze uznali, że konfrontacje wyszły w porządku. Było trochę kreatywnego i efektywnego efekciarstwa, Przeciwnicy stanowili jakieś wyzwanie, choć odnoszę wrażenie, że grałem trochę za miękko. Z obawy, że trójka graczy nie poradzi sobie, trochę zmniejszyłem parametry przeciwników, a na statystach oszczędzałem? Efekt? Druga konfrontacja [walka] skończyła się tym, że prawie w ogóle nie zdjąłem znaczników Dżentelmenom i Damie. Pierwsza - teoretycznie najprostsza i mająca wprowadzić potencjalnych nowicjuszy w arkana konfrontacji w Wolsungu - była najtrudniejsza i omal nie skutkowała wyeliminowaniem dwóch z trzech BG. A to był jeden średniomocny Antagonista oraz dwie grupki statystów... No cóż, na Avangardzie nie będę oszczędzał umiejętności o parametrze 12/8+ i stosowania takich ciekawych atutów jak Niepodważalny argument.

Scenariusz - mimo że okazał się liniowy (choć w teorii zaplanowałem różne podejścia do problemu oraz trochę różne rozwiązania wątków) - sam w sobie okazał się grywalny. Gorzej było z ogólnie pojętym fluffem: sesja trwała 2,5 godziny, a poza trzema konfrontacjami i dwoma rozmowami (z komisarzem policji i z pokonanymi niziołkami) nie było praktycznie żadnej dłuższej przerwy bezmechanicznej. Gdybym trochę dodał scen (1-2) bez nastawienia na mechanikę, trochę gadania i kminienia, to pewnie doszłaby godzinka z sesji i fabularnie wypadłoby lepiej niż znośnie. Trochę zaliczyłem wpadek w związku choćby ze zbyt szybkim wpakowaniem BG w konfrontację (powinienem przed planowaną dać zapoznać się Dżentelmenom i Damie).


Grupie na Avangardzie nie będę oszczędzać trudu w konfrontacjach: nie będę zaniżać statystyk BNów. Chociaż na dzisiejszą sesję przybył gracz z bardzo dobrze zoptymalizowaną postacią, gracz z dobrze zoptymalizowaną postacią oraz graczka z mało optymalizowaną postacią. No cóż, jak przyjdzie 4 graczy, wezmę "trudność normalną", a nie "łatwą/normalną". Trochę jednak za miękki jestem w prowadzeniu: na dłuższą metę chcę, by BG częściej wygrywali niż przegrywali.

Ta sesja pozwoliła mi odpowiedzieć na dwa zasadnicze pytania:

Czy jestem w stanie poprowadzić sesję RPG? Z grubsza ujmując, tak
Czy jestem w stanie poprowadzić sesję RPG w Wolsunga? Tak

Zostaje mi tylko odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie:

Czy jestem w stanie poprowadzić sesję RPG w innym systemie niż Wolsung?

Graczka stwierdziła, że trochę za dużo było mechaniki. Nie dziwię się: jej styl grania nie opiera się na intensywnym eksploatowaniu mechaniki, w Wolsunga wcześniej nie grała, a trochę mocno położyłem nacisk na mechanikę. Niemniej, raczej Agnieszki nie odstraszyłem od Wolsunga. ;-)

Scenariusz (a raczej jego teoretyczna realizacja) jest w poprawce, tym czasem dopisuję sobie dziewiątą sesję RPG prowadzoną do statystyk, a mogę już czuć się "średniozaawansowanym graczem w Wolsunga".

3 komentarze:

  1. Gorzej było z ogólnie pojętym fluffem: sesja trwała 2,5 godziny, a poza trzema konfrontacjami i dwoma rozmowami (z komisarzem policji i z pokonanymi niziołkami) nie było praktycznie żadnej dłuższej przerwy bezmechanicznej. Gdybym trochę dodał scen (1-2) bez nastawienia na mechanikę, trochę gadania i kminienia, to pewnie doszłaby godzinka z sesji i fabularnie wypadłoby lepiej niż znośnie.

    To jest moim zdaniem kluczowa Twoja obserwacja. Jak sam pewnie widzisz, choćby z różnych dyskusji internetowych, dla wielu osób warstwa fabularna jest ważniejsza od mechanicznej. Trudność konfrontacji to jedno, ale pamiętaj, żeby dać też coś graczom, których mniej interesuje mechanika.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Ifryt

    Nawet jak dla mnie, warstwa fabularna była za cieńka. Nawet, gdybym był graczem w tak prowadzonej sesji. Dlatego jest nad czym popracowac z mojej strony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Laveris! Jeszcze sobie nie odpuściłeś!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.