"Dokładka" po sesji z 31 stycznia, czyli sesja w WFRP 1st dnia następnego (1 luty '13). Dołączyło dwóch graczy, z czego jeden która miała dołączyć już od początku rozgrywki. Przypomnę, że poprzednim razem dwójka BG z trudem pozbawiła życia dwóm "szalikowcom" z Izby Rajców Czerwonych, a trzeci BG wciąż haruje od rana w zakładzie stolarskim.
Ta sesja nie wyszła tak wartko i epicko jak poprzednia, było dla mnie wyzwaniem prowadzić piątce graczy i to via online. Niemniej, sesja wyszła zjadliwie, a mnie naszła ochota na zagranie w te GTAltdorf. Pierwszy "frag" poszedł. Pechowy pan Bengt.
Tym razem serwery Roll20 nie popsuły się.
Poszukiwacze Przygód:
- Bengt Kahler, były Poganiacz Mułów ze wsi Herzhald pod Bögenhafen, ma 25 lat i znany jest z tego, że ma bicz i ma pecha w walce.
- Boris Jünger, obecnie Łowca Nagród, były Robotnik z Blutroch, ma 20 wiosen, jego marzeniem jest zostać wybitnym łucznikiem, jak na razie zdobył łuk, ale nie posiada strzał.
- Gerhard Poßlig, były Zielarz ze wsi Dorchen pod Starą Wsią Altdorfem, przeżył 20 jesieni i zna aż cztery języki.
- Ginewra, była (?) Banitka ze Starej Wsi zwanej Altdorfem, ma 22 lata i jako jedyna z ekipy ma obu żyjących rodziców, umie czytać i pisać.
- Gottfried Grau, były Mytnik ze wsi Rottefach pod stolicą Cesarstwa, przeżył 25 roków, jego ekwipunek jest dwa razy większy i cięższy od jego samego.
Ta sesja mocno zamuliła graczy (i mnie także). Walka nie za bardzo pomogła "odczarować" te odczucie. Mimo że ta sesja trwała zaledwie dwadzieścia minut krócej niż poprzednia, odnoszę wrażenie, że poza tą walką dużo nie działo się na sesji. Te "rozdzielenie się" drużyny (Gottfried przez połowę sesji nadal jakby przebywał z dala od ekipy) też dorzuciło swoje.
Kontynuacja wniosku o walkach z poprzedniego APka. Napiszę wprost - gracze kompletnie nie przygotowali się do walki. Podjęli zaledwie dwie dobre decyzje - Boris odciągnął jednego robotnika poza magazyn, dwójka BG zakradła się, w ten sposób przychodząc na odsiecz Ginewrze. Poza tym, widzę tu kompletny dysonans roli członków drużyny w walce - jedyne postacie nadające się do przyjęcia przeciwnika w walce wręcz (Boris i Ginewra) decydują się na walkę dystansową, jako "tarcze" wchodzą postacie albo nie nadające się do walki (Gerhard), albo w niezbyt dobrej dypozycji (Bengt z niespełna połową puli Żywotności). Po drugie, Gerhard nie ma jakiejkolwiek ochrony, Gottfried ma zaledwie tarczę (na cholernym farcie nie stracił Żywotności). Po trzecie, niech się cieszą gracze, że robotnikom wylosowałem niemal tylko Żyw 5 (jeden miał "aż" Żyw 6), zapomniałem im wylosować 25% szans na Bardzo Silnego i Bardzo Wytrzymałego u każdego.
Takie jakby przepychanki, kto ma być strzelcem w drużynie. Aż trzech kandydatów na tę posadę, a pozostali dwaj nie za bardzo nadają się na pierwszą linię. Clique.
Powiedziałbym, że gracze miewają "syndrom orka" - rozwiązywać sprawy za pomocą walki. W przeciągu godziny od zakończenia sesji wymyśliłem dwie proste metody zdobycia powozu - pierwsza to udany test zastraszania na CP (ujemny Poziom Socjalny Borisa i Ginewry jednoznacznie dałby im bonusy do testów), druga to przekupienie robotników (wystarczyłaby bierność, głupie 2,5 zk na łeb i automatyczne zdanie testu). Ergo, gracze niepotrzebnie ograniczają się od razu do walki, zawsze mogą jakiś przyszły napad spróbować rozwiązać najpierw próbą zastraszania, często jakaś ofiara od razu wyskoczy z sakiewek (czytaj - CP będzie potrzebne, jak BG zażądają rozebrania się do rosołu).
Tym samym naszła mnie refleksja, że gracze jednak trochę mało kombinują, jak zarobić (inaczej niż toporem w plecy), co robić na sesji. Plan zdobycia powozu jest zacny, niemniej brakuje mi kombinowania, jak choćby pomysł na przysiądnięcie się do jakiegoś bogatszego ziutka w karczmie i upicie go do nieprzytomności (a potem ograbienie z kosztowności). Z uzyskiwaniem PD za dobrą zabawę również nie za dobrze, na sesji zdarzyło mi się podpowiedzieć jakeimuś graczowi, że równie dobrze może "zapolować" na służki w karczmie. Mogliby kupić sobie jakieś kości i karty, Boris mógłby sobie potańczyć i pośpiewać w gronie drużynowym (aż dwie odrębne okazje do PD-kowania).
W te dwa dni nie udało się wylosować zdarzenia miejskiego, ukryty quest także jeszcze nie odpalił. Chyba zacznę losować zdarzenia miejskie co 12 godzin, a nie co dobę. Teoretycznie miało to wyglądać tak, że zdarzenia miejskie pojawiają się średnio co sześć dni, częściej przy okazji krytycznych pechów bohaterów (jeśli nie znajdę pomysłu na efekt krytycznego pecha).
Do niezbyt udanej sesji dołożyło się to, że jeden z nowych graczy ma jakiś problem z mikrofonem i średnio podtrzebne było od 2 do 3 razy więcej czasu niż wobec pozostałych graczy, aby uzyskać od niego jakąkolwiek odpowiedź.
Kolejny raz Boris przyfarcił i nie stracił ani jednego punktu Żywotności, Gottfriedowi również się udało. Pule PD tym razem nie za wysokie, patrz - exp za dmg w tej walce rozłożył się na pięciu BG, poza Gerhardem niewiele expa za dobrą zabawę.
Bengt: +115 PD, łącznie 281 PD/2 sesje
Boris: +165 PD, łącznie 381 PD/2 sesje
Gerhard: +125 PD
Ginewra: +115 PD, łącznie 281 PD/2 sesje
Gottfried: +155 PD
- Ginewra, była (?) Banitka ze Starej Wsi zwanej Altdorfem, ma 22 lata i jako jedyna z ekipy ma obu żyjących rodziców, umie czytać i pisać.
- Gottfried Grau, były Mytnik ze wsi Rottefach pod stolicą Cesarstwa, przeżył 25 roków, jego ekwipunek jest dwa razy większy i cięższy od jego samego.
Drużynowy Zielarz jest (albo przynajmniej powinien być) cenną postacią w drużynie - mimo iż nie nadaje się do działań zbrojnych, w zasadzie potrafi jedynie leczyć choroby i rany, powozić wozy, zna język klasyczny, gildii i druidzki, umie czytać i pisać. Ale jednak - umie leczyć. Drużyna oszczędza 3 zk za każdą pomoc medyczną, do tego danego dnia medycy w mieście mogą nie być dostępni (dostępność duża, czyli zaledwie 50% szans że danego dnia lekarz będzie dostępny dla BG, w Grünburgu).
Z Mytnikiem jest o tyle ciekawa sprawa, że o ile ma zaledwie cztery umiejętności (Bystry wzrok, Powożenie, Szacowanie, Targowanie się), to wylosował starszego brata mytnika w Grünburgu. Wykorzystałem ten fakt jako zahaczkę do wprowadzenia go do gry. Poza tym, gdyby miał choćby S i Wt o wartości 3, nadawałby się do walki z racji sensownego uzbrojenia oraz WW oraz US na 36 "oczkach". Postać w zasadzie bez wad, oprócz niskiej Siły, Wytrzymałości, a także Inteligencji na poziomie 23.
Piątka BG, według klas: dwóch wojowników (Boris, Ginewra), dwóch rangerów (Bengt, Gottfried), uczony (Gerhard).
Przebieg sesji
Gerhard dołączył do drużynki po tym, jak Ginewra i Bengt ogarnęli się po walce, wyprzedali sprzęt po podżegaczach i stawili się do Izby Rajców Niebieskich celem otrzymania korony za każdy zdobyty emblemat Czerwonych. Zielarz właśnie opatrywał (za friko, "za staż") kilku obitych podżegaczy, w zasadzie dołączył do drużyny na zaproszenie Ginewry, skoro IRN i tak nie da mu grosza tego dnia.
Gottfired odwiedził brata, który opowiedział mu o paru ostatnich wydarzeniach (np.: fala powodziowa która przeszła przez miasto), poinformował gdzie może udać się w mieście - ogólnie, zaspany buc "zapraszający" brata do karczmy. Koniec końców, cała piątka spotkała się w "Czarnym Niedźwiedziu".
Tutaj muszę przyznać, że mogłem wymyślić lepsze wprowadzenie dla tego gracza (miałem zaledwie godzinę przed sesją, po wylosowaniu mu BG). Ten dzień przebieg w ten sposób, że bohaterowie spili się kilkoma porcjami piwa (w tym jeden do nieprzytomności), przy okazji Bengtowi nie poszło grze w kości z jakimiś typami w karczmi,. Gottfried na parę godzin opuścił towarzyszy i wybrał się do pustego mieszkania swojego brata (ten wyszedł na swoją zmianę w rogatce nieopodal miasta) i okradł go ze znalezionej zastawy srebrnych sztućców.
Ogółem, wtorek i środa były dniem rekonwalescencji, zbierania zapasów na planowaną w dalszej przyszłości podróź do Altdorfu oraz szykowania się do planu nocnego napadu na zakład stolarski, gdzie pracował Boris. Gdzieś po drodze, Gottfried sprzedał swoją koszulkę kolczą i za część pieniędzy kupił jucznego konia, lepszej jakości spodnie oraz dodatkowe bełty do kołczanu. W międzyczasie, zaczął padać deszcz.
Tak o to, o godzinie pierwszej w nocy w czwartek (19 maja 2503 KI), piątka bohaterów wyruszyła do wspomnianego zakładu stolarskiego, z bronią w ręku, gdzie na zmianie było zaledwie czterech robotników i żadnego ochroniarza. Boris zagadał jakiegoś robotnika i odciągnął na bok, Gottfried i Gerhard zakradli się od stron zaplecza, Ginewra z Bengtem poszli na front.
Cięzko by mi było opisać te kilkanaście rund walki, a potem pogoni za ostatnim robotnikiem (świadkiem zajście), gdzie dominowały pudła w testach trafienia. Ogólnie, Bengt Kahler w "epickiej szarży" z maczugą w dłoni i stanem Żyw 3/7 nie dał rady obić trzech robotników, stracił PP-ka po trafieniu przez jednego przez stolarzy. Ginewra jakimś cudem w minutę uporała się z dwoma robotnikami, z czego jeden zaczął uciekać. "Zabójca" poganiacza mułów męczył Gerharda i Gottfrieda, jednak ostatecznie wyzionął ducha. Boris jakimś fartem władował dwie strzały (pożyczone od Ginewry) w swojego towarzysza, tym samym pomógł Ginewrze gonić tego ostatniego robotnika - skutecznie. Bohaterowie dopięli swego, pokonali "strażników" zakładu stolarskiego. Tutaj - koniec sesji.
Tak oto, nieprzytomny ranny Bengt, ciężko ranny Gerhard, lekko ranna Ginewra i reszta stali przed wyborem wymarzonego wozu w magazynie zakładu stolarskiego.
Wnioski i wrażenia z sesji
Ta sesja mocno zamuliła graczy (i mnie także). Walka nie za bardzo pomogła "odczarować" te odczucie. Mimo że ta sesja trwała zaledwie dwadzieścia minut krócej niż poprzednia, odnoszę wrażenie, że poza tą walką dużo nie działo się na sesji. Te "rozdzielenie się" drużyny (Gottfried przez połowę sesji nadal jakby przebywał z dala od ekipy) też dorzuciło swoje.
Kontynuacja wniosku o walkach z poprzedniego APka. Napiszę wprost - gracze kompletnie nie przygotowali się do walki. Podjęli zaledwie dwie dobre decyzje - Boris odciągnął jednego robotnika poza magazyn, dwójka BG zakradła się, w ten sposób przychodząc na odsiecz Ginewrze. Poza tym, widzę tu kompletny dysonans roli członków drużyny w walce - jedyne postacie nadające się do przyjęcia przeciwnika w walce wręcz (Boris i Ginewra) decydują się na walkę dystansową, jako "tarcze" wchodzą postacie albo nie nadające się do walki (Gerhard), albo w niezbyt dobrej dypozycji (Bengt z niespełna połową puli Żywotności). Po drugie, Gerhard nie ma jakiejkolwiek ochrony, Gottfried ma zaledwie tarczę (na cholernym farcie nie stracił Żywotności). Po trzecie, niech się cieszą gracze, że robotnikom wylosowałem niemal tylko Żyw 5 (jeden miał "aż" Żyw 6), zapomniałem im wylosować 25% szans na Bardzo Silnego i Bardzo Wytrzymałego u każdego.
Takie jakby przepychanki, kto ma być strzelcem w drużynie. Aż trzech kandydatów na tę posadę, a pozostali dwaj nie za bardzo nadają się na pierwszą linię. Clique.
Powiedziałbym, że gracze miewają "syndrom orka" - rozwiązywać sprawy za pomocą walki. W przeciągu godziny od zakończenia sesji wymyśliłem dwie proste metody zdobycia powozu - pierwsza to udany test zastraszania na CP (ujemny Poziom Socjalny Borisa i Ginewry jednoznacznie dałby im bonusy do testów), druga to przekupienie robotników (wystarczyłaby bierność, głupie 2,5 zk na łeb i automatyczne zdanie testu). Ergo, gracze niepotrzebnie ograniczają się od razu do walki, zawsze mogą jakiś przyszły napad spróbować rozwiązać najpierw próbą zastraszania, często jakaś ofiara od razu wyskoczy z sakiewek (czytaj - CP będzie potrzebne, jak BG zażądają rozebrania się do rosołu).
Tym samym naszła mnie refleksja, że gracze jednak trochę mało kombinują, jak zarobić (inaczej niż toporem w plecy), co robić na sesji. Plan zdobycia powozu jest zacny, niemniej brakuje mi kombinowania, jak choćby pomysł na przysiądnięcie się do jakiegoś bogatszego ziutka w karczmie i upicie go do nieprzytomności (a potem ograbienie z kosztowności). Z uzyskiwaniem PD za dobrą zabawę również nie za dobrze, na sesji zdarzyło mi się podpowiedzieć jakeimuś graczowi, że równie dobrze może "zapolować" na służki w karczmie. Mogliby kupić sobie jakieś kości i karty, Boris mógłby sobie potańczyć i pośpiewać w gronie drużynowym (aż dwie odrębne okazje do PD-kowania).
W te dwa dni nie udało się wylosować zdarzenia miejskiego, ukryty quest także jeszcze nie odpalił. Chyba zacznę losować zdarzenia miejskie co 12 godzin, a nie co dobę. Teoretycznie miało to wyglądać tak, że zdarzenia miejskie pojawiają się średnio co sześć dni, częściej przy okazji krytycznych pechów bohaterów (jeśli nie znajdę pomysłu na efekt krytycznego pecha).
Do niezbyt udanej sesji dołożyło się to, że jeden z nowych graczy ma jakiś problem z mikrofonem i średnio podtrzebne było od 2 do 3 razy więcej czasu niż wobec pozostałych graczy, aby uzyskać od niego jakąkolwiek odpowiedź.
Experience Points
Kolejny raz Boris przyfarcił i nie stracił ani jednego punktu Żywotności, Gottfriedowi również się udało. Pule PD tym razem nie za wysokie, patrz - exp za dmg w tej walce rozłożył się na pięciu BG, poza Gerhardem niewiele expa za dobrą zabawę.
Bengt: +115 PD, łącznie 281 PD/2 sesje
Boris: +165 PD, łącznie 381 PD/2 sesje
Gerhard: +125 PD
Ginewra: +115 PD, łącznie 281 PD/2 sesje
Gottfried: +155 PD
photo credit: vtveen via Flickr via cc by nc nd 2.0
Nikt tak nie fraguje graczy jak Laveris.
OdpowiedzUsuńnapiszesz coś o stroytellingu?
OdpowiedzUsuńMam napisać o Fiasco? :-)
Usuń