piątek, 1 maja 2020

Przegląd Twierdzy Powszechnej 4/2020

Miniony kwiecień był u mnie dynamicznym erpegowo miesiącem, ale nie tak jakbym chciał. Od jednych kampanii mam przerwę, od drugich przymusowe zakończenie. Jeszcze jedna urwała się zanim rozpoczęła na dobre. Powiedzieć że jedyne co nie odpadło to nieregularna kampania w Warhammera czwartą edycję (2-3 sesje na miesiąc) kiedyś byłoby ponurym żartem...

W rezultacie zaliczyłem tylko sześć sesji w tym miesiącu: trzy w WFRP 4th oraz pojedyncze w Band of Blades, Forbidden Lands oraz Pathfinder 2nd.

A teraz przyczyny tego wszystkiego, w telegraficznym skrócie:
  • Kampania w Burning Wheel została zawieszona na czas nim jeden graczy wróci z zadupia Polski (na którym nie ma zasięgu).
  • Kampania w Forbidden Lands rozpadła się po tym, jak pewien mój długoletni znajomy musiał odciąć się od internetowego świata ze względu na nawałę problemów własnych. To także uśmierciło ledwo zrodzoną mini-kampanię w Apocalypse World 2e, bo był prowadzącym tej rozgrywki. 
  • Ja i dwójka ocaleńców z FL postanowiliśmy że dodamy parę osób i zagramy w Band of Blades (ja jako MG). Doszło do jednej ambiwalentnej w odczuciach sesji, a potem grupa się rozpadła.
Po tym wszystkim (plus niedoszły jednostrzał w IAWA) całkowicie odechciewa mi się organizować kolejne rekrutacje, szczególnie do kampanii w konkretne niekoniecznie proste RPG o ścisłej konwencji. Witki mi opadają, gdy kolejne osoby odpadają "po sesji na próbę" w reakcji odpowiadając że "sesja była za sucha" a sami nic nie włożyli do wspólnej rozgrywki.  W tej chwili jedyne co chce mi się erpegowo, to skupić się na erpegowych ziomkach plus wrócić do BDF. 

Od grania ze światem zewnętrznym są popcornowe sesje z lekkimi odpowiednimi do tego erpegami.

Wspomnę coś o tej sesji w Pathfindera drugą edycję, skoro na Facebooku zdążyłem się rozpisać. Zacytuję siebie (leniwy jestem), a potem dodam parę zdań więcej:
Jak sesja wyglądała? MG nic nie wrzucił na Roll20 poza gotowymi postaciami, graliśmy bez grida, bez tokenów, "oczyma i uszami wyobraźni". Bo po co mapa taktyczna w przygotowanej przygodzie, w Pathfindera 2e, c'nie? Sama przygoda to dosłownie: jakaś magiczna runa przed głównym wejściem do zapomnianej posiadłości (którą ominęliśmy), wejście do posiadłości po odgadnięciu hasła (żadne rzuty na Lore czy takie tam!) i następnie Skill Challenge aby przejść do komnaty bossa alchemika-nekromanty, poprzedzone kolejną zagadką aby przejść bezpiecznie przez płytki korytarza oznaczone tym z trzech bóstw które nie jest bóstwem śmierci (ponownie, zero rzutów na cokolwiek, czysta wiedza gracza o panteonie bóstw Golarionu). Encountery? Jeden szkielet przed posiadłością, sześć szkieletów za jeden niezdany test w skill challenge, wreszcie szkielet-alchemik boss dla odmiany.
W sumie to czego powinienem był się spodziewać? Ciekawej sesji z tokenami i taktycznym gridem? Nie w Polsce! Tutaj tylko dwie skrajności: albo wodotryski graficzno-muzyczne ze srogim MG Demiurgiem, albo lekkie sesje robione od niechcenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.