Z okazji 41. edycji Karnawału Blogowego, niekrótki tekst o tym, dlaczego w praktyce prowadzę bardziej sandboxowe ("otwarte") sesje RPG. Plus parę przykładów, jak z poszczegolnych gier (niekoniecznie mainstreamowych) jacyś prowadzący grę zrobili mainstreamowy marazm i padakę u siebie na sesjach. Moim zdaniem, wsadzanie "głównego (polskiego) nurtu" do każdego erpega jak popadnie to jednak przesada.
Pozytywna część tekstu
Kiedyś nie lubiłem prowadzić sesji RPG. Głównie dlatego, ponieważ myślałem, że trzeba wcześniej przygotować scenariusz z góry narzuconymi (ustalonymi) wydarzeniami, punktami "co ma się zdarzyć na sesji", jednoczesnie "trzeba" zadbać o możliwie wszystko w ramach tzw. oprawy (nie tylko sam nastrój i świeczki, ale przede wszystkim rózne intonowanie głosów NPCów, handouty i tym podobne). Ani nie umiałem dobrze przedstawić tej "oprawy" (szczególnie pod kątem popisów aktorskich), ani nie potrafiłem ułożyć sesji tak, aby była na niej tzw. "ambitna literatura" od Misia Gry i jednocześnie gracze nie czuli się nią ograniczeni.
Zasadniczy problem - jak pozwolić graczom na pełne działanie (aby ich udział miał znaczenie), jak grać wspólnie z uczestnikami, jednocześnie trzymając się linii scenariusza.
W pewnym momencie przestałem kopać się z tym paradoksem, niemniej przez jakiś czas wciąż byłem niechętny do poprowadzenia czegokolwiek. Zmieniło się to po tym, jak poprowadziłem Labyrinths & Lycanthropes. Te trzy poprowadzone sesje (jeden labirynt) skłoniły mnie do zdania, że jednak nadaję się do poprowadzenia czegokolwiek, że prowadzenie sesji RPG może mi się podobać. To kwestia dobrania odpowiedniej gry oraz odpowiednich założeń.
Spostrzegłem, że ostatnio mam ochotę na gry bardziej sandboxowe - jak choćby WFRP 1st w miejski sandbox, szykowanie się do Afterbomby, gdzie również będzie wykonywanie misji w częściowo sandboxowym charakterze. Może to dlatego, ponieważ lubię to, że gracze wkładają swoje pomysły do rozgrywki? Osobiście bardziej do mnie przemawia granie w pomysły graczy zmieszane z moimi. Lepiej się czuję, gdy losuję zdarzenie, podsumowuje to co wyniknęło po tych paru godzinach wspólnej gry. Poza tym, przygotowuję prep w tych aspektach, które mnie nie męczą - miejsce i czas akcji, możliwe ciekawostki, zahaczki, przestrzeń do grania i eksplorowania, potencjalnie dodatkowe generatory do przygotowania. Nie muszę dbać o to, aby jakieś zdarzenia były "literacko spójne". Grywalność przede wszystkim, nawet kosztem "literackości" czy "realizmu". Jesli mają być "prologi", "rozdziały" i "akty", to wtedy jak się zdarzą, bez wstępnej napinki jeszcze przed grą. Czuję się tak, jakbym odrzucając parę mainstreamowych aksjomatów erpegie, rozwiązał u siebie wiele problemów polskich erpegowców związanych z RPG.
Nie przychodzę na sesję z planem, co może na niej niej być; przychodzę z paczuszką pomysłów, które chciałbym wprowadzić do gry i którymi chcę zagrać wraz z uczestnikami. Przychodzę z "planszą" (playsetem) na którym będą grać gracze. Prowadząc sesję RPG, lubię grać z graczami i grać z ich postaciami. Po to przecież uczestnicy przyszli - aby pograć swoimi postaciami.
Ostatnimi czasy, mam większą ochotę poprowadzić Lamentations of the Flame Princess, aniżeli Wolsunga. Dlaczego? Wolsung ma ten sam problem, jaki mają gry zaprojektowane pod granie mainstreamowe - ciągnąć graczy po kolejnych sceneriach lub przynajmniej do z góry zaplanowanej sceny (finału). Męczyłbym się z próbami pogodzenia dwóch rzeczy: jednoczesnego zachowania nader railroadingowej struktury sesji w Wolsungu i nie ograniczania działań graczy w imię przygody. Poza tym, położenie nacisku na eksplorację otoczenia byłoby zagraniem wbrew założeniom Wolsunga. No dobrze, loch w LotFP może być liniowy - ale gra ani rozgrywka nie traci na tym, kiedy gracze oleją jakąś lokację albo zwiedzą tylko jej część.
Może stwierdzenie "gram głównie w sandbox" w moim przypadku jest trochę na wyrost - ogólnie lubię prowadzić w grach, które jasno okreslają jak prowadzić grę, które dobrze realizują swoje załoźenia i mają szczelną, grywalną mechanikę. I przy okazji pozwalają na tzw. "przygody otwarte". Wciąż będę uważać się za Beznadziejnego Mistrza Gry, lecz bez całej tej mainstreamowej otoczki wokół tego jak "należy" prowadzić sesję RPG, prowadzi mi się sesje o wiele lepiej.
Negatywna część tekstu
Trochę narzekadeł, ale przede wszystkim wyliczanki dedykowane słowom "robisz to źle". Kilkukrotnie spotkałem się z sytuacją, gdzie na jakiejś sesji konkretne erpegi sprowadzono do mainstreamowej metagry Misia Gry/uczestników, w wyniku czego albo wyszły potworki, albo potencjał w danym erpegu został zmarnowany.
InSpectres, trzy sesje. Wszystko wydawało się w porządku, gracze aktywnie wymyślali poszlaki w ramach Kości Zadań. Ale co z tego, skoro po zebraniu wymaganej puli, prowadzący grę to wszystko zadeptał swoją "własną grą" i sprowadzał sesję do mainstreamowego odgrywania scenek przez następne pół godziny. Na ostatniej z tych trzech sesji, te "finalne" 40 minut było odrębną fabułą (na pohybel przebiegowi śledztwa). InSpectres traktowane było jako "erpeg z prostą mechanika, która nie przeszkadza w literaturze od mistrza gry". Co więcej, w jednej z sesji jakiś gracz dostał bonusową kostkę ot tak, bo Misiowi Gry podobało się. Zastanawiam się jakby ten gracz zdzwiłby się, gdyby ktoś w Konfesjonale dookreśliłby jego postać...
Pathfinder RPG, podobno Kingmaker. Wcześniej jakiś Misio Gry prowadził mi scenariusz z Dragon Age RPG. O ile tam przynajmniej nie było jakichkolwiek przegięć jeśli chodzi o stosowanie reguł gry, to w PF cała maniera tego prowadzącego grę rozlała się. Pierwsza sesja okazała się "prologiem", gdzie:
Po co napisałem powyższe przykłady? Łączy je jedno - sprowadzanie konkretnej gry do własnego erpegie jakiegoś prowadzącego, do tego pod jego własne standardy "głównego nurtu". Bo i tak przecież dokładnie nie przeczytał podręcznika, w tym zasad i reguł gry, struktury gry. Bo i tak nie dał szansy konkretnej gierce, tylko od razu przerobił ją pod "tę samą swoją grę, z inną dekoracją". Bo po co, przecież gra w prawdziwe erpegie, nie jakieś bitewniaki "od linijki". Bo Quentin daje przykład, jak literacić na sesji...
Odnośnie mojego prowadzenia - po pewnej jedynej poprowadzonej przeze mnie sesji w nWoDa, usłyszałem, że m.in. "nie rozrózniałem każdego NPCa z osobna odpowiednią intonacją głosu". No kurwa mać. Mam być słabym prowadzącym dlatego, ponieważ nie mam odpowiednich predyspozycji aktorskich? To RPG, czy warsztaty aktorskie? Jednak przede wszystkim wolę szlifować swoje umiejętności gry z graczami, a nie to, czy mam być lepszy od tysięcy voice actors (włącznie z voice actresses).
Zgadnijcie jaki jest najczęściej wprowadzany houserule w The Shadow of Yesterday, w Polsce? Odpowiedzi proszę w komentarzach. :-)
Pathfinder RPG, podobno Kingmaker. Wcześniej jakiś Misio Gry prowadził mi scenariusz z Dragon Age RPG. O ile tam przynajmniej nie było jakichkolwiek przegięć jeśli chodzi o stosowanie reguł gry, to w PF cała maniera tego prowadzącego grę rozlała się. Pierwsza sesja okazała się "prologiem", gdzie:
- Przez 40 minut prowadzący grę opisywal jakieś małoznaczące tło historyczne i pierdoły literackie, a potem pozWowolił nam opisać swoje postacie.
- Następnie cała rozgrywka była jednym wielkim railroadingiem, gdzie poczynania postaci nie miały znaczenia - scena gdzie nawet jesli dwie postacie nie dały się uchlać na świniobiciu w tawernie, to i tak zostały one ogłuszone i porwane ("bo scenariusz"). Później i tak nadszedłby ratunek dla BG, bo mimo pokonania oprawców i tak przybyła "kawaleria".
- Cała sesja była puszeniem się w artyzm i literaturę mówioną (w tym jakiś ręcznie robiony postarzany papier "akt kolonizacyjny"), jakby prowadzący grę napatrzył się fabuły w Baldur's Gate, a potem w Dragon Age. Oczywiście, mimo graczy.
- Śmieszna ilośc PD za sesję (200 PD na drużynę mimo pokonania encountera z EL wyższym niż dwóch typów po EL 1/3) , a do tego Misio Gry kopał się z wprowadzeniem Kluczy z TSoYa (oczywiście bez Oferty).
Po co napisałem powyższe przykłady? Łączy je jedno - sprowadzanie konkretnej gry do własnego erpegie jakiegoś prowadzącego, do tego pod jego własne standardy "głównego nurtu". Bo i tak przecież dokładnie nie przeczytał podręcznika, w tym zasad i reguł gry, struktury gry. Bo i tak nie dał szansy konkretnej gierce, tylko od razu przerobił ją pod "tę samą swoją grę, z inną dekoracją". Bo po co, przecież gra w prawdziwe erpegie, nie jakieś bitewniaki "od linijki". Bo Quentin daje przykład, jak literacić na sesji...
Odnośnie mojego prowadzenia - po pewnej jedynej poprowadzonej przeze mnie sesji w nWoDa, usłyszałem, że m.in. "nie rozrózniałem każdego NPCa z osobna odpowiednią intonacją głosu". No kurwa mać. Mam być słabym prowadzącym dlatego, ponieważ nie mam odpowiednich predyspozycji aktorskich? To RPG, czy warsztaty aktorskie? Jednak przede wszystkim wolę szlifować swoje umiejętności gry z graczami, a nie to, czy mam być lepszy od tysięcy voice actors (włącznie z voice actresses).
Zgadnijcie jaki jest najczęściej wprowadzany houserule w The Shadow of Yesterday, w Polsce? Odpowiedzi proszę w komentarzach. :-)
photo credit: Stephen Rees via Flickr via cc by nc nd 2.0
photo credit: Mariëlle via Flickr via cc by nc nd 2.0
Lav. Nie podoba mi się to. Przez całą sesje milczałeś, zamknąłeś się w sobie i nikt nie wiedział, o co ci chodzi. Innymi słowy - rozbiłeś sesje. Jeden z nas (graczy) po sesji próbował wyciągnąć z ciebie co jest nie tak, ale zlałeś to totalnie. I nagle, po kilku dniach mówisz, że rezygnujesz, a na blogu publikujesz jakieś "negatywne wnioski", z których część jest naciągnięta (jak te "40 minutowe opowiadanie wstępu". To nawet 10 minut nie trwało). Jeżeli również w taki sposób obrażałeś się na gezostebie, to nie dziwie się, że tak dużo ludzi miało do ciebie negatywne nastawienie.
OdpowiedzUsuńWniosek? Nie zachowuj się jak małe dziecko. Rozczarowałeś mnie.
Mogłem nie milczeć. I tak bym rozwalił sesję - powiedziałbym z grubsza to samo (no, może bym tematu Kluczy nie poruszył), co napisałem tym tekscie. A już na pewno powiedziałbym o railroadingu i literaturze rodem z fanfików o BG. Suma sumarum, wolałem nie dorzucać dodatkowo ognia, bo i tak byście nie zrozumieli (zupełnie inna mentalność erpegowa).
UsuńZresztą, raczej dobrze bawiliście się na sesji, więc nie rozmiem zarzutu, poza tym, że sesję skróciłem do niespełna dwóch godzin. Co do "prologu", to ją liczyłem od opisywania backgroundu każdej postaci aż do momentu, kiedy gracze mogli cokolwiek zrobić.
Sami zrobiliście sytuację "lose-to-lose" (albo Famir, nie uogólniajmy). zostało mi tylko wybrać mniejszy kaliber...
No właśnie. Powiedział byś. I nie było by, że wszyscy zastanawiają się o co ci poszło. Bo tak było, wyobraź sobie. Ale nie, lepiej zachować się jak baba i milczeć, niech inni się głowią co jest nie tak. Arek na pewno uwzględnił by twoje problem. I nie rzucaj infantylnymi tekstami, że by cię nikt nie zrozumiał, to nie poważne jak na grono dorosłych ludzi.
UsuńPrzypominam ci, że Arek na wstępie już zaznaczył, że pierwsza sesja ma charakter bardziej organizacyjny i szlifujący postacie. Background licząc z opisywaniem postaci zajął łącznie jakieś pół godzinki maksymalnie, bo nie każdy miał wizje postaci (przypominam, że to ty najdłużej zastanawiałeś się nad ostatecznym imieniem i nazwiskiem postaci, stąd też uważam, że nie masz prawa narzekać, że tyle to zajęło).
Nie mam pojęcia, gdzie ty tu widzisz wyżej nadmienioną sytuacje.
Wiem, że Famir by nie zrozumiał - choćby po tym, jak gdzieś na Polterze napisał, że "wolę hack'n'slash". To tylko potwierdza, że Famir widzi erpegie tylko tak: "ambitna fabuła od misia gry albo rozwalanka i kostkowanie". Zresztą, przeczyałem ten drugi raport z sesji i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że nie uwzględnilibyście moich uwag.
UsuńJesli uważasz, że "prolog" w postaci literatury mówionej prowadzącego grę w których działanie postaci jest bez znaczenia jest "szlifującym postać", to rzeczywiście, nie zrozumiałbyś (i nadal nie rozumiesz) moich argumentów. Mentalnośc erpegowa.
A widzisz, imię miałem szybko gotowe, a nazwisko wymyśliłem wtedy, kiedy wy zastanawialiście się, kto gra kim.
Bo na to wyglądało, skoro bez słowa obraziłeś się na całe uniwersum. I znowu sugerujesz coś na postawie swoich bezpodstawnych gdybań, gdzie - przypominam - nadal Arkowi o swoich problemach nie powiedziałeś. Nielogiczne. Co aż dziwne, przy tobie.
OdpowiedzUsuńNadal używasz określenia, że nikt by cie nie zrozumiał. Dorośnij.
No jakoś gdy Arek doszedł do ciebie, trochę długo ci to zajęło.
Michał podjął dobrą decyzję. Nie pasował mu styl gry grupy, do której dołączył i podziękował za kolejne sesje. Dobrze chłop zrobił i zachował się ok wobec grupy. Proste. Patrząc na atak, który się tutaj odbywa nie dziwię się, że Michał nie chce dalej grać.
OdpowiedzUsuńNo, stary, nie zachował się ok wobec grupy. Lubisz, jak twoi gracze nic ci nie mówią a potem wyzłośliwiają się na blogu? Atak jest nie o to, że Michał woli inny styl, tylko o to, że pytany nic nie mówił, nawet po sesji, a teraz się wyzłośliwai.
UsuńDzięki za wpis, chociaż o przygotowaniach do sesji wiele tu nie ma. ;)
OdpowiedzUsuń"wolałem nie dorzucać dodatkowo ognia, bo i tak byście nie zrozumieli "
Ależ tu nic nie ma do rozumienia. Mówisz, że lubisz grać inaczej - nie tak, tylko siak i tyle. Tu nie chodzi o rozumienie, tylko o zaakceptowanie faktu. Myślę, że chłopaki nie mieliby z tym problemu. A obyłoby się bez kwasów. O ile oczywiście potrafiłbyś to zakomunikować bez takich złośliwości pod adresem ich stylu grania, jak w notce powyżej.
A myślałem ze bardziej toksycznych graczy niż moja połowu a znaleźć się nie da. Cóż idę ja przeprosić.
OdpowiedzUsuńKomunikacja to podstawa każdej udanej interakcji społecznej. Jakie szanse miał MG poprowadzić Ci tak jak byś chciał skoro mu nie powiedziałeś czego oczekujesz? Nawet nie próbowałeś wypracować jakiegoś kompromisu. Po co w ogóle zaczynać grę z takim nastawieniem? Szkoda czasu i nerwów...
Michał - sorry, ale nie potrafię czytać w myślach. Nie mogę spojrzeć na ludzi i wiedzieć co im się nie podobało i dlaczego. Przez większość sesji milczałeś. Potem doszły mnie słuchy, że zrezygnowałeś bo stwierdziłeś - jak sam napisałeś - że daje za długie opisy i popadam w dziwny artyzm jakbym się za dużo nagrał w BG albo DA. Wysnułem więc wniosek - wydaje mi się logiczny - że wolisz coś prostszego jak hack 'n' slash - jeśli się pomyliłem wybacz moja wina. Nie znam Cię. Grałem z Tobą kilka razy i wydało mi się logiczne. Po prostu próbowałem sobie jakoś wyjaśnić Twoją reakcję.
OdpowiedzUsuńKlucze TSOY'owe chcę wprawadzać gdzie się da bo uważam je za świetne narzędzie, które powinno być implementowane w każde RPG. To moje zdanie. Może trochę niefortunnie w praktyce to było zrobione, ale to house rule. Użyty po raz pierwszy. To znaczy, że można zobaczyć co nie tak i zmienić tak by bardziej pasowało do systemu.
Podręcznik wyobraź sobie przeczytałem. Grałem jednak x lat w ed. 3.0/3.5 i ciężko mi się przestawić. Poza tym to ma chyba z 600 stron. Takich rzeczy nie kuje się blachę tylko oswaja z nimi z czasem. Jak nie kojarzę jakiejś zasady do z reguły stosuję jakiś prosty house rule by nie grzebać w podręczniku - to spowalnia grę. Po sesji sprawdzam potem takie rzeczy by wiedzieć na przyszłość. Poznaje system. To wymaga czasu.
Co do sesji tak to był typowy liniowy zapychacz czasu mający przeprowadzić graczy z pkt A do pkt B na osi fabuły. Jestem tego świadom. Wyraźnie mówiłem przed sesją, że będziemy grać niezobowiązujący prolog a właściwą kampanię zaczniemy od sesji 2. Było kilka potknięć, ale ogólnie sesja wyglądała jak miała wyglądać.
Akt kolonizacyjny był wydrukowany. Zrobiłem go w photoshopie i poszedłem do xero - żadnych maczań w kawie itp. Zresztą co złego jest w handoutach? Przygotowałem ich całkiem sporo.
Ah i co do literatury mówionej - artyzmem tego bym nie nazwał - taką przyjąłem konwencję prowadzenia narracji i zamierzam się jej trzymać. Fajnie się tak mi prowadzi i reszcie się podoba. Mogłeś powiedzieć, że Ci nie leży. Dogadaliśmy się. Szkoda, że dowiaduje się tylko o tym od innych.
Wiesz co? Szczerze bym wolał jakbyś odezwał się Skype i powiedział co Ci nie leży itp. Byłoby w tym więcej korzyści dla nas obojga.
Są święta więc życzę wielu udanych sesji.
Famir znany jako Misio (koala :P)
O i zanim zapomnę - z chęcią bym kiedyś zagrał w jakąś Twoją sesję. Tak dla porównania. Bo jak gram 11 lat tak 90% czasu dziwnym zrządzeniem losu jestem MG... na swój sposób to trochę smutne xD.
OdpowiedzUsuń"Nie chce mi się już" "To i tak nie ma sensu" "daj mi spokój i tak nie zrozumiesz" Jedne z ostatnich zdań jakie usłyszeliśy od ciebie kiedy obrażony praktycznie wybiegłeś z sesji Pathfindera. Podczas drogi powrotnej odwróciłeś się od nas i udawałeś że nie słydzysz jak do ciebie mówimy. Na sam koniec moja ulubiona perełka z tamtego dnia: wyciągnąłem ręke żeby się z tobą porzegnać ty nawet nie zaszczycając nas słowem wyskoczyłeś z metra i tyle cię widzieliśmy. Możesz mówić że gra była źle prowadzona że nasze pomysły są dziwne i przekombinowane. OK to twoje zdanie. Ale do jasnej cholery czy słyszałeś kiedyś o czymś takim jak kultura osobista? Nie, nie bójcie się nie napadam na biednego Michałka, chcę tylko zwrócić uwage że wcale nie zachowałeś się ok ani podczas seji siedząc cicho, ani po jej zakończeniu. Zabawne jest że w pozytywnej części tekstu zamieściłeś swoje "wspaniałe osiągnięcia" jako MG a w negeatywnej części nie ma słowa o twoim zachowaniu
OdpowiedzUsuńWidzisz Mg prowadzi grę i wprowadza nas w świat jednak to my gracze ingrujemy weń i tworzymy historie dla bardów ^^ zamiast siedzieć zły że świat cię nie rozumie powiedz coś w stylu: ej chłopaki słuchajcie to mi się nie podoba a to trwa za długo. Pierwszym krokiem do zrozumienia kogoś jest komunikacja. Pozdrawiam Borsuk :)
Widze że tu niezły cyrk ma miejsce. Trafiłes na beznadziejnego prowadzacego, kulturalnie nie rozwiałeś jego iluzji jest dobrym mg, ostrzegłeś innych ludzi by nie robili tak beznadziejnych sesji. Niestety ten "artysta" zamiast docenić twoje podejście, marudzi ci na blogu. Współczuje.
OdpowiedzUsuńWybacz, ale czytałeś cokolwiek z tego co jest powyżej?
UsuńChyba jednak nie. Nie mam nic przeciwko Michałowi, ale w grach zespołowych nie uwzględnia poszczególnych osobników a całość. Ok. Nie podoba mu się spoko, ale milczenia by zachować pozory? Rozwalił tym kilka sesji. Gracze mogli by do tego czasu znaleźć nową osobę, z która mogli by już powoli się zaznajamiać.
Załóżmy sytuacje: Wszystkie role w przyszłym królestwie jakoś ustalone. Cały zespół dobrany pod siebie nawzajem. A tu nagle odchodzi człowiek z jedynym healem...
No Boże. Rozumiem, że mu się nie podobało, ale nie usprawiedliwia to rozpieprzenia gry innym raczą.
Drogi anonimie powyżej - to co napisał anonim jeszcze wyżej, to był chyba sarkazm :)
Usuń"Odnośnie mojego prowadzenia - po pewnej jedynej poprowadzonej przeze mnie sesji w nWoDa, usłyszałem, że m.in. "nie rozrózniałem każdego NPCa z osobna odpowiednią intonacją głosu". No kurwa mać. Mam być słabym prowadzącym dlatego, ponieważ nie mam odpowiednich predyspozycji aktorskich?"
OdpowiedzUsuńNo kurwa mać - jak odgrywasz wszystkie postacie w taki sposób, że gracze nie są ich w stanie rozróżnić, to mógłbyś je chociaż rozróżniać intonacją głosu. Problem polega nie na tym, że nie masz umiejętności aktorskich drogi Michale, tylko na tym, że brak ci umiejętności społecznych i ogłady. Stosujesz też bardzo tchórzliwy sposób feedbackowania polegający na siedzeniu cicho na oraz po sesji i obsmarowywaniu współgraczy na swoim blogu.
To wyżej pisałem ja, i na szczęście nie jestem członkiem drużyny, której prowadził. Od wielu ludzi słyszałem jednak jak "wspanale" gra.
UsuńFajnie fajnie, Laveris kasuje komenty, któe popierają jego dyskutantów. A według niego na polterze jest taaaaka cenzura :)
OdpowiedzUsuńRPG to gra towarzyska. Cała teoria RPG - jak grać dobrze/jak nie grać źle/co robić żeby szło sprawniej - idzie do kosza, jeśli człowiek nie potrafi po przyjacielsku spędzić czas z resztą graczy. To nie grywalność jest najważniejsza, tylko dobra zabawa.
OdpowiedzUsuńNo kurwa mać.
OdpowiedzUsuńhttp://polter.pl/Famir-Kingmaker-od-kuchni-1-Warsztat-MG-b16132
OdpowiedzUsuńJak ktoś nie potrafi po sesji ręki podac reszcie graczy to kategorycznie nie powinien się zabierać za RPG - to gra towarzyska i siłą rzeczy buraki raczej nie są mile widziane.
OdpowiedzUsuńJestem zdania, że uwagi do sesji, o ile dany MG nie publikuje scenariusza, w którym się grało, należy przedstawić Mistrzowi Gry w rozmowie, mailem, czy przez komunikator, a nie publikować je w formie notki.
OdpowiedzUsuń