Popytałem się swoich dobrych znajomych z sesji RPG, zebrałem ich wypowiedzi o tym, jak im minął erpegowo rok 2016. Teraz możecie poczytać o ich zmaganiach, sukcesach i porażkach z kampaniami erpegowymi. Poczytacie zarówno o mainstreamowych standardach (np.: SotDL, Savage Worlds, Zew Cthulhu, Pathfinder), jak i o poszczególnych indie-RPG, wliczając gry na silniku Powered by the Apocalypse. Sesje “przez internet”, jak i przy fizycznym stole.
Kail: Jestem z Wrocławia. Grywam w praktyce od czterech lat, prowadzę od trzech, chociaż styczność z graniem mam od dzieciństwa. Z Mansfeldem grywam od samego początku mojego prowadzenia.
|
Rok 2016 był… Bezlitośnie brutalnym, ale pouczającym rokiem dla mojego prowadzenia. Łącznie prowadziłem około ośmiu kampanii i jednostrzałów, a większość pękła z hukiem. Zacznijmy chronologicznie:
Jeszcze w 2015 zacząłem prowadzić dwie kampanie na Shadow of The Demon Lord, na podobnych scenariuszach. Jedna dla grupy, z którą spotykam się na żywo, druga dla grupy z którą rok prędzej grałem w Pathfindera przez roll20. Obie składały się z mieszanki autorskich tworów i gotowych scenariuszy. Zabrakło trochę spójności w długoterminowej fabule ze względu na brak porządnego przygotowania osi kampanii, co później poskutkowało w sporej niespójności.
Gotowe scenariusze (Apple of Her Eye, A Measure of Faith) dały mi sporo radości, jednak czuje, że mogłem je lepiej wykorzystać bez większego modyfikowania gdybym tylko podkreślił pewne wbudowane mechaniki.
Grupa na żywo zakończyła tę kampanię w połowię z powodów, których już nie pamiętam. Kampania online padła później, - jeden z graczy przestał się pojawiać, a potem zaczęły się długie przerwy pomiędzy sesjami. Dołożył się do tego wcześniej wspomniany brak przygotowania na całość i kampania padła na 9 z 11 przewidzianych sesji.
Inverse World (Hack na Dungeon World, we wnętrzu Ziemii z powietrznymi statkami) - Kampania była udana, ale bez fajerwerków. Z racji posiadania kapitana ze statkiem większość sesji obracała się wokół niego i latania, czego nie do końca potrafiłem zbalansować z innymi postaciami. Mechanika DW stanowiła pewien problem do przeskoczenia dla niektórych graczy - szczególnie przestawienie się na opisanie akcji przed rzutem kośćmi z dodatkiem “to rzucam na unik/budowę maszyny”. Same fajerwerki zostały trochę zabrane przez to, że nadmiernie budowę świata przerzuciłem na graczy. Tak gracze i mistrz gry powinni odkrywać świat wspólnie i wspólnie go tworzyć, ale nie “Rysowałem map, zostawiając puste miejsca”. Innymi słowy poszedłem za daleko z użyciem tej metody. Do tego użycie dodatku do losowej generacji lochów i wysp podczas sesji nadmiernie spowalniało grę. Sam IW daje sporo pytań do wykorzystania w grze i sporo świata definiuje, ale jego odmienność stanowi spory problem w improwizacyjnej grze. Dla mojej grupy był po prostu zbyt inny, by łatwo dało się budować rzeczy w locie. Dla mnie także.
Shattered Star - gotowa kampania w Pathfinderze. Motywem przewodnim jest zwiedzanie lochów, jako członek gildii awanturników(dokładniej pathfinderów), w poszukiwaniu tytułowego McGuffina. Rozegraliśmy pierwszą książkę, ale zauważyłem, że nie jestem w stanie nadać życia wielkiemu miastu, które stanowiło tło okolic i miało pozwolać odetchnąć od ciągłego dungeoncrawlu. Lochy były wporządku(podobno od kolejnych książek są lepsze), ale fragmentami zbyt niewiele było bn-ów, co przy mojej grupie stanowiło receptę na nudę. Na szczęście pierwsza sesja, jak i ci pojedynczy npc-e w lochach wyszli w praniu naprawdę fajnie. Zadowolony jestem też z wątków pobocznych jakie wprowadziłem specjalnie pod postacie graczy. Kampania poległa przy zmianie książki na drugą, chociaż powody były zarysowane minimalnie wcześniej i wynikły z konfliktów wewnątrzgrupowych.
Mutant Year Zero - Miała być piaskownicowa kampania online w postapokalipsie. Wyszedł dwustrzał z bandą nieogarniętych dzieciaków, którzy nawet nie chcieli zrozumieć zasad rzutów albo się łaskawie pojawić. Szkoda bo lubię tą grę.
Dungeon World - Początkowo jednostrzał dla dwójki graczy, wyszło fajnie, a gracze byli bardzo zadowoleni. Później rozszerzyłem o resztę grupy na żywo i poprowadziłem sesję. Pojawił się zgrzyt: Magowie bez list czarów, których dopuściłem(szczególnie mag czasu). Zacząłem się gubić i pozwalać graczom na kasowanie konsekwencji poprzednich rzutów, co zabrało poczucie tego znaczenia świata, jak i akcji. Zacząłem improwizować coraz większe rzeczy i wyszedł jeden wielki chaos. Po sesji wielka krytyka ze strony graczy, mieliśmy spróbować jeszcze raz, lecz jeden z trójki dodatkowych graczy odleciał i nie zagraliśmy więcej.
Burning Wheel - To jak wyglądał BW możecie przeczytać na blogu. Z spostrzeżeń prywatnych: Burning Wheel zgrzyta, kiedy próbujesz do niego inaczej niż autor to widział. Zgrzyta i zaczyna walkę z tobą na śmierć i życie. Czułem się trochę jakbym próbował nauczyć się grać w Dwarf Fortress bez tutorialów i co sesje zgarniałem DUŻO krytyki od graczy. Mimo to pierwsze trzy sesje wychodziły całkiem porządnie. Podczas czwartej(trzeciej po resecie kampanii) sesji w końcu poczułem, że coś zaczyna wychodzić, a gra działa i to bardzo fajnie.
Pod koniec roku ze względu na przerwę od grania innej kampanii na żywo, gdzie wyszły niesamowite problemy komunikacyjne z graczem, który przyszedł od koleżanki, zacząłem z powrotem prowadzić Shadow of the Demon Lord - na żywo. Tym razem z trochę zmienioną drużyną, i nadzieją, że uda się lepiej go rozplanować. Kampania ma pełnić rolę przerywnika by dać innym MG grupy na żywo czas na przygotowanie się do kolejnych części gry.
Pierwsza sesja wyszła fajnie. Zdecydowaliśmy się na motyw wojny, więc zacząłem kampanie zaprzęgając graczy do obrony wioski przed bandą(albo wręcz małą armią) zbójników, która przeradza się w oblężenie. Wciągnąłem większość graczy do milicji, co pozwoli mi na późniejsze wprowadzenie ich do oddziałów armii.
Niestety pojawia się haczyk - jeden z graczy grających goblinem wylosował (opcjonalnie), standardowe goblińskie podejście, czyli “You look out for yourself. To hell with everyone else!”. I teraz gra mocno przeciwko grupie, jak i środowisku w którym przebywa. Nagrodziłem go punktem korupcji za zachowanie na pierwszej sesji i wygląda mi na to, że jego postać za długo nie pożyje bo cała wieś go znienawidzi, z trojgiem kompanów z drużyny włącznie. Zresztą nawet jeśli dba o siebie ponad innych, to był informowany: w tej kampanii będziecie w armii/milicji i o byciu jej członkiem jest ta kampania. Poczekamy zobaczymy.
Podsumowując - fajerwerków nie poprowadziłem w 2016, zgarnąłem sporo krytyki i nie jestem specjalnie zadowolony z tego co osiągnąłem. Zobaczymy co przyniesie 2017 i ile naprawdę się nauczyłem.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.