wtorek, 11 stycznia 2011

Wolsung na służbie #7 - Windianin kontra Technokraken

Ósma sesja w ramach cyklu kampanii (bowiem druga kampania już się zaczęła tydzień temu) odbyła się w dobie dwóch nieobecności. Pierwszą, zapowiadaną z co najmniej tygodniowym wyprzedzenia, czyli brakiem Kuby grającego orkijskim szamanem Wirtzem. Druga niespodziewana z powodu braku Łukasza, który... uznał, że skoro Kuby nie ma, to "sesji także". Dodatkowo doszło do opóźnienia godzinnego sesji z powodu spóźnienia się Bartka. Jak to skwitował MG, "gracze przychodzą nieregularnie, bo przyzwyczaili się do takiego przychodzenia". Niemniej, wstęp do sesji rozegrałem więc z drugim graczem (pomijając MG) - Jackiem - który stawił się punktualnie. Początek sesji o 11-stej.

A kto uczestniczył? Mój wotański (świeżo upieczony) agent RTKA, Mathias Bernhard von Werth, gnom hrimthorski Matthias Arbolsten oraz (później dołączywszy) akwitański elfi oficer Jacques le Mond.



---------------

Początkiem sesji było otworzeniu koperty od Rady Rekrutacyjnej Urzędu Kontroli Thaumologicznej, w której - zamiast biletu na statek do New Ness - był bilet na pociąg do Heimburga oraz kupon pozwalający wybrać bilet na: podróż sterowcem w trzeciej klasie (transoceanicznie), podróż liniowcem pasażerskim w drugiej klasie. Po zastanawianiu się dwójki Dżentelmenów pomiędzy największym statkiem pasażerskim "Grafem Winrichiem" a sterowcem (który po wstępnych oględzinach wydawał się lekko popsuty), dzięki renomie Wotańczyka wśród kasjerki udało się wymienić nagrodę na... miejsce w pierwszej klasie na statku "Windianinie". Zanim BG wsiedli na jednostkę morską, zetknęli się na jegomościa otoczonego ludzkimi i elfimi fankami. Był to niejaki Dick Johnson, rewolwerowiec z Dzikiego Zachodu. Po krótkiej wymianie zdań na "lufy" (rozpoczętej od skandalicznego zdania mojej postaci, per "Panie, lufa ci się przegrzała", oczywiście fachowo wyjaśnionej), dwaj strzelcy umówili się na konkurs strzelecki następnego dnia w strzelnicy w "Windianinie".

Podczas pierwszej kolacji na liniowcu pasażerskim, postacie ledwo uniknęły podtrucia poprzez środek nasenny w podanym im winie. Pan le Mond rzucił okiem na pewną samotną elfkę przy odległym stole, natomiast po wymianie spojrzeń Arbolstena z pewnym slawijskim krasnoludem doszło do słownego pojedynku. Niejaki dumny krasnal Janusz Waryn - znany ze swojego "antyeddyzmu" chciał zdyskredytować kapłana Godiego. Doszło do wymiany na wersety i "cyferki", zaś przy okazji Mathias wypatrzył, że "pas od kontusza oponenta wije się aż do kuchnii", dodając potem coś o slawijskiej kolei. Za spostrzeżeniem Akwitańczyka i Wotańczyka, wszczepy parowe na lewej nodze i ręce Waryna zaczęły gotować sie, a ten finalnie zbiegł z nimi coś zrobić (bo mogły wybuchnąć). Slawijski Janusz miał swojego adiutanta, którego nie było widać w tym sporze. Eddyzm został obroniony.

Duchowny z byłym oficerem Wehrmachtu zapukali do kajuty kapitańskiej, by wyjaśnić problem otruwania przez p. Waryna pasażerów. Początkowo kapitan nie dawał temu wiary (Slawijczyk był jego wieloletnim przyjacielem), lecz po pokazie von Wertha (zamoczenie odpowiedniego "lakmusa" do probówki z podtrutym winem), a następnie wieści o istnieniu jeszcze "jednego" kieliszka z trefnym napojem - w rzeczywistości postawionym przez M.B. jakiemuś kelnerowi - dowódca liniowca pasażerskiego ogłosił kwarantannę i zamknął p. Waryna w kajucie. Jacques w tym czasie został mocno zaabsorbowany przez samotną elfkę - Adelę - która porwała go do tańca, a ostatecznie została "odprowadzona" do pokoju przez Salonowca.

Z pwoodu kwarantanny, zamiast na strzelnicy, za namową obu "Maciejów", zgodą Dicka Johnsona i kapitana, pojedynek strzelecki odbył się na pokładzie. Polegał on na zestrzeleniu dużych puszek pełnych mąki, kolejno oddalanych za każdym razem. Poza BG i oponentem BN-em, przystąpiło dwóch pasażerów i jedna pasażerka. Pierwsza runda (ST 15) zakończyła się odpadnięciem dwóch słabszych ochotników - o dziwo, pasażerka, czyli młoda czarnowłosa kobieta, dwoma rewolwerami trafiła w cel - oraz rozwaleniem całej puszki przez Wotańczyka. Druga runda (ST 20) wyeliminowała kobietę i skutkowała zniszczeniem kolejnej puszki pociskiem przeciwpancernym [zgadnijcie przez kogo]. W trzeciej rundzie (ST 25) nawet p. Johnson nie popisywał się przed fankami i użył Remingtona celnie i skutecznie. Von Werth musiał zgrać swój strzał z kiwaniem się statku oraz "tąpnięciem" Arbolstena. Czwarta runda (ST 30) była rozstrzygnięciem, gdzie puszki stały niemalże na samym dziobie. Mathias potrzebował jedynie "tąpnięcia" swojego imiennika Północy, natomiast Dickowi kompletnie nie wyszedł strzał; nawet za namową jego fanek, kolejny strzał jeszcze bardziej nie wyszedł. Mój Dżentelmen wyszedł z tego zwycięsko, bogatszy o fundusze (+1 do Bogactwa) i osiągnięcie.

Byłoby zbyt spokojnie, gdyby nie pewno wydarzenie. Nagle dzieciątka (a raczej, zminiaturyzowane namiastki) Technokrakena w liczbie trzech egzemplarzy zaczęły ścigać "Windianina". Bohaterowie strzałami z broni palnej, przywołaniem mnóstwa okoliczności oraz próbą zmiany trasy na mostku próbowali odpędzić i wyeliminować golemy. Za sprawą dzielności i pomysłowości Duchownego, dwa małe technokrakeny zmuszone były uciekać po znacznych zniszczeniach, jednakże trzeci z nich doścignął liniowiec pasażerski, wezwał czwartego i okonał nieznacznych zniszczeń. Tylko nieznacznych, bowiem po strzałach Jacquesa z rewolweru oraz ciosie gnoma, trzeci został wyeliminowany. Czwarta mechaniczna ośmiornica szybko została zniszczona poprzez "udział syren", a potem strzał Mathiasa. Mimo że przeciwnicy groźni, w praktyce niezbyt wiele sprawili Dżentelmenom, bowiem w przeciągu dwóch sekwencji starcia (pościg, walka) jedynie trochę posiniaczyli obu "Maciejów". Nawet miotacz ognia na jednym z nich bardziej spopielił samego krakena, aniżeli BG... Finalnie, udało się namówić kapitana, by mimo uszkodzeń obrał kurs do New Ness.

---------------

Sesja trwała 3,5 godziny i odbyła się sprawnie, mimo że brakowało jednego gracza. Technokrakeny okazały się niewiele zrobić postaciom (ledwie 4 znaczniki dwóm postaciom łącznie, w obu konfrontacjach finałowych, zaś zdołały jedynie doścignąć statek w ramach odebrania mu 9 znaczników, a następnie dokonania dwóch "uszkodzeń" w ramach puli dziesięciu), z dalszej perspektywy sesja nie posiadała aż tak trudnych wyzwań. Gdyby technokrakenom udało się bardzo poważnie uszkodzić "Windianina", wtedy - wg słół MG - scenariusz miałby aż trzy możliwości rozwinięcia w następnej sesji.

Ja i Jacek dostaliśmy po 5 PD, Bartek 4 PD (niech wreszcie ogarnie, co ma na karcie postaci; jak tak dalej pójdzie, to będę lepiej znać mechanikę jego postaci niż on sam). W sumie to nawet dobrze że zaryzykowałem Bogactwo dla pojedynku z "westernowcem"; ubarwiło to tak czy owak sesję. I po raz pierwszy od ośmiu sesji miałem Skandal (ST 20, wybroniony).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.