Coś się kończy, coś się zaczyna. To ostatnia (dziesiąta) z sesji w kampanii w Burning Wheel. Niestety tę kampanię dopadł "syndrom brakującego gracza", zaś za sprawą wydarzeń z tej sesji uznaliśmy wspólnie (to jest łącznie w trójkę) że nie ma nawet czego ciągnąć; jakaś część historii została domknięta i na tym warto poprzestać.
Mimo wszystko, ta sesja podobała się graczom, zaś z mojej strony udało mi się choćby zgrabnie zaimprowizować rozegranie pewnej zasadzki na niemal czterdziestu uczestników w fikcji (tym razem nie bawiliśmy się w Range & Cover na kilka oddziałów per strona). Było blisko tego, aby z racji kolejnej absencji jednego z graczy (grającego Velemem) aby zaistniały problem z podjęciem jakiejkolwiek kontynuacji mógł najzwyczajniej położyć to spotkanie erpegowe...
Niestety, inny gracz (ten grający Klynem) odszedł z grupy ze względu na mieszaninę spraw prywatnych oraz własnych preferencji Nic mi do tego, przynajmniej w cztery sesje przekonał się, że nie do końca jest gra dla niego...