Wróciłem do erpegowego hobby w grudniu 2019 roku, ale to rok 2020 był dla mnie bardzo bogatym i dynamicznym doświadczeniem. Zagrałem w całkiem sporą ilość gier (24), wiele z nich po raz pierwszy. Rozegranych sesji było dużo (106), prawie połowa poprowadzonych. Ale nie chodzi tu tylko o statystyki.
Przez rok 2019 zaliczyłem własny erpegowy "soft reset". Po części zweryfikowałem to co faktycznie lubię robić i grać w tym hobby, kilku rzeczy musiałem sobie przypomnieć, tudzież nauczyć od nowa. Właściwie to mnie czytacie głównie dlatego, ponieważ jesienią roku 2019 zagrałem w Dwarf Fortress i to mnie zainspirowało do poprowadzenia czegoś podobnego na Burning Wheelu...
Stałem się bardziej świadomy dbania o komfort uczestników na sesji. Głupio się przyznać, ale w poprzednich latach ograniczałem się do koncepcji sesji zero i banału "otwartej komunikacji", jeśli chodzi o narzędzia komunikacji i bezpieczeństwa na sesji RPG. To wystarczało, ale tylko wtedy, kiedy grałem kolejne kampanie praktycznie z tymi samymi kumplami co zawsze...
Nadchodzi rok 2021 i mam kilka erpegów w które chciałbym poprowadzić, więc myślę, że tak szybko znów nie porzucę tego hobby. Mam taką nadzieję.
Najpierw garść statystyk
W roku 2020 zagrałem 106 sesji, z czego poprowadziłem 51. Poniżej lista sesji i erpegów.
Wspomniane przeze mnie 24 zagrane erpegi to mój nowy rekord sam w sobie. Sprawdziłem czeluści swoich statystyk i sprawdziłem, że w którymś tam roku ten rekord wynosił 19 albo 20. Zdziwiłem się kiedy jeszcze w październiku zacząłem zliczać te gry, ale faktycznie, przynajmniej w środkowej połowie roku 2020 wymieniałem gry niemal jak rękawiczki...
Już w listopadzie wyrównałem swój rekord poprowadzonych sesji na rok. Te 51 sesji poprowadzonych to na papierze "zawsze prowadzisz raz w tygodniu". Ale ta liczba nie oddaje choćby tego, że przez ostatnie trzy miesiące regularnie prowadzę dwie kampanie. Plus cztery jednostrzały w ramach Czasu na Przygodę Online.
To też rekord którego nie będę próbował na siłę pobić w 2021 roku: musiałbym praktycznie zaniechać granie sesji jako Gracz, czego zdecydowanie nie chcę.
Notabene, o ile to może być mój najlepszy erpegowy rok jeśli chodzi o prowadzenie sesji, to z moim uczestniczeniem jako Gracz bywało ambiwalentnie. Udało mi się w pierwszej połowie roku (Forbidden Lands, WFRP 4th), ale później albo kampanie rozpadały się, albo z nich rezygnowałem celem darowania sobie i innym mego własnego witriolu...
Mój erpegowy rozwój
Od przynajmniej próby kampanii w Band of Blades oraz jednostrzałów na CnP Online stosuję środki BHS (bezpieczeństwo i higiena sesji), narzędzia komunikacji, jak zwał tak zwał. Zacząłem od listy triggerów i Karty X, szybko wymieniłem to drugie na system makr-emotek zapożyczony od NFG. To naprawdę działa na sesji, szybciej widzimy czy sesja idzie dobrze czy nie, czy trzeba już teraz przerwać na moment i porozmawiać.
Wyłapałem też trochę swoich braków w prowadzeniu:
- Moje opisy bywają zdawkowe wręcz są "zbyt cząstkowe" dla niemałej części graczy. To nie tak, że powinny być rozwlekłe i długie: po prostu dawały zbyt mało informacji dla uczestnika.
- Moja umiejętność prowadzenia ogółem sesji w inną grę niż w Burning Wheel skostniała. Zwłaszcza czułem, że w sporej mierze od nowa musiałem nauczyć się prowadzić Blades in the Dark (po trzech latach przerwy, kiedy to poprowadziłem w sumie 10 sesji w BitD).
- Mam niczym nie podparte wrażenie, że zacząłem lepiej rozumieć sposób projektowania gier i reguł według silnika Powered by the Apocalypse - i to nawet jeszcze przed poprowadzeniem Blightburga. Tak jakby mój "soft reset" pozwolił mi klarowniej spojrzeć na to zagadnienie.
- Wciąż nie mam żadnej pewności, czy w ogóle nauczyłem się sprawnego przeprowadzania graczy przez tzw. "etap tworzenia postaci". Tak, aby trwało to maks godzinę, nie dłużej.
Od wiosny (pandemia i takie tam) przewinąłem się przez wiele grup. Mogę powiedzieć, że byłem dość blisko tych zwyczajnych erpegowców, co zaczęli grać online tylko z powodu światowego kryzysu zdrowotnego. Cały kalejdoskop wrażeń, kilka sensownych osób, powszechne narzekania na "brak ukrywania mechaniki". Przystanąłem na ostatnim z serwerów discordowych (Erpeżkownia) i póki co tam z sukcesme prowadzę swoje kampanie...
Rok 2020 to tez moje próby grania po angielsku (okazja do doszlifowania swojego poziomu B2), z grupami spoza Polski. Rozegrałem siedem sesji, wszystkie w roli gracza. Pięć sesji w Burning Wheela, dwie w Torchbearerze; dwie próby kampanii (nieudane), reszta to jednostrzały. Ewidentnie potrzebuję regularnego ćwiczenia swojej umiejętności mówienia po angielsku, albowiem z czytaniem jestem na bieżąco (pisaniem też, przetłumaczyłem wszystkie raporty z sesji z kampanii Burning Dwarven Fortress na język angielski).
Obecnie mój erpegowy rozwój układa się według planów na poprowadzenie rozmaitych erpegów. W roku 2020 wyznaczyłem sobie za cel poprowadzenie Burning Wheela [dwie kampanie, suma summarum wyszło udanie], Blades in the Dark [udane], Band of Blades [nieudane]. Obrałem sobie za cel też nadrobienie zaległości z drugą edycją Apocalypse World (zagrałem wcześniej tylko kilka sesji, ale brak poprowadzonych), lecz inne gry zastąpiły dogodną przestrzeń czasową. Przeczytałem Blightburga i poprowadziłem go, a jesienią doszło jeszcze nadrabianie zaległości z Mouse Guardem 2e...
Fandomowo
Jeśli chodzi o fandom, zdecydowanie przespałem rok 2019. To wtedy multum fanpejdży i kanałów erpegowych zaczęło być popularnym (Baniak wcześniej, chodzi mi o te mniejsze od niego), to wtedy był czas aby popłynąć na tym nurcie. Wróciłem do erpegów w grudniu '19, parę miesięcy później zacząłem rozeznawać się jakie nowe erpegowe grupy "rządzą na dzielni".
Wyszedłem więc z własnej 13-miesięcznej jaskini, rozejrzałem się. O ile widzę kilka inicjatyw wartych wspierania (albo chociaż zauważenia), w roku 2020 byłem świadkiem tej samej fandomowej małostkowości co od zawsze. Januszowe zbiórki i wydawanie erpegów, ego sięgające Obłoku Oorta po zdobyciu pierwszych 500 lajków na FB, psucie wizji nowych erpegów poprzez tradycyjne mojszyzmy, ignorancję i brak woli poznania (prezentowania) gier takimi jakie są w oryginale. Zawiodłem się choćby na promocji Blades in the Dark (po polsku jako "Ostrza w Mroku"); kilka innych gier i przypadków także by się znalazło...
Czuję się rozczarowany tym, że muszę sprawdzać wydawcę wzdłuż i wszerz, aby sprawdzić czy wydawane przez niego tłumaczenie erpega w ogóle warto kupić. Chciałbym zaufać któremukolwiek.
Nawet zapisałem się do newslettera bety Wolsunga 2.0, ale zdarzyło mi się mieć ciekawsze erpegi do prowadzenia. Zaprzepaściłem tę szansę aby "zapisać się w rozwoju jakiegoś erpega", mówi się trudno. Z moim tempem i manierą dobierania erpegów do poprowadzenia, to prędzej ten Wolsung 2.0 zostanie oficjalnie wydany, niż go przetestuję...
Rok 2020 to także jest mój powrót do chodzenia na konwenty. Ostatni konwent jaki zaliczyłem to ZjAva 8 (2017). Z poprawką na pandemię, to konwenty online oczywiście. Odwiedziłem dwa (Konline, CyberKapi), uczęszczałem na kilku cyklicznych inicjatywach Czas na Przygodę Online. Mam w planach zgłosić swoja prelekcję (i być może sesję) na nadchodzące Konline 2021.
Podsumowanie
Mam kilka erpegów które chcę poprowadzić i zaliczyć, więc to mnie trzyma przy erpegowym hobby. W kolejce (losowo): Moth-Light, AW 2nd, Band of Blades, Wicked Ones plus opcje nostalgiczne. Obawiam się o BoBa o tyle, że to jednak gra wymagająca pamiętania o wielu drobiazgach w kampanii. Nie chciałbym ponownie oberwać opinią, że "jak postać dostaje 3-harm, to staje się ciurą obozową przez mistrza gry"...
Do Burning Wheela wrócę, jak będę mieć natchnienie do sytuacji oraz Big Picture, którym byłbym zainteresowany.
Powyższe brzmi jak plan mniej więcej do pół roku, ale jak to w praktyce bywa, ulegnie on zmianom. Tak bywa, że jeśli kiedy czytam jakiś podręcznik (nowy erpeg), to często miewam ochotę go poprowadzić...
Chciałbym też, aby w roku 2021 ponownie zaczęło mi wychodzić uczestniczenie w kampaniach jako gracz. Marzę o rozegraniu - jako gracz - kampanii dłuższej niż na dziesięć sesji, którą bym dobrze wspominał.
Co do fandomu, mam ochotę znów zamknąć się w pustelni i co najwyżej wypuszczać z niej swoje publikacje. Lekko przesadzam, skoro chcę wpaść na nadchodzące Konline. O ile mnie nie dziwi to, że stare fandomowe twarze dalej tkwią w małostkowości i niekiedy też kolesiostwie, to rozczarowany jestem tymi nowymi twarzami oraz inicjatywami, które pojawiły się w 2019 i 2020. Jakby nic się nie zmieniło, poza samą mnogością inicjatyw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.