Zacznę od tego, że teoretycznie przygodę z planszówkami (innymi niż Monopol, Chińczyk) rozpocząłem w lutym 2010 roku. Była to długa rozgrywka w Cywilizacje: Poprzez Wieki, na konwencje ZjaVa 2010. Natomiast niemal do bieżącego roku grałem okazjonalnie w planszówki, w zasadzie głównie na konwentach. Jeśli rozegrałem kilkanaście partyjek w roku, to było dużo.
Obecny rok 2013 jest tym, w którym przestałem uważać się za casuala, jeśli chodzi o planszówki. Zarówno ze względu na to, że zakupiłem Munchkina (tym samy włożyłem cokolwiek do rynku planszówek) oraz zastanawiam się nad zakupem paru innych gier, jak i to, że najzwyczajniej w świecie w tym roku rozegrałem już niespełna pięćdziesiąt w jakieś ~30 gier. Od kwietnia zaczynam solidnie ogrywać się, średnio 2-4 partie tygodniowo, z szansą na piątą. Dwa razy pod rząd (kwiecień, czerwiec) udało mi się odwiedzić Rzuć Kostką w sobotę. nie mogę doczekać się drugiej wizyty na Kotle (poprzednia rok temu).
Przechodzę przez "etap" zapoznawania się z możliwie wieloma tytułami, różnymi grami. W przeciagu ostatnich trzech miesięcy zagrałem 44 razy, w 31 tytułów - i z pewnością licznik tytułów będzie żwawo rosnąć. Mimo wypowiadanych face-to-face moich przekomarzań o "niektórych trudnych eurograch", to tak naprawdę nie szufladkuję gier, nie narzucam im sztywnych kategorii. Wolę najpierw naprawdę porządnie się ograć, a dopiero potem zastanawiać się nad zastosowaniem etykiet, które mi ułatwią nawigowanie po odmianach planszówek. Użyte w tekście kategorie gier są dla czytelników.
Jeśli chodzi o granie, to brakuje mi głównie solidnego ogrania się w poszczególne tytuły. Chcę nie tylko grać w różne rzeczy, ale także grać w nie coraz lepiej. Licząc od 2010 roku, udało mi się zagrać więcej niż dwukrotnie tylko w kilka tytułów. A ile po 5+ partyjek? Game of Thrones (licząc obie edycje), Arkham Horror, Carcassonne, 7 Cudów Świata. Słabo.
Za to nie lubię gier, które juz na starcie bardzo karają graczy za złe decyzje, skrajnie pogłębiając różnice pomiędzy tymi którzy lepiej rozpoczęli grę, a tymi którym się to nie udało. Czuję się źle w sytuacji, kiedy po pierwszej rundce nie mam w co grać (albo kiedy mogę jedynie grać "o honor") i mogę jedynie patrzeć, jak inni grają. Tutaj aspekt porażki nie ma nic do rzeczy - w jedne gry mogę być tym ostatnim i nadal dobrze się bawić, kiedy mechanizmy gry nadal dają mi możliwość zrobienia czegokolwiek sensownego. Nie lubię być "stojakiem" (copyright by Orions).
W skrócie: "Najbardziej lubię grać w gry o zmiennym setupie, nie lubię grać w gry w których głupi ruch pozbawia rozrywki już na początku".
W porównaniu do środowiska erpegowego, muszę przyznać że regularne uczęszczanie do miejsc spotkań planszówkowych to (w porównaniu do sesji RPG i e-fandomu RPG) to jak oaza spokoju, gdzie jedyny zgiełk to zgiełk grania i to nawet wtedy, kiedy DJ Scooter wydobywa się z głośników w Klubie Fenomenalna. Nie czuję obaw, że jeśli wypowiem się niedobrze o jakiejś grze, to narażam się na ostracym publiczny. W Internecie również nie widzę flejmów na temat planszówek, no może poza niedawnym flejmem o e-planszówki (czyżby analogia co do sesji RPG online?). Jednak, blogerzy prowadzący ten spór zachowali jakiś poziom dyskusji. Chciałbym widzieć takie dyskusje w erpegowym e-fandomie...
Wznowienie tego bloga skłoniło mnie także do używania aparatu fotograficznego. Wreszcie się na coś przyda: do robienia fotek z rozgrywki, które może kiedyś zostaną wykorzystane na blogu.
No i trochę szkoda, że jeszcze Allgemeine Festung nie weszło do Blogów Planszówkowych, mimo mojego zgłoszenia.
von Mansfeld
Zdjęcie pochodzi ze źródeł własnych autora.