Od dłuższego czasu mawiam, że to jakie sesje RPG gram, to całkiem inne hobby od powszechnie uprawianego. Niekiedy robię z tego pretekst do tyrad czy marudzenia. Czasem dopada mnie refleksja, że czyni mnie to erpegowym odludkiem. Rozwój erpegowego medium dostarczył nam tak wielu sposobów na zabawę, że fani różnych sposobów zabawy mogą być sobie całkiem obcy.
Dotychczas uważałem to za problem. Niemożność dogadania się z tym drugim erpegowcem, bo zupełnie inaczej bawimy się. Bezowocne spory o to, kto lepiej erpeguje; kto ma rację. O roli mechaniki czy tej kostki wyklętej...
Ktoś (Tomasz Kozłowski) jednak odpowiedział mi na te moje refleksje:
"Co oznacza, że staje się normalne i wychodzi z szafy. Wreszcie."
Olśniło mnie. Medium RPG przeżywa nieuchronny przejaw swojego rozwoju: dawne wąskie nurty stają się sposobem na hobby. Od dobrych dziesięciu lat (albo i więcej) nie można już mówić o Zasadniczym RPG i buntownikach. Dawna kontra do mainstreamu ochrzczona "indie RPG" ma własne nurty. Tradycyjne granie też rozgałęziło się na kilka najpopularniejszych wydawnictw. Zastępowanie kości kartami to nihil novi sub sole...
Jestem w stanie wyobrazić sobie kogoś, kto przychodzi grać wyłącznie w narratywistyczne gry GM-less. Albo jest fanem sposobu zabawy z PbtA. Ktoś inny chce bać się na sesji i gra czy to w ZC, czy to w 10 Candles czy Dread. Ewentualnie kogoś prostu interesuje go D&D i tłuczenie smoków w lochach.
Czy wymienione osoby uczestniczą w tym samym medium? Tak. Czy chcą bawić się podobnie jak wszyscy, czyli uprawiają to same hobby? Absolutnie nie.
Nas, erpegowców, jest tak dużo, że nawet nie ma co próbować jednoczyć się. Z zupełnie różnych powodów podchodzimy do stołu gry. Interesują nas całkiem różne rzeczy. Formujemy się nie tylko w grupki wsparcia, ale już całe sfery podobnie myślących i grających. Pogódźmy się z tym. Dajmy się rozgałęzić.
To też oznacza, że wszelkie "uniwersalne" porady czy almanachy ostatecznie straciły swą uniwersalność. Dotyczą one konkretnego sposobu zabawy, konkretnego hobby w ramach erpegowego medium. Nie działają wszędzie indziej. To nic złego, doceńmy konkretne porady do konkretnych gier.
Tak jak nikt nie próbuje twierdzić - oprócz telewizji będącej zawsze 30 lat to tyłu - że fani Crusader Kings to dokładnie ci sami hobbyści, co miłośnicy e-sportu z Overwatcha czy League of Legends. Te grupy łączy tylko tyle, że odpalają komputer, instalują aplikację gry (a potem pobierają aktualizacje), a potem grają godzinami. Nawet żargon mają zupełnie sobie obcy...
Myślę, że czas skończyć z utopią jednania się w erpegowym medium. Utopia to dobre słowo. Oznacza ono mrzonkę ku lepszemu jutru, pod całkiem subiektywnie dobrany model. Erpegowe medium będzie lepsze, jeśli zaakceptujemy to, że każde z nas może uprawiać inne hobby. Za 5 czy 10 lat, RPG będzie jeszcze szersze, bogatsze. To nieuchronne.
Mierzmy nie we wspólny mianownik, ale w akceptację oraz zrozumienie tego, jak każdy się bawi. Prowadźmy dialog, Zostawiam was z całkiem świeżymi przemyśleniami D. Vincenta Bakera na Twitterze.
Mierzmy nie we wspólny mianownik, ale w akceptację oraz zrozumienie tego, jak każdy się bawi. Prowadźmy dialog, Zostawiam was z całkiem świeżymi przemyśleniami D. Vincenta Bakera na Twitterze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.