poniedziałek, 25 lutego 2013

Grand Theft Altdorf #5 - Sielankowa podróż i cudowne rozmnożenie koni

APek z piątej sesji w Warhammera Fantasy Role (Roll?) Play 1st, czyli podróż z Grünburga do Altdorfu, poprzedzona paroma scenami jeszcze w tamtym prowincjonalnym mieście. Przy okazji, pogoda zaczęła wreszcie ładnieć, deszcz zanikał z każdym kilometrem w stronę stolicy Cesarstwa, doszło do przełamania "listopadowej" anomalii pogodowej.

Tylko dlaczego nawet główne trakty w Warhammerze mają być groźne i pełne niebezpieczeństw? Okazuje się, że skoro zajazd można napotkać średnio co dzień drogi, to praktycznie tylko dwa razy (dwa razy cztery godziny) dziennie losuje się mizerną szansę na spotkanie losowe. Trzeba mieć po prostu pecha, aby cię zbóje napadli, kiedy zmierzasz głównym, staroświatowym traktem...

Poszukiwacze Przygód:
- Boris Jünger, obecnie Łowca Nagród, były Robotnik z Blutroch, ma 20 wiosen, jego marzeniem jest zostać wybitnym łucznikiem i chyba wszedł na przysłowiowy półmetek.
- Gerhard Poßlig, obecnie Uczeń Medyka, były Zielarz ze wsi Dorchen pod Starą Wsią Altdorfem, przeżył 20 jesieni i zna aż cztery języki, już umie robić lekarstwa oraz trucizny.
 - Ginewra, była (?) Banitka ze Starej Wsi zwanej Altdorfem, ma 22 lata i jako jedyna z ekipy ma obu żyjących rodziców, umie czytać i pisać, także skutecznie walczyć.

Rozegraliśmy trochę poniżej trzech godzin czystej gry, a mimo to przynajmniej ja nie odczułem, aby na sesji mniej działo się niż na poprzednich. Bohaterom udało się jednocześnie zaliczyć ostatni dzień pełen wrażeń w Grünburg, a następnie przez trzy dni jechać w stronę Altdorfu, po drodze zahaczając o pojedyncze zdarzenia w zajazdach i wsiach.

Przebieg sesji

27 maja 2503 KI. Uaktywniłem "odłożony na później" event wylosowany sesję temu, czyli turniej strzelecki. Do dziś mam wątpliwości, czy aby na pewno był atrakcyjny dla bohaterów graczy, ze względu na stawki liczone w wielu szylingach do podziału na fazę turnieju (przejście eliminacji, przejście półfinałów) oraz wpisowe równe aż dwie złote korony. No nic, los 3k6+3 wskazał na dodatkowych dwunastu rywali, do półfinału przechodzili ci co zdali dwa testy US na pięć, do finału - najlepsza piątka (liczą się zdane testy, a potem różnice od marginesu sukcesu). W finale ocena analogiczna jak w półfinale, kto na podium i kto zwycięzcą.

Przejdę do samej akcji. Gerhard zasiadł na trybunach i miał dobrą zabawę, Boris i Ginewra przystąpili do turnieju. Do eliminacji przeszli oboje (w tym Boris jako jedyny zdał wszystkie pięć testów), ale w półfinale Boris był jedynym z ósemki uczestników który nie zdał US ani razu. W finale trzeba było strzelić sześć razy w tarczę. Zwycięzcą okazała się Ginewra, której forma w finale zdecydowanie przyćmiła resztę łuczników. Zarobiła na tym 21 zk (14 zk jako połowę puli wpisowego plus 7 zk od organizatora).

Z perspektywy mechaniki gry, zaproponowana "loteria" może wydawać się "hazardowym" rozstrzygnięciem turnieju, zresztą czasochłonnym (dwanaście rzutów po pięć kostek k100). Jendakże WFRP 1st nie daje narzędzi do tego typu narratywistycznych abstrakcji, jak i jednak na virtual tabletop (Roll20) wygodniej jest rzucić jakąś garścią kości (szybka komenda i kostki lecą), niż w fizycznej rzeczywistości.  Wylosowałem wydarzenie jakie wyszło i musiałem coś z tym zrobić. Uroki retrogrania wzbogaconego o pojedyncze "njuskulle".

Zaraz po turnieju (godzina 14-sta) ulewa mocno zelżała i w zasadzie z mżawki zrobiła się wilgotna zawiesina, bo wiatr również ustał. Przed poturniejową ucztą, Boris postanowił, że zakupi mapę okolicy i kilka masek. Mapy okazały się dostępne w tym tygodniu, a po drodze gdzieś wylosowałem jakiś zjazd (konwent) handlarzy w mieście. W każdym razie, skoro mapy drogie, Ginewra poszła na żywioł i postanowiła zaciągnąć handlarza gdzieś na zaplecze, kiedy to reszta drużyny miała kraść mapy i maski. Na tym scena by się zakończyła, gdyby nie to, że Boris i Gerhard postanowili ot tak wkroczyć na to zaplecze po jakimś czasie, a potem pierwszy z nich wszczął "awanturę" o "dobro" Ginewry. Powiedzmy wprost - dwa nieudane ataki z buta i pięściami (Borisa, a potem handlarza) rozwiązały sprawę, zamiast zwady wyszła parodia.

Uczta poturniejowa. Ginewra i Gerhard dalej czerpali okazje do dobrej zabawy, w tym postanowili tańczyć ze sobą słysząc dobrą muzykę dobiegającą z klawikordu [losowałem instrument muzyczny]. Boris natomiast pociągnął dalej niespodziewany wątek znanego minstrela w ten sposób, że po zaimponowaniu swoim śpiewem (udany test improwizacji) ów wirtuoz Alojzy skrycie zdradził, że jest kobietą Hanną ukrywającą swoją płeć "dla sławy i sukcesu". Ostatecznie o włos nie udało się Borisowi uwieść minstrelki, aby ta późnym wieczorem wymknęła się z uczty.

28 maja 2503 KI. Bohaterowie minęli pierwsze rogatki, Gerhardowi udało się zapłacić tylko za trzy konie i siebie samego, bo reszta ukryła się głęboko w wozie. Droga była spokojna, poza tym że bohaterowie przygód forsowali konie przez ostatnie 1,5 godziny, aby dojechać do kolejnego zajazdu. Korzystając z jako tako urządzonego wozu krytego, postanowili nocować w samej wozowni. Gdzieś przed zmrokiem, Gerhard wdał się w pyskówkę z jakąś matroną (wylosowane wydarzenie losowe w wyniku krytycznego pecha w teście Ogłady), bo ten podrywał służkę która okazała się jej córką. Zapomniałbym o tym, że przed świtem, bohaterowie zwinęli ze stajni czwartego konia do kompletu.

29 maja 2503 KI. Bohaterowie zbiegli tuż po szóstej, więc praktycznie już parę godzin po zenicie słońca trafili do jakiejś większej wioski, gdzieś na granicy przedmieść Altdorfu (~30 km od stolicy Cesarstwa). Po drodze musieli przejechac przez kolejną rogatkę. Gerhardowi udało przekupić dwóch podoficerów (10 zk, 5 x 2 za stawkę drugorzędne działanie) na stanicy, aby ci odpuścili z mytem (co prawda reszta drużyny dobrze ukryła się w wozie, ale nadal byłoby do zapłacenia 18 zk, bo cztery konie i felczer). Przejdźmy jednak do wydarzeń w tej wiosce z zajazdem. Bohaterowie poprosili o plotki z okolicy i je dostali - jacyś chłopi kłócili się o skrawek ziemi. Sprawę skłóconych braci po śmierci ojca poprawiła udana gadka Ginewry (Ogłada, of korz). Gdzieś po drodze jacyś zamożni mieszczanie na pikniku mieli czelność zgłosić swoje zażalenie "za hałas i brzydki zapach plebsu". Boris spławił ich swoją prostacką gadką (Cechy Przywódcze).

Gdzieś wieczorem doszło jeszcze do eksplozji jakiejś bimbrowni w chłopskiej chacie, niedaleko karczmy. Wydarzenie losowe po czyimś krytycznym pechu (chyba plotkowanie, średnio pamiętam).

Przed odjazdem 30 maja, graczom chyba było mało bitki (zero) na sesji, więc ponieważ na kradzieży dwóch koni z zajazdu przyłapał ich sam karczmarz, ci zadziałali. Boris spudłował z podpalonej strzały, która o włos minęła zabudowania przybytku. Ginewra celnym uderzeniem topora złożyła człowieka w ziemię. "Wozownicy" szybko zwinęli konie, ciało karczmarza i siebie nawzajem ku dalszej podrózy, jakieś trzy godziny później porzucili ogołoconego trupa gdzieś za traktem. Ostatnia rogatka to szybkie zagadanie Gerharda, że "przewozi państwowe sześć koni", 5 zk za przekupstwo poszły w ruch. Tak o to Altdorf przywitał nowych bohaterów, na tym "cliffhangerze" zakończyłem sesję. Z wejściem do Altdorfu, nawet mżawka przestała padać, a pogoda wróciła do majowej normy.

Wnioski i wrażenia z sesji

Wniosek numer jeden - następnym razem krytyczne pechy rzeczywiście będą oznaczać wydarzenie losowe bijące w pechowca. Wykonałem rzut k6 (1-3 - wybuch browaru w karczie, który "okazałby się" ukrytą bimbrownią) i wyszła "czwórka". No nic, następnym razem jak coś wybuchnie, to z pełną konsekwencją. Choćby miało rozwalić pałac cesarza Karla Franza II.

Tym razem udało się uniknąć rozlazłej końcówki sesji - uznałem, że skoro jeden z graczy już marudzi, że "musi wyjść", to samo przekroczenie bram do Altdorfu będzie dogodnym momentem. Już czekam na to, jak będa rzucać na żużycie wyposażenia (2k6 zk). Zresztą, przed sesją przy graczach wykonam test Inicjatywy jedynej służki w ostatnim zajezdzie, czy widziała scenę zabicia karczmarza - jeśli nie, to zaledwie rozniosą się plotki, że na przedmieściach Altdorfu grasują koniokrady atakujące zajazdy, mogące jeżdzić wozem. Konsekwencje to konsekwencje, tym razem bohaterowie nie zachowali całkowitej dyskrecji.

Przed tą sesją wylosowałem trasę, rogatki i zajazdy - 180 km trasy, czyli jakieś trzy dni drogą wozem (według wprowadzonych do gry łatek - 8 km/h), chyba że wóz szczegolnie obciążony).

Mnie zawiodła jedna rzecz - spotkania losowe podczas podróży. W praktyce wykonałem zaledwie sześć testów (dwa na dzień podróży) na szansę na spotkanie losowe, a w jedynym udanym (bo przedmieścia Altdorfu, aż 20% szans) dał pusty wynik. Była to okazja do zaledwie przypomnienia graczom, że istnieją patrole strażników dróg. Mam pewien niedosyt, ze praktycznie gracze nie zmagali się choćby z jakąś przeszkodą na drodze tudzież nie napotkali wylosowanych, pokojowo nastawionych BNów. Tyle z "niebezpieczeństwa" szlaku.


Półmetek "kampanii" za sobą, w zasadzie widzę jeszcze miejsce dla 1k4+1 sesji, może odrobinę więcej. 

Experience Points

Tym razem gracze zapunktowali głównie na dobrej zabawie (w końcu sensowne pule, Ginewra 40 PD, Gerhard 55 PD), żaden z poszukiwaczy przygód nie stracił punktu Żywotności. Powiedziałbym, że pule PD za tę sesję były właśnie tej przeciętnej wysokości, jaką szacowałem przed rozpoczęciem całej "kampanii".

Boris+135 PD, łącznie 786 PD/5 sesji
Ginewra+155 PD, łącznie 802 PD/5 sesji
Gerhard+170 PD, łącznie 697 PD/4 sesje

Ginewra ukierunkowała swą karierę ku Rozbójnikowi

photo credit: Say_No_To_Turtles via Flickr via cc by 2.0
photo credit: Paul Arps via Flickr via cc by 2.0

1 komentarz:

  1. Laveris Ty czasem nie grasz w retrocwetrową gre z '86 z sandboxem? I jeździsz po inspiracjach?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.