poniedziałek, 1 czerwca 2020

Przegląd Twierdzy Powszechnej 5/2020

CoViD giveth, CoViD taketh. Wiele sesji w marcu, tylko 50% w kwietniu, dużo sesji ponownie - w maju. O ile kwiecień był miesiącem w którym moje regularne uczestniczenie w RPGowym hobby stało pod znakiem zapytania, to w maju udało mi się wrócić do regularnego grania w kampanie. No, dużo powiedziane, raczej udanie rozpocząłem kampanie. 

Natomiast poznałem trzy nowe erpegi dla mnie: Ironsworn, Torchbearer 1e i Night Witches. Przez poprzednie cztery miesiące poznałem również trzy nowe erpegi, czyli tak jakby 100% dotychczasowej normy. Jest dobrze.

Razem 14 sesji w maju. Dużo. Efektywnie to trzy sesje w tygodniu, mniej lub bardziej (z poprawką na chudsze i bogatsze tygodnie). Trzy sesje rozegrałem po angielsku, co w samo sobie było dla mnie niepowtarzalnym doświadczeniem...

Zebrałem to wszystko w całość, alfabetycznie:
  • Burning Wheel - Bracia Witalijscy [Kampania] [2 sesje]: Jak możecie śledzić pod tym tagiem, rozpocząłem nową kampanię w BW, gramy w realiach piractwa na Baltyku, rok 1394. Cała ekipa chce skopać tyłek Krzyżakom, ale póki co napada na hanzeatyckie statki i miewa interakcje i z przywódcami Braci Witalijskich, i z Hanzą i z Kościołem. Albowiem trójka postaci graczy to właśnie reprezentanci tych trzech "frakcji" we wspólnym celu korsarstwa ku bogactwu i zaistnieniu w świecie.
  • Burning Wheel - Mernua [Jednostrzał, ENG]: Zgłosiłem się do jakiegoś jednostrzała na 23 maj (szczegóły tutaj), spośród postaci wybrałem ambitną jeszcze młodą karczmarkę Lenę Wyke. Samą sesję graliśmy 1+3, wyszło całkiem fajnie. Spodziewałem się opery mydlanej o to jak zagospodarować podupadłe gospodarstwo jedwabnych pająków po "powiedzmy że" wdowie farmera plus poszczególne trudne sprawy między postaciami (graczy czy NPCami). Tak swoją drogą, od dwóch lat nie grałem w BW w roli gracza. Nie przerdzewiałem w tej roli, angielski nie sprawiał mi zasadniczej trudności (choć odczułem, że nie zawsze jestem w stanie powiedzieć w pełni to co chcę i jak chcę). Grałem także z non-native jeśli chodzi o język angielski, a dokładnie z Finami i Norwegami.
  • Burning Wheel - Trouble in Hochen [Czas Na Przygodę Online] [1 sesja]: Po raz pierwszy zmierzyłem się z jakimś oficjalnym gotowcem do BW. Ostatecznie zagraliśmy 1+4, przebrnęliśmy przez dopisywanie dwóch Beliefów per postać mających je zespoić z sytuacją startową sesji-scenariusza oraz pomiędzy postaciami. Wyszło średnio. To znaczy, sesja wyszła nieźle, ale mocno ambiwalentnie i to nie w 100% z mojego powodu (aczkolwiek powinienem w końcu się nauczyć prowadzić tę grę dla tych którzy jeszcze nie grali w BW). Więcej napiszę w osobnym tekście blogowym, ale zawczasu ciekawy wniosek mój i co najmniej jednego z graczy: "TiH potrzebuje osobnej sesji zero, a potem grania przez co najmniej 5-6 h".
  • Ironsworn - Wybrzeże Kłów [Kampania] [2 sesje]: Moje pierwsze kroki w Ironsworn, rozegraliśmy dwie sesje rozpoczęte wokół motywu ratowania pewnej wioski przed zimowym głodem (poszukiwanie duzego statku który miał przywieźć ryby]. Gram tancerzem miecza (Dancer/Duelist/Swordmaster), druga postać jest łowcą z własną mamucicą, a trzecia to bersekr bijący kijem, ewentualnie pięściami. Niestety prowadzący zrezygnował z tej kampanii.
  • Lady Blackbird [Czas Na Przygodę Online] [1 sesja]: Na trzeciej edycji CnP Online postanowiłem wrócić do LB, z braku lepszych inspiracji na kolejny jednostrzał. Przybył komplet graczy plus ktoś na rezerwę, czyli pięciu, tak więc każda z gotowych postaci była obsadzona. Trzy panie, dwóch panów, choć większość była niepełnoletnia. Co ciekawe, na tej sesji padł dosłownie tylko jeden rzut niezdany, który głownie wprowadził komplikację po tym jak Cyrus Vance próbował okłamać swojego pasera/karczmarza/kontakt w Nocnym Porcie o tym, iż rzekomo przywozi nie Pannę Kos, a tytan z Ilizjum. Króciutka sesja, 2h i 25 min, właśnie dlatego ponieważ postaciom szło gładko rzeczy mimo poszczególnych przeszkód osadzonych w fikcji...
  • Night Witches [1 sesja] - Wstępnie rozegraliśmy pierwszą misję treningową w Aeodromie im. Engelsa. Nasza czwórka pań zdążyła się trochę pokłócić jeszcze przed odlotem, zaś przypadkowy wlot pod własną baterię przeciwlotniczą (czy skoszenie paru brzózek) tylko skomplikowało relacje. Gram "Jastrzębicą" z Krymu, której atak na cel ćwiczebny nie wyższedł, przez co jej "przywództwo" w sekcji treningowej zostało podważone...
  • Torchbearer - By The Echoes [Kampania, ENG] [2 sesje]: Próbowaliśmy zagrać specyficzny koncept, nawet jak na Torchbearera: rozgrywka w pętlę czasową ("ten sam dzień") w tajemniczych podziemiach. Zabawa w odkrywanie tajemnic, zdobywanie informacji po to, aby każdego dnia/cyklu przejść dalej. Po drugiej sesji prowadząca uznała, że różnice przy stole ostatecznie czynią tę grę niewartą dalszych prób. Przyznam, że zaistniałą bariera językowa pomiędzy prowadzącą (Amerykanka z południowej Kalifornii) i dwoma dobrze znającymi się graczami z Wielkiej Brytanii, a mną i jakimś Austriakiem. Pojawiło się szereg drobnych czynników, ale różnica między biegłością "native" a "communicative B2 level" pomnożyło ich znaczenie...
  • The Streets of Marienburg [Czas Na Przygodę Online] [1 sesja]: Przed Lady Blackbird poprowadziłem tę nakładkę World of Dungeons. Pomysł na przygodę prosty: macie przez noc pod rzeką Reik przemycić tajemniczy ładunek w ołowianej skrzynce, nie bacząc na przeszkody, skaveny, straż kanałową i dostarczyć ją alchemikowi po drugiej stronie rzeki. Tutaj również co drugi rezultat rzutu to był 10+ (zaś wypadła dosłownie jedna porażka 6-!), więc sesja była jeszcze krótsza niż następna na CnP. I tak, postacie wyrobiły się i z czasem (zegar 10-stopniowy) i z misją. O ile miałem mieć czterech graczy, to podczas tworzenia postaci jedyna graczka odpadła, albowiem przestraszyła się tworzenia postaci. Tak, przestraszyła się losowania 6 x 2d6 na startowe modyfikatory, wybrania narodowości bądź nie-ludziej rasy oraz profesji. Plus ekwipunek. No dobra, o ile informowałem w ogłoszeniu że nie ma gotowych postaci, to rzeczywiście odtąd jestem przekonany, że na CnP gotowe postacie to mus, inaczej nowicjusze przestraszą się tego że mają wiele opcji do wyboru...
  • Warhammer Fantasy Roleplay 4th - Reiklandzka gawęda [Kampania] [3 sesje]: Kontynuujemy kampanię o naszych zmaganiach z zakłądaniem osady gdzieś w Reiklandzie, choć przygody to głownie nasze osobiste porachunki z elementami świata przedstawionego plus chęć zarobienia na poszczególne inwestycje i rzeczy prywatne. Łącznie doszliśmy do trzynastej sesji w kampanii, prowadzącemu chce się jeszcze to prowadzić przez kilka sesji nim kampania potencjalnie się rozleci. Gra się nie-najgorzej, ale z oryginalnego składu postaci zostały raptem dwie postacie: graczka grająca od początku niedawno zmieniła postać, zaś pozostali gracze odpali z racji życia rzeczywistego. Tak bywa. Gramy 1+3 i faktycznie lepiej nie męczyć kampanii poza jej dwudziestą sesję, albo w podobie...
Domyślnie nie byłem zainteresowany inicjatywą Czas Na Przygodę (nie chciało mi się w niedzielę dojeżdżać na drugi koniec Warszawy), więc edycje online z powodu pandemii są dla mnie okazją, aby pograć i prowadzić osobom zdecydowanie spoza mojego kręgu znajomych czy znajomych znajomych. I wypróbować się w jednostrzałach w erpegi w które nie chciałbym prowadzić regularnie kampanii (albo które do tego nie nadają się, patrz Lady Blackbird). To także pewien wgląd w inne środowiska erpegowców...

Analogicznie z graniem po angielsku, lecz dodatkowo dochodzi tutaj czynnik edukacyjny (rozwijanie swojej umiejętności mówienia po angielsku). Już zauważyłem, że miewam problemy ze skupieniem się co ktoś mówi po angielsku, głównie do innego gracza, zwłaszcza w scenie w której nie ma mojej postaci. A to oznacza, że muszę szczególnie skupiać się na tym co się dzieje: nie przychodzi mi to "automatycznie" jak dla języka polskiego. W sumie to dobrze, wyrabia nawyk unikania rozpraszania się rzeczami, zwłaszcza że granie online jest pełne rozpraszaczy...

Można by rzecz, że wszedłem na dobre w bliżej "historyczne" granie. No dobra, poza kampanią Braci Witalijskim i Night Witches to lekka przesada, aczkolwiek dalej spieram się z tym że Ironsworn jest całkiem mocno osadzone w klisze wczesnośredniowieczne... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.