We wrześniu zagrałem w sumie w cztery erpegi, tym razem Burning Wheel nie dominował wśród nich. Wydawało mi się że w końcu ustabilizowałem swoje granie, ale okaząło się że tylko częściowo: kampania w Blightburgu idzie, Bracia Witalijscy także (ale stosunkowo wolno), zaś ostatecznie pożegnałem się z grupą do BitD zważywszy na to że i tak nie zagraliśmy sesji od pięciu tygodni...
Osiem sesji. Cztery w Blightburg, dwa w Burning Wheel, jedna w City of Mist oraz jedna w L5R 5e.
Natomiast miałem niewiele okazji aby zagrać w roli gracza - zaledwie dwie sesje.
Lista sesji chronologicznie (jakby):
- Blightburg (4 sesje - jako Prowadzący Grę): Odpowiednio 2-ga, 3-cia, 4-ta i piąta sesja w minikampanii, zmierzamy do finału kryzysu w fikcyjnym renesansowym włoskim mieście Castoria. Zmierzamy do końca, finał zaplanowany na najbliższą środę. Jeden demon odesłany na 1001 lat do piekła, drugi nadal jest żoną pewnego bohatera gracza (wedle paktu). Postacie graczy starają się wzajemnie dobrać do dupy (zgodnie z planem), lecz albo "8-", albo okoliczności sprawiają że próby aresztów spalają na panewce.
- Burning Wheel (2 sesje - jako Prowadzący Grę): Kampania Braci Witalijskich udanie wskrzeszona (łącznie trzy sesje od wznowienia), grając 1+2 dajemy radę. Ale dwa terminy nam wypadły z przyczyn losowych, więc nie wiemy czy damy radę nawet dograć tę 9. sesję w sumie, czyli bitwę morską koło wyspy Bornholm (cała Brać Witalijska po traktacie w Lindholm/Falsterbo w 1395 ma przestać być kaprami meklemburskimi) przeciwko poselstwu krzyżackiemu płynącemu do dworu duńskiego. Takie odwrócenie motywu Heleny Trojańskiej, czyli "niech Krzyżacy nie dotrą do Roskilde i nie pojmą żony jednego z protagonistów". Pewien jestem natomiast jednego: to na tej sesji zważą się losy czy zagramy k10 (z przerzutem) sesji: albo jedna góra dwie z domykaniem wątków w kampanii (bądź totalna klęska), albo okaże się że dojdzie do nowego rozdania (np.: wojna duńsko-krzyżacka o włości bałtyckie).
- City of Mist (1 sesja - jako Gracz): Przetestowałem starter do City of Mist w jednej z grupek. Sesja wyszła średniawa, ale wyciągnęliśmy wnioski na przyszłość (w tym to, że sam starter wbrew własnym założeniom z silnika PbtA "torodroguje" graczy dla efektu tutorialu, włącznie z "pokazową walką ćwiczebną"). Niemniej to ja odszedłem po kilku dniach od tamtej sesji, orientując się ,że nie będę czuł się komfortowo z tym jakie podejście do prowadzenia - oraz do erpegów w ogólności - ma tamten prowadzący. Najzwyczajniej straciłem do niego zaufanie.
- Legend of the Five Rings 5th Edition (1 sesja - jako Gracz): Mój stary znajomy Robert (ten co gra w Braciach Witalijskich) rozpoczął swoje drugie podejście do kampanii w L5R od Fantasy Flight Games, zaprosił mnie do drużyny. Trójka graczy, klan Feniksa: bushi/dworzanin ze szkoły gwardzistów Shiba (ja), mnich łuczniczka (gracz nr 2), shugenja od rodu Isawa (gracz nr 3). Moja postać oraz postać gracza nr 2 są z tego samego rodu, Kaito. Tworzenie postaci w tej edycji L5R pokazuje pazur, bo odpowiada się na 20 pytań które potem dają opcje do statystyk postaci, ich słabości, przewag oraz rozmaitych rzeczy. To nie wickowskie pierdolenie o "manieryzmach postaci". Sama gra też stara się trzymać pryncypinów "Intent/Task/How do you Approach" (to ostatnie to wybór jednego z pięciu kręgów, co wpływa na to ile kości z symolami możesz zatrzymać po rzucie). Co za tym idzie, rzuca się wtedy kiedy jest stawka (albo jeden z trzech typów konfliktów). Póki co pierwsza sesja była "prologiem drogi", ale i tak zdążyliśmy eksplorować jakby wstęp do problemu nękającego lokalnego daimyo, na któego terenie mamy objąć w posługę pewną kaplicę (podmienić shugenję).
Staram się nie przekraczać limitu "3 sesji w tygodniu", zresztą dwa zjazdy na kierunku technika archiwisty skutecznie powstrzymują mnie choćby przed Czasem na Przygodę Online. Zastanawiam się czy nie testować własnego heartbreakera Legendę Czterech Pionkow, ale w te soboty które miałem czas popadłem w prokrastynację...
Boli mnie to, że wszystkie kampanie zdają się zagnieżdżać wyłącznie w dniach roboczych (podczas gdy chętnie zagrałbym coś regularnie w weekendy). Blightburg + BW + L5R 5e to praktycznie trzy dni pod rząd (wtorek, środa, czwartek). Zapraszano mnie do dwóch kampanii (Band of Blades, Apocalypse World 2e) ale musiałem odmówić, bo każda z nich wypadała w któryś z tych trzech dni...
Dlatego też jak któraś z prowadzonych kampanii się zakończy (choćby Blightburg lada tydzień), to następny mój plan - powrót do Blades in the Dark - do zrealizowania będzie w soboty. Zdaję sobie sprawę że wykluczam w ten sposób 2d3 moich starych erpegowych ziomków (nie mogą w weekendy), ale mówi się trudno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.