Zebrałem się na podsumowanie kampanii (oraz swoich wrażeń z niej) w roli gracza, w Stars Without Number. To było jedenaście sesji w "dedeki w kosmosie" - erpega retro science fantasy fiction inspirowanego przez ruch OSR. Mimo podobieństw do staroszkolnych dedeków, ta kampania oczywiście nie była "oldschoolowym przeżyciem". Ba, porównując tę kampanię SWN z moją własną prowadzoną w LotFP, ta druga już prędzej przypominała Starą Szkołę...
Sama kampania to był proponowane w podręczniku swobodne awanturnictwo, w którym to postacie wybierały spośród proceduralnie generowanych questów oraz okoliczności. Sama podróż przez niebezpieczne tereny (np.: po planecie) oczywiście zawierała losowe encountery. Cały dostępny do eksploracji świat także był proceduralnie generowany.