poniedziałek, 31 stycznia 2011

Co ma piernik do wiatraka – konwersja Wolsung – D&D? #1


Konwertowanie systemu na system jest stare jak RPG, a od jakiegoś czasu modne jest konwertowanie „wszystkiego” na SWEPl (a wcześniej na d20). Nawet Wolsung się nie ostał i na stronie głównej tego systemu RPG został wydany darmowy plik o konwersji Wolsunga na SWEPl. Ponieważ Wolsung wszedł w moją praktyką RPGową tak bardzo, jak kiedyś trzecia edycja D&D, zwyczajowo zacząłem porównywać oba systemy i korelować postacie tam występujące (wg mechaniki).

Próba konwersji Wolsunga na D&D wydaje się szaloną, a wręcz nieprawdopodobną. Przecież to różne systemu o zupełnie różnych konwencjach, domniemanej „epoce technologicznej” oraz systemie konstrukcji postaci. Zastanawiam się, kim są postacie w Wolsungu, a kim w D&D. W Wolsungu mimo iż istnieje magia, potwory i smoki, w zasadzie nikt nie wykazał się umiejętnościami konwencjonalnymi (np.: walka, ale także i bicie rekordów czy wywoływanie wrażenia) zdecydowanie przewyższającymi możliwości jakiegokolwiek mieszkańca Ziemi. Wszystko zdaje się być – choćby iluzorycznie – w zasięgu każdego Ziemianina, który by został wrzucony do Urdy. Analogicznie z Wanadyjczykiem wrzuconym gdzieś w 1900 w Europie. Pominąwszy aspekt istnienia magii w Wolsungu, w zasadzie brak różnicy między możliwościami historycznych ziemskich osobistości a urdyjskich... Co innego w D&D 3.0/3.5. Dane do dywagacji wyciągam stąd, żeby nie bawić się i nie zanudzać tymi żmudnymi analizami. A zresztą. Artykuł z The Alexandrian w zasadzie pokazuje jedynie, że ziemskie postaci da się zmieścić w poziomach 1-5 postaci. Tyle mi jest w zasadzie potrzebne. Bez cyferkologii o +2 czy +3 za atut.

Rozpatrzę tylko kierunek „z Wolsunga do D&D 3.0/3.5”.

Odbijanie możliwości postaci zgodnie z opisem działań

Z poprzedniego akapitu jednoznacznie wynika, że postacie w Wolsungu (w tym i Dżentelmeni) nie powinni mieć więcej niż pięć poziomów klasowych w D&D 3.0/3.5. Legendarne osobistości będą mieć piąty poziom (przynajmniej czwarty), a statyści pierwszy. Czy na pewno? A co z BG, którzy mają tylko 1 osiągnięcie.

Dlatego rozpatruję pierwszy wariant konwersji:
Postać ma tyle poziomów w D&D, ile w Wolsungu ma k10 w bazowej puli.
Mamy prosty schemat: statyści to 1. poziomowcy, osoby znane to 2. poziomowcy, sławne - 3. poziomowcy, a legendy to 4. poziomowcy. Opcjonalnie, ktoś z minimum 45 Osiągnięciami jest na 5. poziomie.
Drugi wariant konwersji, będący modyfikacją pierwszego:
Statysta ma 1-2 poziomy klasowe, postać znana to 3. poziomowiec, sławna to 4. poziomowiec, legenda to 5. poziomowiec. Opcjonalnie można dać komuś z ponad 40 (45?) Osiągnięciami 6. poziom, jeśli ktoś jest zdania, że najbardziej znane postacie na świecie są epickie (wg wariantu D6 do D&D).

Spójrzmy, jak to wstępnie wygląda. Rozpoczynalibyśmy grę 2-.3. poziomowym BG, a kończylibyśmy... na 5. poziomie? (No, do liznięcia szósty). Dla wielu fanów D&D byłoby to zniechęcające, gdyby taka postać nie mogłaby dobić choćby do 11-12. poziomu postaci. Pokazuje to nam także, że kiedy Wolsungu pomiędzy postacią sławną a znaną może dzielić przepaść (pod względem możliwości mechanicznych), zaś w D&D to zaledwie różnica poziomu. W kontekście Ziemian to nadal sporo, lecz najczęściej to jakieś +1-+3 do danego testu w D&D 3.0/3.5 (ranga/podwyższenie atrybutu/uzyskanie synergii/atut). W Wolsungu? Może ulec zmianie przerzut (nawet z 10+ do 8+ teoretycznie), a podstawa do testu nawet o wartości 3 (minimum dla Dżentelmena/Damy) wzrosnąć spokojnie do 17 nawet, jeśli inne umiejętności mamy na wysokich parametrach. To jednak różne mechaniki, niemniej skale możliwości postaci (stopnie trudności, prawdopodobieństwo wystąpienia osoby z danym parametrem) mogą sugerować wspomniane porównanie.

Uwzględnienie rozwoju postaci na płaszczyźnie mechaniki.

Pod tym mianownikiem rozpatruję czyste przeskalowanie możliwości Dżentelmena według cyferek i liczby kostek a tym, jakie są kluczowe szczeble rozwoju postaci w D&D (atuty co 3. poziom, bazowy atak, etc.). To podejście z realizmem (wiarygodnością?) nie ma nic wspólnego, jest to tylko względne odwzorowanie parametrów postaci wzgledem tego, jak bardzo może się rozwinąć. Oczywiscie teorię z The Alexandrian zupełnie pominę.

Założenie do poniższych wariantów: postać w D&D 3.0/3.5 rozwija się w poziomach 1-20.

Trzeci wariant konwersji:
Miarą bazowego ataku jest liczba kostek w bazowej puli
Czyli statyści mają 1-5. poziom postaci, postaci znane 6-10. poziom, sławne 11-15. poziom, legendarne 16-20. poziom. Oczywiście pod warunkiem, że mają pełny przyrost Bazowej Premii do Ataku, bo inaczej wszystko się załamuje. Albo bralibyśmy pod uwagę BPdA (wtedy – uwzględniając jednak poziomy epickie w D&D oraz premie epickie do ataku – osoba kompletnie nieznająca się na walce musiałaby mieć EPP 40), albo zakazywalibyśmy możliwości stania się Legendarnym postaciom nie znającym się na walce (bo na EPP 20 miałyby BPdA +10/+5, czyli tylko dwa ataki). Dlatego koncepcja oparcia o liczbę ataków (równą liczbie kostek) jest wręcz chybiona.

Czwarty wariant konwersji:
Skalowanie na podstawie sugestii w PMP 3.0 a liczba kostek w bazowej puli.
Czyli udoskonalenie 3. Wariantu. Zachodzi jednak problematyka oceny „niskopoziomowych postaci”. Statyści (aż do 5. poziomu postaci), czy już osoby Znane (statyści nie mogliby mieć więcej niż jeden poziom klasowy, co nie kłóci się z rozwiązaniami w D&D 3.0/3.5)? A jeśli już Znane (2-5. poziom), to wtedy ktoś Sławny będzie na 6-11. poziomie, Legendarny na 12-15. poziomie. Co z 16-20. poziomami? Pominąć? (postacie od EPP 16 są już blisko potężnych nadziemskich istot, a nawet półbóstw czy pomniejszych bóstw). Rozkładanie Wolsungowego trzeciego stopnia sławy wydaje się trochę bezcelowe (bo możliwości postaci Legendarnej w Wolsungu tak bardzo nie rosną).

Jeśli przymknąć oko na osiągi Ziemianina, wszystko wydaje się w porządku, jeśli zamknąć rozwój (konwersję) postaci do EPP 15 i tym samym przyjąć 4. Wariant. Dżentelmeni/Damy rozwijają się od 2. poziomu do 15. poziomu, co jest ogromnym przedziałem w D&D (przedział 1-50 Osiągnięć w Wolsungu również jest niemały, wiele PD można „wcisnąć” pomiędzy). Niemniej, wskrzeszenia postaci nie są powszechne wśród bardzo sławnych osobistości (Czy w Wolsungu ktoś kogoś wskrzesił, pomijając nekromancję czy demonologię? Nie wydaje mi się. A jeżeli, to były to pojedyncze przypadku w skali tysiącleci), dezintegracyjne kule rzucałby każdy, kto włada bardzo dobrze magią i w danym pokoleniu jest ważnym autorytetem. Nie pisząc już o tym, że każda osoba bardziej znana – posługująca się siłami natury – swobodnie zamieniałaby twardą skałę w „miękką skałę” (w postaci ciekłej), a przypadki całkowitego wyleczenia kogoś od stanu umierającego do w 100% zdrowego codziennie pojawiałyby się w krajowych gazetach. Nie piszę o realiach walki, bo sprawiłyby, że świat Wolsunga wyglądałby zdecydowanie inaczej. No dobrze. Paroksyzm był. Ale tylko raz.

Prościej pisząc: możliwości zaawansowanej postaci w D&D 3.0/3.5 są niewspółmiernie większe (szczególnie uwzględniając moce nadprzyrodzone) niż w Wolsungu.

Poziomy poziomami, ale to tylko wierzchołek góry lodowej

Rozstrzygnięcie przedziału poziomów jest najprostszą rzeczą przy potencjalnej konwersji postaci z Wolsunga do D&D 3.0/3.5, bowiem wystarczy przyjąć pewną metodę skalowania i przymknąć oko na pojawiające się nieścisłości w teoretycznych zdolnościach postaci. Ale co z całą resztą? Atrybuty, umiejętności? W D&D dochodzi aspekt parametrów walki, ekwipunku (miary jego umagicznienia), rzutów obronnych i podobnych spraw. Okazuje się, że różnice między tymi systemami RPG dopiero zaczynają powiększać się.

Atrybuty. Postać z Wolsunga może mieć daną cechę – wg opisu – co najmniej o wartości normalnej (przeciętnej?), wobec czego odpada konwertowanie postaci do D&D z atrybutem niższym niż 10 (już „9” daje modyfikator -1, czyli teoretyczne osłabienie), zaś brak przerzutu można uzyskać tylko tymczasowo wskutek ran. Ponieważ w „W” mamy tylko 3 stopnie wartości atrybutów, można je łatwo przypisać do wartości w D&D. 10 – 14 - 18? Zostawmy faktyczne odniesienia do prawdopodobieństwa (matematycznego). Ważniejsze jest ustalenie, który atrybut w obu systemach za co odpowiada. O ile Zręczność czy Charyzmę można przenieść w drugą stronę, to jak zinterpretujemy Krzepę? Siła i Budowa w D&D? Co wyższe (wyższe: 18, niższe: 14, jeżeli takie same, to po 16?)? Identyczne? A może tylko Siła bądź Budowa? Podobnie z Przenikliwością (nie będącą stricte odwzorowaniem inteligencji postaci); czy to Intelekt? Mam wątpliwości także co do Opanowania, które miałoby być Roztropnością w D&D (co gorsza, Mądrością w starszych edycjach niż trzecia). Jak nazwa wskazuje, atrybut w „W” decyduje głównie o tym, czy ktoś wytrzyma stres czy napięcie. Z drugiej strony, jest pomocnym atrybutem w konfrontacjach społecznych. Zaś w D&D 3.0/3.5 nawet ktoś z wysoką Roztropnością może nie oprzeć się czyjemuś kanciarstwu, jeśli nie posiada wielu rang w Wyczuciu pobudek (umiejętność).

Umiejętności: Problem wysuwa się na sam przód. W Wolsungu jako umiejętność opisane są także parametry odpowiedzialne za akcje ofensywne w walce. W D&D? Nikt o tym nie słyszał, pomijając Jeździectwo, Blefowanie (finta) czy Skakanie (wymóg niektórych atutów/manewrów). W D&D pewne aspekty są rozdrobnione (jak choćby rozdzielenie umiejętności odpowiadającej za percepcję na Nasłuchiwanie i Spostrzegawczość, rozłożona na detale Wiedza, podobnie jak Rzemiosło (odpowiednik Techniki z Wolsunga?). Inne działają zupełnie inaczej. Innymi słowy, nie da się bezpośrednio odwzorować umiejętności w Wolsungu na D&D, podobnie jak bazowych możliwości zaatakowania kogoś wręcz czy z dystansu. A sprawa mocy nadprzyrodzonych? Dedekowe Czarostwo w Wolsungu byłoby efektem przeniesienia: Ekspresji, Empatii, Techniki, Okultyzmu w zależności od rodzaju stosowania magii. A sama analogia technomagii do psioniki jest naciągana... Zostaje przyporządkować wartości „na wyczucie” i wg ilości poziomów klasowych.

Gadżety: W Wolsungu są to przedmioty unikatowe, podkreślające charakter i niezwykłość postaci (prawie jak cytat z podręcznika). Tylko one realnie w mechanice wpływają na możliwości wykonania testu. Reszta ekwipunku wpływa co najwyżej na samą możliwość wykonania testu, a ekwipunek uzupełniany jest umownie na deklarację gracza (zależną od dokonania w poprzedniej scenie, Bogactwa lub nie). Nawet jeśli spotkamy jakiś świetnie wykonany egzemplarz broni, jeśli nie jest gadżetem, w „W” jego wykorzystanie a użycie egzemplarza gorszej jakości nie ma znaczenia. Nie ma także znaczenia, czy zaczniemy strzelać z łuku, dmuchawki, kuszy, gatlinga, muszkietu, MP-40, MG34, .55 Bhoys, śrutówki czy dubeltówki, jeśli egzemplarze broni nie różnią się tym, że przynajmniej jeden z nich jest gadżetem (a jeżeli więcej niż jeden, to czy mają różną ilość oraz występowanie cech gadżetu)... W D&D „rodzaj ekwipunku ma znaczenie”. Innymi słowy, ma znaczenie czy użyjemy rapiera czy kosy, czy będzie to mistrzowsko wykonany egzemplarz, adamantytowy napierśnik czy umagiczniona broń. Dotyczy to każdego przedmiotu, nie tylko broni i opancerzenia. Ilośc złota w kieszeni ma konkretne znaczenie. Traktować więc Gadżety jako artefakty? Nie wydaje mi się, skoro w dodatku do Wolsunga „W pustyni i w puszczy” mamy już przykłady artefaktów. Jako potężne magiczne przedmioty? Ale jak to się ma do idei Wolsunga? Wszyscy Dżentelmeni i ważniejsi BNi byliby obwieszeni magią. Konieczne stałoby się uwzględnienie sprzętu (lub jego braku), o którym Dżentelmen/Dama podczas sesji w Wolsunga nie wspomina poza wyjątkową okazją lub przy wstępnym opisie postaci. Jedyne rozwiązanie jakie mi przychodzi do głowy w D&D to przedmiot, który „rozwija się” w ramach rozwoju postaci (przedmiot nie musi być inteligentny).

Dlaczego nie wspomniałem o klasach postaci? To największy orzech do zgryzienia. Archetypy w Wolsungu właściwie odpowiadają tylko za typy wyzwań i przygód jakie postać chce przeżyć. Natomiast profesja w „W” decyduje tylko o tym, za co odzyskuje się żeton (co postać chce robić, fabularnie ujmując), jaki darmowy gadżet jest do wyboru oraz jaką ma zdolność klasową.

Na przykładzie mojej postaci do Wolsunga, z 12 Osiągnięciami (załóżmy, że stosuję I i II wariant): Mathias Bernhard von Werth jest magistrem geografii, weteranem z ostatnich lat Wielkiej Wojny oraz wybitnym strzelcem, a od niedawna agentem RTKA. Jest Eksploratorem/Badaczem. Kluczowe dla niego umiejętności to Strzelanie 12/9+ (ale tylko z jego karabinu przeciwpancernego, pamiątki po Wojnie, z wszelkiego rodzaju karabinów i broni zbliżonych ma 9/9+, z czegokolwiek innego 3/9+), Ekspresja 11/9+ (z Nadzwyczajną Kompetencją – załóżmy interpretację, że daje +5) oraz Wiedza Akademicka [geografia] 12/9+ (wyszkolenie w Wiedzy Akademickiej, specjalizacja i efekt gadżetu). Dodatkowo na 9/9+ ma Odwagę, Analizę oraz specjalizację Spostrzegawczości. Co tu widzimy? Sądząc po jego skróconym opisie fabularnym i Profesji, powinien być w D&D 3.5 Ekspertem (Fachowcem w 3.0). Jednakże Ekspert nie umie dobrze walczyć, w zasadzie jego jedyną zaletą jest dość sporo punktów umiejętności oraz wybór klasowych umiejętności. Raczej nie warto dawać BG klasom BNów w ramach konwersji konwersji. Łotrzyk? Wątpię, by Mathias szukał celowo miejsc witalnych podczas strzelania, a wręcz słynie z walki z nieumarłymi (od kiedy to Podstępny/Ukradkowy Atak wchodzi w nieumarłych?) bez stosowania wody święconej. Reszta (bogactwo umiejętności klasowych oraz punktów umiejętności co poziom) zgadza się, a zapewne większość atrybutów miałby w okolicach 14. Niemniej miał za sobą ważny (7 miesięczny) epizod wojenny w którym wykazał się Osiągnięciem, a podczas przygód często wykazał się swoim strzelaniem. Wojownik? Za mało opcji innych niż sama walka. Wychodzi więc na to, że klasa Scout, mimo że ma Skirmish. Ewentualnie połączenie klas Wojownika i Scout'a, podparta stosownymi atutami pod atak dystansowy i Ekspresję. Samą Ekspresję bardzo trudno wyrazić w D&D, bo równie dobrze może to być Dyplomacja, Blef, Przebieranie się (czysto teoretycznie, w zależności od sytuacji), albo i Występy. Mathias raczej nie gra na instrumencie ani tańczy regularnie czy recytuje wiersze, w przebieranki się nie bawi, a rzadko co kłamie w rozmowie. Pozostałymi dwoma gadżetami jest jego mundur (trudno uznać za zbroję w D&D innej niż analogiczna do przeszywanicy, bo nie daje premii do Obrony) oraz Encyclopediae Alfheimica. Oba dają premie do Analizy, Odwagi, Wiedzy, a ponadto umożliwiają za żeton dodanie +5 do Analizy oraz akcji w starciach społecznych z łotrami [złymi ludźmi]. Oczywiście podałem sumę efektów obu gadżetów. Czyli: wysokie Przeszukiwanie, Tropienie, mimo Opanowania 10+ jakaś premia do rzutu obronnego na Wolę oraz coś poprawiającego Wiedzę (geografię) dedekową? Nie wiem, czy da się zgrabnie uwzględnić wszystko, więc poprzestanę.

A co, gdy mamy do czynienia z technomagiem? Dowolną postacią stosującą magię mimo braku odpowiedniej Profesji? Co w przypadku bardziej skomplikowanych przypadków (np.: Śledczy/Sportowiec?). A co w przypadku Śledczego/Duchownego, który ma 12/9+ wymachując swoim runicznym mieczem oraz 11/9+ w Spostrzegawczości (bez żadnego wspierania się mocami), który do tego słynie z nadnaturalnej siły [moc Nadzwyczajna Siła w „W”]? Danie klasy Kapłana w D&D 3.0/3.5 wydaje się trochę dziwne.

Innymi słowy, z Wolsunga na D&D nie da się odwzorować postaci choćby w zbliżonym stopniu, by nie dochodziło do ewidetnych nieścisłości obu modeli konstrukcji mechanicznej postaci bądź do niedoboru uwzględnienia pewnych aspektów. Te systemy różnią się tak bardzo, że poza konwersją za pośrednictwem Savage Worlds czy FATE właściwie jest to bardzo trudne do wykonania. Zresztą, mechanika SWEPl i Wolsunga są do siebie podobne w rozwiązaniach mechanicznych, pewne rzeczy wręcz identyczne (np.: system wrzucania do umiejętności wszystkiego innego niż Atrybuty). Możemy próbować na D&D 3.0/3.5, ale prawie na pewno wyjdzie potworek lub coś, co w opisie fabularnym wyglądać będzie inaczej. Porównywanie tworu wejściowego (Wolsung) i wyjściowego (D&D 3.0/3.5) w celu wyszukania zbieżności będzie niczym szukanie tego, co ma „piernik do wiatraka”.

Dlaczego więc wydukałem pisemnie z siebie ponad cztery strony A4 o tym, że konwersja  "Wolsung -> D&D" jest bardzo problematyczna? Bowiem rysuje się możliwość konwersji jednostronnej z D&D 3.0/3.5 na Wolsunga. Ale o tym w kolejnej notce z tego minicyklu.

2 komentarze:

  1. 'Próba konwersji Wolsunga na D&D wydaje się szaloną, a wręcz nieprawdopodobną. Przecież to różne systemu o zupełnie różnych konwencjach, domniemanej „epoce technologicznej” oraz systemie konstrukcji postaci.'

    I tu sie Waść zasadniczo mylisz. Wolsung miał pierwotnie wyjść pod d20 własnie. Konkretnie zaś pod d20 Modern.
    Niestety, a moze na szczęście, ISA sie wycofała z tego. Choc mechanika juz podobno była gotowa.
    Pozdrawiam.
    Llywd

    OdpowiedzUsuń
  2. Llywd,

    Nie wiem jak wyglądałby Wolsung w d20 Modern. Opierałem swoją konwersję nie na d20 samo w sobie, tylko na wariację tej mechaniki (D&D 3.0/3.5). I próby konwersji opisałem pod warunki D&D 3.x, a nie pod d20 ogólnie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.